Strona główna » Dlaczego Śląsk prowadzi z Legią? (5 wniosków)

Dlaczego Śląsk prowadzi z Legią? (5 wniosków)

1 komentarz
Mistrzowie Polski zaczęli półfinał z Legią od zwycięstwa, bo liderem okazał się Aleksander Dziewa, potrafili kontrolować tempo i zatrzymać trzy gwiazdy Legii. Zespół z Warszawy musi szukać ratunku w rzutach za 3 punkty.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

1. Władcy tempa

Kto będzie kontrolował tempo w tej serii, ten będzie na wygranej pozycji. To wniosek, który można było już wysnuć po pierwszej kwarcie tego półfinału. Wrocławianie starali się biegać do ataku sprintem, napędzać grę ile się da i czerpali z tego korzyści, bo punkty z szybkiego ataku wygrali 15:8.

Legia, a zwłaszcza centrzy, mieli problem z tak prędkim powrotem do obrony, co generowało otwarte pozycje dla Śląska, albo korzystne match upy, które już w ustawianej ofensywie można było wykorzystać. Legia zaś, jak to mają drużyny trenera Wojciecha Kamińskiego w zwyczaju, wolą grać powoli.

Dyscyplina – to słowo padło na konferencji prasowej po meczu kilkukrotnie z ust szkoleniowca zespołu z Warszawy. Legia ma indywidualnie świetnych graczy w grze dwójkowej lub 1 na 1 i może sobie pozwolić na „przechodzenie” meczu, bo punkty jakoś się zawsze zdobędzie.

Wolne tempo to także szansa na ustawienie obrony, która również zawsze była na wysokim poziomie w ekipach Kamińskiego. Jeśli Legia zmusi słabo rzucający z dystansu Śląsk do gry 5 na 5, to będzie miała duże szanse na zwycięstwo.

2. Dziewa wreszcie liderem

Aleksander Dziewa był najlepszym zawodnikiem pierwszego półfinałowego starcia w tej parze. Reprezentant Polski zdobył 20 punktów (7/10 z gry) i to do niego szła piłka w decydujących akcjach. Dostał duży kredyt zaufania od kolegów i trenera i odpłacił się bardzo dobrą końcówką, która dała Śląskowi zwycięstwo – zwłaszcza trójka na prowadzenie na ponad 2 minuty do końca meczu pokazała, jak mocno czuł się Aleksander tego dnia. Bez jego trafień ten mecz mógłby zakończyć się różnie.

Mimo wyboru Dziewy do najlepszej piątki sezonu regularnego nie byłem przekonany, że to było jego świetne kilka miesięcy. Cyferki były bardzo dobre, ale tam cały czas był potencjał na więcej, przynajmniej tak mi się wydawało. To więcej reprezentant Polski pokazał w pierwszym meczu z Legią i całe szczęście, że te jego 20 punktów tym razem nie było okraszone machaniem rękoma, flopami i dyskusjami z sędziami. Więcej koszykówki – to się sprawdziło i oby tak dalej. Czekamy na takiego Aleksandra w kadrze!

3. Trójca potrzebna natychmiast

Czasem najprostsze założenia bywają najprecyzyjniejsze – zobaczymy czy się sprawdzi i teraz, póki co 1-0. Jeśli zestaw Kyle Vinales, Travis Leslie i Aric Holman, czyli absolutny trzon ataku zespołu z Warszawy, zdobędzie mniej niż 50 punktów (ich średnia z sezonu), to Legia przegra mecz ze Śląskiem. Jeśli więcej niż 50, to wygra.

W meczu numer 1 wspomniana trójca złożyła się na 44 oczka i Legia przegrała. Trener Kamiński ma potężne armaty w swoim składzie, ale też z drugiej strony jest mocno od ich dyspozycji uzależniony. W piątek poniżej swoich średnich dokonań zagrał dobrze kryty Vinales (miał problemy z rozmiarami obrońców) i choć Leslie trochę nadrabiał, tak z drugiego planu nikt się wysunął. Billy Garrett jeszcze łapie rytm, a reszta Polaków plus Janis Berzins oddaje zbyt mało rzutów, by jakoś w statystykach zaistnieć.

Wielka trójca musi „dowozić”, musi być skuteczna, inaczej Legia nie będzie miała jak w ataku odpowiadać Śląskowi.

4. Bogactwo Śląska

Klub z Wrocławia w trakcie sezonu wydał pieniądze na buy out i przejął gwiazdę dołu tabeli, czyli Vasę Pusice. Serb miał trochę problemów ze zdrowiem, ale generalnie wydawał się ostatnio rozkręcać. Jego możliwości trafiania z dystansu za 3 punkty po koźle były czymś nowym w zespole Śląska i można było sądzić, że z tej racji trener Erdogan będzie chciał mieć Pusice w miarę często na parkiecie. Serb jednak był na parkiecie w tym meczu ledwie przez 6 minut, co pokazuje, jaką głębią składu dysponuje szkoleniowiec Śląska.

Jakub Nizioł po znakomitym początku przesiedział grube minuty na ławce, bo kolejka do grania była po prostu długa. Jeszcze 2-3 tygodnie temu wydawało się, że nie ma sensu już odkurzać Justina Bibbsa, ale Erdogan był innego zdania i chyba wyciągnął Amerykanin z największego kryzysu. Teraz nie ma już kogo „wycinać” z rotacji i takie mecze, gdzie w teorii gwiazda drużyny rozegra kilka minut, mogą się jeszcze przydarzyć.

5. Nadzieja w trójkach

Legia Warszawa w sezonie regularnym mocno bazowała na trafieniach z dystansu (4. miejsce w PLK). Rzuty zza łuku to wręcz jej tożsamość, która została przez Śląsk mocno ograniczona w meczu numer 1. Warszawianie oddali tylko 23 trójki, z czego trafili ledwie 5. To wynik, który nie mógł im pozwolić na wygraną. Jeśli rywalizacja będzie się toczyła bliżej obręczy, to w tej serii łatwo jest wskazać zespół, który lepiej się tam czuje.

Wrocławianie oddali tylko 17 rzutów zza łuku (trafili 6) i trzeba się spodziewać, że oni będą właśnie tak grali. Ich lider, Jeremiah Martin nie rzuca za 3, a na dodatek dużo piłek przechodzi przez centrów, którzy generują dla Śląska przewagi. Szybkie tempo i punkty z pomalowanego – to przewagi Śląska, które udało się wrocławianom dobrze wyeksponować w meczu numer 1.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

1 komentarz

KJeż 20 maja, 2023 - 13:40 - 13:40

Świetna analiza, trudno się nie zgodzić z tymi wnioskami. Cała Polska w cieniu Śląska!

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet