Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Aleksandra Samborska: Czy Angel Nunez i Dusan Miletić zdominują pierwszą rundę playoff w PLK niczym Karl-Anthony Towns i Rudy Gobert w NBA? Oni przyłożyli rękę do wyrzucenia z playoff 4:0 Phoenix Suns z Kevinem Durantem i Devinem Bookerem, na wasz Śląsk też czeka wymagający rywal – Stal Ostrów Wielkopolski.
Angel Nunez: Jeżeli tylko utrzymamy koncentrację, a na boisku pokazywać będziemy pełen wachlarz swoich możliwości, w tej serii naprawdę może się wiele wydarzyć! „Dule” (Dusan Miletić – przyp. red.) jest jednym z moich najlepszych kumpli z drużyny. Spędzamy razem wiele czasu, więc nasze zrozumienie buduje się również poza boiskiem. Zdecydowanie musimy tylko podnieść poziom energii, z którym rozpoczynamy mecze. I żeby była jasność – mówią tu o wysiłku całej drużyny, a nie o pojedynczych koszykarzach czy jakichś duetach. Jeśli konsekwentnie napędzamy się na boisku jako zespół, zazwyczaj realizujemy założenia i trzymamy wynik. Tak było chociażby w przypadku ostatniego wygranego meczu w Sopocie.
Śląsk się rozkręca, a wspomniany KAT rozgrywa ze swoimi Timberwolves fantastyczny sezon. Za chwilę rozpoczną walkę o awans do finału Zachodu. Poznaliście się w reprezentacji Dominikany, prawda?
Tak, to świetny kumpel z zespołu, ale nade wszystko – niesamowity, wręcz doskonały koszykarz. Ostatnio latem, podczas zgrupowania kadry, oglądając co robi, uświadomiłem sobie, że jest różnica między zwykłymi koszykarzami z NBA a tym gościem. On po prostu gra na poziomie zawodnika, których w drafcie wybiera się z jedynką. Na pewno zapisze się w historii NBA. Pamiętam do dziś jak graliśmy mecz towarzyski z Kanadą i KAT niemal w pojedynkę po prostu zjadł rywali, którzy w rotacji mieli 9 graczy z NBA. Na niego to było za mało. Wchodził na boisko na 2 minuty i jak na zawołanie rzucał im 12 punktów. To było czyste szaleństwo.
Ego ma proporcjonalne do statystyk?
Absolutnie nie! Wielu spośród najlepszych koszykarzy NBA to w prywatnych relacjach fajni, normalni goście. Żeby wejść na ten poziom sportowy potrzebujesz niesamowitego talentu, ale ponad to jeszcze bardziej – wytężonej, ciężkiej pracy. Żelaznej dyscypliny i dobrego prowadzenia się poza boiskiem. Procentuje także to, że jeśli jesteś fair w stosunku do innych. Wtedy i oni czują się przy tobie komfortowo.
Karl-Antony dokładnie taki jest. Znajomość z nim przekroczyła moje oczekiwania. Ostatniego lata spędziliśmy razem wiele czasu. Fantastyczny gość, od którego w kadrze chcesz i, przede wszystkim, możesz się uczyć.
Jak wysoko sięgają ambicje reprezentacji Dominikany?
Oczekiwania ze strony związku i kibiców są ogromne, a my ogrywamy już drużyny z wysokiej półki i pniemy się w górę w rankingu FIBA (Dominikana zajmuje w nim 19. miejsce, dla porównania – Polska jest 15. – przyp. red.). Ostatnia dekada była dla nas przełomowa. Naszym najbliższym celem jest awans do igrzysk w Paryżu. W lipcu 2024 udział weźmiemy w bardzo mocno obsadzonym turnieju kwalifikacyjnym w Grecji. Byłby to pierwszy występ w igrzyskach dla koszykarzy z Dominikany w historii. Niezależnie od obrotu spraw w wakacje, pchamy dominikańską koszykówkę do przodu. Na wyspie też jest coraz popularniejsza. Aspirujemy do tego, by pod tym względem rywalizować z naszym siatkarkami, które są niesamowite.
