Strona główna » Czy Giannis jest chamem? Drabina kontra hamburger
NBA

Czy Giannis jest chamem? Drabina kontra hamburger

0 komentarzy
Cham, nie szanuje innych, zapomniał skąd pochodzi – rozległy się głosy potępiające Giannisa po tym, jak ten sfrustrowany przewrócił drabinę w hali 76ers. Większej niedorzeczności dawno nie słyszałem.

Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>

Giannis był minionej nocy ewidentnie wściekły po kolejnej porażce swojej drużyny. Przegrała 8 punktami mecz, w którym on spudłował aż 11 wolnych. Postanowił za karę po końcowej syrenie oddać nieco dodatkowych. Resztki pozostających na trybunach kibiców Sixers po każdej nieudanej próbie ryczeli ze śmiechu. Ostentacyjnie. Po jednej z kolejnych rezerwowy Sixers Montrezl Harrell zabrał Giannisowi piłkę. Ten wzruszył ramionami i udał się do szatni po inną.

Gdy wrócił i szykował się do kolejnego rzutu pracownicy hali postawili mu przed nosem – a właściwie przed koszem – drabinę. Pojawiła się frustracja. Uruchomiła reakcję.

Ręka poszła w ruch. Drabina runęła.

Świat oszalał.

Zapis wideo tego „wydarzenia” rozniósł się lotem błyskawicy. Narracja była oczywista. Głosy potępienia były nieuniknione.

„Cham, świnia, prostak!”

„Wielka gwiazda, nie szanuje pracy szeregowych pracowników hali!”

„Ewidentnie już zapomniał, że sam pochodzi ze społecznym nizin”

Mniejsza o okoliczności. A także o kolejne zapisy wideo z hali 76ers, które wychodzą na światło dzienne. Mniejsza też o to, jaką rolę w całym zamieszaniu odegrał wspomniany Harrell.

To wszystko naprawdę nie ma większego znaczenia. Zresztą niezbyt zgrabne tłumaczenia Giannisa, który z rozmowie z dziennikarzami nie był pewien, czy powinien kogokolwiek przepraszać, bo tak naprawdę czuje się winny tylko tego, że „drabina się przewróciła” – też.

Nieprawdopodobna burza w szklance wody będąca wyznacznikiem naszych czasów. Ale dla wszystkich, którzy chcieliby od dzisiaj Giannisa uważać za chama i prostaka, mam jedną historię z jego udziałem.

Nie chodzi o tę najbardziej wyświechtaną, gdy jako nastolatek wraz z braćmi za jedno euro sprzedawał rozłożone na kocu błyskotki turystom spacerującym po ulicach Aten. Ani o tę, gdy jako debiutant zabierał z szatni Bucks wyrzucane przez kolegów z drużyny po jednym meczu buty „żeby się nie marnowały”.

To była dla niego długa noc. Być może najlepsza w życiu. Nastąpiła zaraz po tym, gdy sięgnął z Bucks po tytuł mistrzowski. Dzięki zdobyciu 50 punktów miał nie tylko Phoenix Suns u swoich stóp, ale także cały świat. Świętowanie trwało długo. Nad ranem Giannis zgłodniał. Wraz z narzeczoną wsiadł do samochodu, by podjechać po hamburgera.

Razem z nim podróż tę odbywało kilkanaście tysięcy osób, które w sieci śledziły prowadzoną za pomocą jego telefonu relację live.

„MIlwaukee, we did it!” – powtarzał co chwila wciąż wyraźnie przejęty Giannis.

Ewidentnie, choć siedział w aucie, z emocji wciąż lekko unosił się nad ziemią. Pokazywał za zmianę opustoszałe nad ranem ulice Milwaukee, narzeczoną i deskę rozdzielczą swojego auta. Albo narzeczona pokazywała jego. Standard. Po chwili oczom wszystkich ukazał się wmurowany w ścianę lokalnej hamburgerowni pulpit do składania zamówień. Kilkanaście sekund później samochód ruszył w kierunku okienka, celem odebrania jedzenia.

Pokazanie pracownicy wydającej hamburgera z frytkami byłoby naturalną koleją rzeczy w tym „filmie akcji”, prawda? Dla większości osób – niewątpliwie.

– Hej, kręcę tutaj filmik, mogę cię w nim pokazać? – zapytał najpierw Giannis.

Śmiało. Ktoś ktoś mi wmówi, że to cham nie szanujący innych.

Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet