Strona główna » Berlin w szoku, klapa zespołu Ponitki

Berlin w szoku, klapa zespołu Ponitki

0 komentarzy
Niedoceniana w Eurolidze ALBA, bez Lo, Smitha i Thiemanna, powinna zostać przez gości z Aten zjedzona, tymczasem rozgromiła Panathinaikos 94:65, trafiając 48% rzutów z dystansu. Mateusz Ponitka rozczarował – pierwsze punkty z gry zaliczył gdy na parkiecie był Nils Machowski. Inaczej mówiąc – nieprędko.

Pierwszą kwartę przegapiłem pędząc ze szkoły, w końcu licealiści tak istotnych treści jak “Legenda o świętym Aleksym” sami nie przerobią. Niczym więc szlachetny asceta, zrezygnowałem z niewątpliwej przyjemności zasiadania w Mercedes Benz Arena od pierwszych minut i wpadłem na halę z początkiem drugiej kwarty. Wiele mnie na szczęście nie ominęło, można nawet powiedzieć – na zachodzie bez zmian. Szczwany lis Luke Sikma wykorzystywał błędy rywali, Tamir Blatt miał 3/5 zza łuku, formą błysnął już w poprzednim spotkaniu o Puchar Niemiec. 

Na trybunach również klasycznie, jak to w Berlinie, kilkudziesięciu gości próbuje być głośniej od 9000 fanów gospodarzy. Grecy, trzeba przyznać, starań dołożyli, ale i liczebnie, i wokalnie nie byli w stanie dorównać show jaki stworzyli ostatnio zwolennicy Partizana. Albatrosy z kolei złożyły oficjalny protest do Euroligi, która zakazała stosowania na meczach megafonów. Miejscowi ultrasi skarżyli się w piśmie na kiepską akustykę hali. 

Powody do skarg mieli też fani z Polski, którzy przyjechali podziwiać Mateusza Ponitkę. Ten jednak, delikatnie mówiąc, rozczarował. W 22 minuty i 35 sekund trafił 1/6 za dwa, 0/2 zza łuku i trzy rzuty osobiste, dodając sześć zbiórek, cztery asysty, ale i tyle samo strat. Liczby nie pokazują jednak akcji, w której z łatwością minął go Zoosman i kolejnego posiadania, gdy Mateusz, zupełnie odpuszczony przez Sikmę, chybił layup sam na sam z obręczą. Podania w nogi. Potężnego bloku od Koumadje. I tak dalej. Nie była to noc kapitana polskiej reprezentacji, a ja nie dostałem urodzinowej koszulki. Pech to pech. 

Pod koniec trzeciej kwarty na parkiecie zameldowała się piątka w postaci Mattisseck, Delow, Olinde, Schneider i Wetzell. Takim składem berlińczycy nie prezentują się nawet w Bundeslidze. Przewaga wynosiła jednak 23 punkty i trener Gonzalez mógł eksperymentować. W ramach zbierania doświadczeń na ławce usiadł nawet Nils Machowski, rocznik 2004. Ba, wszedł także na parkiet pod koniec meczu. Ba, w ostatniej akcji spotkania trafił punkty spod kosza. 

Parodia w ataku Panathinaikosu trwała i w czwartej kwarcie – na 4:21 do końca spotkania goście rzucili zaledwie 54 oczka. Albatrosy – 31 więcej, jak zwykle dominując rywala skutecznością zza łuku. Ponitka swoje pierwsze trafienie z gry zanotował, gdy na parkiecie był już wspomniany Machowski. 

Skończyło się na wyniku 94-65 i meczu bez żadnej historii. Pędzę na urodzinowe drinki, coś trzeba mieć z tego życia. 

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet