CZY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!
Lee Moore odmienił Anwil na początku sezonu. Amerykanin z miejsca stał się liderem drużyny i jej najważniejszym ogniwem w ofensywie – od jego przyjścia zespół wygrał 6 kolejnych ligowych spotkań. Niestety, ostatnie tygodnie już tak dobre nie były, a wyraźnie zmęczony Moore na dodatek doznał kontuzji mięśnia dwugłowego uda. Lee odpocznie od koszykówki przez około 3 tygodnie – tak szacują klubowi specjaliści.
Moore w ostatnich trzech meczach, w których był osamotniony na pozycji rozgrywającego (z urazem walczył z kolei Kamil Łączyński), zdobył 38 punktów i rozdał 28 asyst, ale grał też bardzo dużo i widać było po nim brak energii. Amerykanin miał prawo być zmęczony i ten dołek fizyczny przekładał się na jego grę – nie mijał już z taką łatwością jak wcześniej, nogi też nie pozwalały na dobre rzuty z dystansu, przez co atak zespołu z Włocławka nie był już tak efektywny.
Z nim na boisku Anwil jednak był i tak na plusie w meczach z Sokołem i Zastalem (+3 i +1), a w Ostrowie na delikatny minus (-3). Włocławianie przegrywali przede wszystkimi minuty, gdy Moore siedział na ławce (w sumie -19) – Anwil bez niego i bez Łączyńskiego szorował po dnie efektywności ofensywnej, która wynosiła ledwie 71 punktów na 100 posiadań.
Jak zerkniemy na obronę i NetRTG to się okaże, że Anwil w minutach bez Moore’a (22) w trzech ostatnich meczach był gorszy od rywali o 54,6 punktu na 100 posiadań. To dramatyczny wynik.
Jest jednak nadzieja, że ofensywa włocławian ponownie się nieco rozrusza – do gry wraca Kamil Łączyński, którego strasznie brakowało w ostatnich spotkaniach. Doświadczenie i mądrość kapitana Anwilu powinny pozwolić otworzyć innych zawodników, którzy także przygaśli w ostatnich tygodniach. Łączyński ma już zagrać w najbliższą środę (25.01) w spotkaniu na Cyprze w ramach FIBA Europe Cup.
CZY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!