Sportem narodowym na Dominikanie jest i pewnie pozostanie jednak baseball. W MLB (najważniejsza amerykańska liga baseballu – przyp. red.) jesteśmy drugą najliczniejszą narodowością po Amerykanach, a jako reprezentacja w międzynarodowym rankingu zajmujemy obecnie pierwsze miejsce.
Ty już urodziłeś się w USA. Tak naprawdę czujesz się bardziej Amerykaninem czy Dominikańczykiem?
I tym, i tym. Urodziłem się i dorastałem w Nowym Jorku, do którego najpierw wyemigrował tata, a następnie ściągnął mamę. Moim pierwszym językiem jest hiszpański, choć w domu mieszamy go z angielskim. Spośród wszystkich mniejszości, które zamieszkują NYC nasza – mam tu na myśli szeroko pojętą społeczność Latynosów pochodzenia portorykańskiego lub dominikańskiego – jest zdecydowanie największa. Jest nas więcej niż Azjatów, czy Polaków. Cała okolica Washington Heights i północny Manhattan to nasze rewiry.
Dominikana jest niesamowitym miejscem. Cudowne plaże, widoki, kuchnia no i muzyka: reggaeton, merengue, bachata i dembow. Bachatę w domu zawsze włącza moja mama, także nie dość, że mam ją we krwi, to jeszcze od dziecka musiałem tańczyć. Ten ostatni styl oddaje dziś bardzo klimat dominikańskich ulic. Tuż przed meczami, żeby się odpowiednio nakręcić, słucham czasem Eladio Carriona, Bad Bunny’iego czy Myke’a Towersa.
Zasadniczo do sportu potrzebuję jednak nieco spokojniejszych rytmów. One pomagają mi skierować uwagę na tym, co przede mną.
Przed Tobą i Śląskiem seria z szalenie wymagającą Stalą. Wystarczy wam sił? Ławka Śląska wydaje się być dość krótka…
A moim zdaniem zawodnicy spoza pierwszej piątki mogą dać nam wiele! Daniel Gołębiowski to gracz, który potrafi dobrze „wejść w mecz” właśnie z ławki. Art jest niesamowitym koszykarzem z olbrzymim doświadczeniem euroligowym. „Z”, czyli Mateusz Zębski, to silny fizycznie koleś, który zapewnia nam wiele cennych minut. Mówimy tu o gościach, którzy potrafią grać w koszykówkę. Pod względem talentu, rozumienia koszykówki i sił nasza drużyna jest naprawdę mocna. Teraz musimy tylko udowodnić to w serii, grając razem, dla siebie i pamiętając o tym, czego oczekuje od nas trener.
Co zmieniło się wewnątrz drużyny po przyjściu Miodraga Rajkovicia?
Trener Rajković zadbał o to, byśmy trzymali się ściśle określonych zasad w defensywie. Pilnuje też tego, by gracze znali swoje przestrzenie w ataku wynikające ze spacingu i ruchu piłki. Jest świetny pod tym względem. Odkąd przyszedł wiele się ustabilizowało.
Twoja gra stabilna jest przez cały czas. Widzimy cię w wielu miejscach i rolach. Która pozycja jest twoją naturalną?
Dorastając grałem dużo na obwodzie, ale dziś odnajduję się tam, gdzie jestem potrzebny. Mogę odpalić zza łuku, czy postawić zasłonę, by ktoś inny mógł trafić trójkę. Potrafię zebrać piłkę i odrzucić ją obrońcy. Jestem skrzydłowym, który dobrze czuje się w wielu miejscach boiska, grając dla drużyny.
Zespołowa koszykówka to na pewno styl dominujący w Europie. Masz porównanie z zawodowymi rozgrywkami za oceanem, np. w Portoryko. Jakie widzisz różnice?
