Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Mowa o finale rozgrywek EuroChallenge, rozgrywek które były organizowane przez FIBA w latach 2004-15 i były poprzednikiem FIBA Europe Cup. Osiem lat temu historyczną, bo ostatnią edycję tamtej rywalizacji wygrał francuski zespół Nanterre z TJ Campbellem w roli głównej. To do 27-letniego wówczas rozgrywającego należał ostatni rzut na zwycięstwo, oddany ułamki sekundy przed końcową syreną. A nastąpił chwilę po tym, gdy zawodnik oddał niecelny rzut mający dać drużynie zwycięstwo.
Spójrzcie na tamtą szaloną końcówkę meczu sami:
Finał miał miejsce w Trabzonie i murowanym faworytem była miejscowa drużyna Trabzonspor.
– Pamiętam tamten mecz doskonale, a wolałbym nie pamiętać wcale – wspomina go z kwaśną miną Dee Bost, który w tamtym czasie był graczem Trabzonsporu, a później – m.in. przez Stelmet Zielona Góra – trafił do Francji i od kilku lat reprezentuje barwy najbogatszych drużyn tamtejszej ligi (najpierw Monaco, a obecnie ASVEL Villerbaune).
To Bost był w tamtej akcji odpowiedzialny za pilnowanie Campbella. To jego po tamtym finale mogły nawiedzać koszmary na wspomnienie zachowania w defensywie w trakcie zagrania decydującego o zdobyciu pucharu. Kilka miesięcy później Amerykanin posiadający obecnie także bułgarskie obywatelstwo został graczem klubu z Zielonej Góry.
W tamtych czasach nie organizowano dwumeczu, lecz Final Four. W półfinale Nanterre pokonało wówczas Skyliners Frankfurt 84:79, ale z powodu kontuzji straciło ówczesnego lidera Mykala Rileya. W finale w jego buty wszedł właśnie Campbell. Z 15 punktami był najlepszym strzelcem zespołu w zwycięstwie 64:63.
– Na trybunach było 7,5 tysiąca szalejących kibiców rywali, a ja najpierw spudłowałem rzut, który miał nam dać zwycięstwo. Na szczęście Johan Passave-Ducteil zebrał piłkę w ataku. Zachował się świetnie, zajął dobrą jak na okoliczności pozycję, aż w końcu zauważyłem otwierającą się linię podania. Gdy ruszyłem, okazało się, że nikogo przede mną nie ma, Johan podał mi piłkę i było po sprawie – wspomina tamte wydarzenia Campbell.
Choć takie proste to nie było – sędziowie musieli jeszcze sprawdzić, czy piłka straciła kontakt z opuszkami palców Campbella jeszcze przed końcową syreną. Miejmy nadzieję, że po dzisiejszym meczu 35-letni weteran europejskich boisk – TJ grał też w ligach tureckiej i hiszpańskiej – nie będzie miał powodów do przyjemnych wspomnień.
Pierwszy meczu finału Amerykanin zakończył z dorobkiem 10 punktów i 9 asyst, z których aż 8 zaliczył w pierwszej połowie. W całym sezonie FIBA Europe Cup Amerykanin zdobywa dla Cholet 10,4 punktu i 4,5 asysty. Częściej kosz rywali dziurawi Dominic Artis (15,3 pkt), ale mało kto w Cholet ma wątpliwości, że jeśli w środę dojdzie do sytuacji, w której gospodarze będą potrzebowali jednego celnego rzutu do zapewnienia sobie pucharu, opcją nr 1 będzie podanie piłki do rąk Campbella.
– To zecydowanie najważniejszy zawodnik naszej drużyny. Mały wzrostem, ale wielki sercem i umiejętnościami generał. Ostatnio wrócił do gry po kilku tygodniach leczenia kontuzji. W samą porę – mówił nam jeszcze przed pierwszym meczem francuski dziennikarz.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>