TRWAJĄ ZAPISY NA KOSZYKARSKIE FERIE Z FILIPEM DYLEWICZEM
Anwil mocno ruszył do ataku już od pierwszych minut – włocławianie świetnie dzielili się piłką i w ciągu 5 minut zdobyli 19 punktów. W samej pierwszej kwarcie trafili pięć razy zza łuku, z czego dwukrotnie Phil Greene. Zawodnicy Keravnosa zdawali się być nieco zaskoczeni wysokim tempem gry, jakie narzucił Anwil.
W początkowych minutach jedyne udane akcje gości to były te najprostsze – 1 na 1 z atakiem obręczy. W taki właśnie sposób punktował Remy Abell, ale i tak jego zespół tracił po 10 minutach do włocławian 12 punktów. W drugiej kwarcie swój moment miał Szymon Szewczyk, dla którego było to ostatnie spotkanie w Anwilu, a być może nawet w karierze. Nie udało mu się co prawda w tym wejściu skutecznie przymierzyć z dystansu (0/2), ale za to „Szewcu” nakrył w kontrze czapką jednego z rywali.
Gospodarze kontrolowali grę. Kapitalne asysty zaliczał Kamil Łączyński, a w pewnym momencie przyspieszył także Lee Moore, który męczył obronę rywala wjazdami na prawą rękę. Włocławianie na przerwę schodzili z zaliczką 17 punktów. Mogła być jeszcze większa, gdyby nie indywidualne akcje Ousmana Krubally’ego, którego punkty spod kosza pozwalały Cypryjczykom zachować nadzieje przed drugą połową.
Anwil grał twardo i z dużą koncentracją, co nie było dotychczas regułą w tym sezonie. Ale też ze sporym luzem. W trzeciej kwarcie obaj rozgrywający klubu z Włocławka (Moore i Łączyński) rozkochali się w grze z Josipem Sobinem, do którego posyłali efektowne podania – bez patrzenia czy między nogami obrońcy.
Keravnos nie miał na to kompletnie odpowiedzi. Sobin już po 30 minutach miał na koncie 16 punktów, a Anwil prowadził 66:44. Końcówka tej części gry należała już w tym razem w pełni do Szewczyka, który na sam koniec zaaplikował rywalom trójkę o tablicę. W sumie Szymon trafił z dystansu trzykrotnie. Niestety nie miał możliwości kontynuowania serii, bowiem zszedł z parkietu z kontuzją. Wyglądało na to, że odnowiły mu się problemy z barkiem.
Mecz w tym momencie był niż jednak rozstrzygnięty, a trener Przemysław Frasunkiewicz mógł dać trochę więcej minut niż zazwyczaj zawodnikom drugiego planu. Na boisku przy +30 na tablicy pojawił się Bartosz Łazarski, który już w pierwszej akcji popisał się ładnym minięciem i wymuszeniem faulu. To także jego trójka ustaliła wynik spotkania na 92:63.
TRWAJĄ ZAPISY NA KOSZYKARSKIE FERIE Z FILIPEM DYLEWICZEM