Zmruż oczy, a zobaczysz Hosleya
Chyba lepszego porównania nie znajdę niż to, jakiego użył na Twitterze Aaron Cel. Zac Cuthbertson przypomina w tych finałach Quintona Hosleya. Atleta, czołowa opcja w ataku, obrońca tak naprawdę dla zawodników z czterech pozycji. Mr Everything trochę.
Na konferencji prasowej po meczu Zaca mocno chwalił także trener Miłoszewski, który nie jeden raz podkreślał jego zaangażowanie i charakter. Cuthbertson w meczu numer 2 zdobył 24 punkty, zebrał 5 piłek i miał 3 przechwyty. Fizycznie wygląda wręcz fantastycznie – biegał do kontry, pomaga na zbiórkach ile tylko może, a na dodatek jeszcze zaczął trafiać rzuty po koźle.
Amerykanin póki co jest najlepszym zawodnikiem tych finałów i Śląsk nie ma na niego odpowiedzi.
Jestem zdziwiony
– Jestem zdziwiony, ale nie będę oceniał gry Śląska, to nie moja rola. Tak po meczu odpowiadał trener Arkadiusz Miłoszewski na pytanie o to, czy nie jest choć trochę zdziwiony faktem, że rywale zostawiają tyle otwartych rzutów jego zawodnikom. King w meczu numer 2 trafił aż 15 z 26 trójek. Szczecinianie mogli pozwolić sobie na tak niesamowitą skuteczność (57,7%), bo rywale mocno zacieśniali pomalowane i zwłaszcza na początku meczu, pozycji na obwodzie była cała masa.
Jedna rzecz to kapitalny ruch piłki po stronie Kinga, a druga to system defensywny Śląska, który póki co nie zdaje egzaminu. Rzeczywiście jest tak w tym sezonie, że trójki nie są najmocniejszą bronią zespołu ze Szczecina, ale tylko i wyłącznie dlatego, że oddają ich bardzo mało (tylko Spójnia oddawała mniej). King decyduje się średnio na niecałe 22 rzuty z dystansu, ale za to trafia 39% z nich, co jest zaraz po Treflu Sopot drugim najlepszym wynikiem w lidze. Czy założenie odchodzenia od rywali jest więc słuszne?
Zmiany krycia
W poprzednich seriach (ćwierćfinały i półfinały) King mierzył się z Anwilem i Stalą. Trenerzy Frasunkiewicz i Urban w wielu przypadkach decydowali się na zmiany krycia w obronie, które miały na celu wyeliminowanie gry dwójkowej rozgrywającego Kinga z wysokim (albo Meier do rzutu, albo wjazd niskiego, albo lob do Fayne’a). King wygrał, ale jednak zdobywanie punktów nie przychodziło mu tak łatwo, jak to ma miejsce w finałach.
W poprzednich seriach tylko raz King zdobył więcej niż 84 punkty – w G1 z Anwilem, wygranym 91:86. Kolejne mecze kończyły się najczęściej w okolicach 80 punktów lub niżej. W dwóch pierwszych meczach ze Śląskiem, szczecinianie zdobyli odpowiednio 89 i 92 punkty. Widać wyraźnie, że obrona zespołu z Wrocławia nie funkcjonuje dobrze.
Trener Erdogan na zmiany krycia się jednak nie zdecydował i Śląsk próbuje bronić akcje typu pick and roll na inne sposoby. Jest to jednak nieefektywne, bo do błędów dochodziło wielokrotnie – wyeksponowana dobrze przez Polsat sytuacja, w której Nizioł z Ramljakiem zderzyli się, a Meier oddawał otwartą trójkę, to tylko jeden z przykładów.
Przy tak dobrze grającym Kingu w sytuacjach 2 na 2, zmiany krycia wydają się być czymś, co musi zaczął funkcjonować w większym wymiarze czasowym.
Śląsk nie po swojemu
Jeremiah Martin oddał 6 trójek, Artiom Parachowski nie oddał żadnego rzutu, Łukasz Kolenda bez wejść na kosz – Śląsk w tej serii jest póki co zmuszony do gry w innym stylu niż swój własny, wypracowany przez cały sezon. Wrocławianie przede wszystkim zostali wykurzeni spod obręczy – Martin z Kolendą nie są w stanie mijać dobrze poruszających się na nogach obrońców, nie są także w stanie wymuszać fauli, co zawsze przynosiło te kilka punktów w meczu.
Kompletnie nie idzie także Śląskowi dogrywanie piłek pod obręcz do centrów. Cały zespół Kinga świetnie pracuje na to, by loby do Dziewy czy Parachowskiego były utrudnione do maksimum, żeby także nie zostawiać swoich podkoszowych w sytuacjach 1 na 1 tyłem do kosza. Ze swoich zadań bardzo dobrze wywiązuje się także Maciej Żmudzki, który wchodzi na parkiet i po prostu bije się o każdy jego centymetr. Może nawet nie dotknąć piłki, ale swoje zadania wypełnia.
Śląsk nie ma więc swojej tożsamości, nie jest w stanie grać szybko (bo słabo broni), nie jest także w stanie zdominować pomalowanego. Zostaje więc gra na obwodzie, ale tam wrocławianie nie są najlepsi. Brakuje strzelców, pewniaków do rzucania po koźle. Delikatną, miłą nowością były rzuty z półdystansu Vasy Pusicy, ale to tylko kropelka w morzu ofensywnych potrzeb.
Komunikacja
Trener Ertugrul Erdogan na konferencji prasowej po meczu numer 2 był wyraźnie zirytowany. W zasadzie na wszystko. Podkreślał, że jego zespół nie gra jak drużyna, że zbyt wiele jest indywidualnych prób przełamania wyniku i zrobienia czegoś pozytywnego. Szkoleniowiec Śląska także wziął za porażki winę na siebie zdejmując tę odpowiedzialność trochę z zawodników. Więcej TUTAJ >>
Jest jednak coś, co Erdoganowi zaczyna się rozpadać i wygląda na to, że jest to po prostu komunikacja, zarówna ta z zespołem jak i z dziennikarzami. Podczas meczu kilku zawodników dość ostentacyjnie olewało jego uwagi. Pomeczowe wypowiedzi, odpowiedzi na pytania na konferencji, wyglądały z kolei na pouczanie ciemnego ludu z ambony.
Z jednej strony trzeba zrozumieć zdenerwowanie, z drugiej strony można jednak oczekiwać po prostu trochę innego podejścia i wytłumaczenia pewnych rzeczy, nawet jeśli pytania z jego perspektywy są głupie. Z boku takie obrazki jak niżej wyglądają nie najciekawiej. Jak jest w środku – tego pewnie dowiemy się z czasem, o ile w ogóle.