Tam gra się o wiele więcej izolacji, inne jest też tempo. Jako obcokrajowiec zazwyczaj masz oddawać dużo rzutów i utrzymywać zdobycze punktowe na wysokim poziomie, by drużyna wygrywała.
Jasne, drużyny na topowym, europejskim poziomie mają gości, którzy indywidualną akcją zrobią potężną różnicę, ale nie na tym bazuje atak. Takie rzeczy oglądamy w newralgicznych końcówkach, a nie przy okazji wyrywkowych posiadań w środku meczu.
Koszykówka bywa różna. Na przestrzeni lat zetknąłem się z jej rozmaitymi odmianami, ale z każdej czerpałem przyjemność i doświadczenia. Trzeba pamiętać, że playbook to jedno, ale równie wiele zależy od wyćwiczonych, indywidualnych umiejętności, fizycznego przygotowania, czasu spędzonego na siłowni. Również tego poza sezonem. Trzeba pracować nad szybkością i wytrzymałością oraz dbać o sprawy pozaboiskowe. Jeśli te rzeczy naprawdę ze sobą współgrają, odnajdziesz się w różnych ligach. Dla przykładu: taki Kyle Guy w Panathinaikosie a Kyle Guy na Teneryfie, niby ten sam facet, a jakby dwóch różnych zawodników.
Do koszykówki w Polsce przekonał cię podobno stary znajomy…
Faktycznie, rozmawiałem z Przemkiem Karnowskim zanim podpisałem kontrakt ze Śląskiem. O życiu tutaj opowiadał w samych superlatywach. Musiałem bazować na jego opinii, bo to jedyny Polak, którego znałem przed przyjazdem do Wrocławia. Miał rację! Wrocław to niesamowite miasto, a co do samej ligi to jeśli teraz ktoś zadzwoni z pytaniami o PLK do mnie – zdecydowanie będę ją polecał. Mocna konkurencja, dużo dobrego grania, poważne sportowo organizacje i coś co nakręca nas, sportowców najbardziej – rywalizacja. W każdym meczu!
Z Przemkiem Karnowskim graliśmy razem w Gonzadze. Świetny gość! Szkoda, że nie może być już aktywny jako zawodnik, miał idealne parametry do siłowej gry pod koszem i bardzo dużo widział. Skończyłem grę w NCAA rok przed nim, razem dotarliśmy do fazy Elite Eight w trakcie March Madness. Mamy mnóstwo świetnych, wspólnych wspomnień.
O świetne wspomnienia dla wiernych kibiców Śląska walkę rozpoczniecie już w piątek. Jak idą przygotowania do ćwierćfinału? Rywala znacie, a ty na jego tle zdążyłeś już wypaść w tym sezonie całkiem nieźle…
Przygotowania idę pełną parą. Ostrów ma wielu utalentowanych graczy, czujemy do rywala duży szacunek, bo to naprawdę mądry team. Naszą siłą też jednak staje się właśnie, prowadzony przez obecnego trenera, zespół. Zawiązały się fajne relacje. Plan gry w serii ze Stalą już mamy, teraz trzeba się go tylko konsekwentnie trzymać, byśmy w ostatecznym rozrachunku okazali się po prostu lepsi.
Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
5 komentarzy
dziwne, że nikt nie zauważył, że to nieetyczne… sprowadzanie zawodników na play-offy. Nieetyczne względem Stali, ale i względem tych zawodników Śląska, co miejsce w play offach wywalczyli….
Przecież nie został sprowadzony na playoffy, tylko dużo wcześniej. Co to za komentarz??
Czyli Stal również powinna rozwiązać kontrakty z Gielo i Beliauskasem, którzy dołączyli na koniec okienka transferowego?
No i Marcin ugotowany.
Ostatni raz z etyką spotkałem się w szkole średniej. W biznesie ani takie pojęcia ani wartości nie istnieją. Zresztą w dzisiejszym świecie coś takiego jak etyka i wartości też odchodzą w zapomnienie.