Trener Arkadiusz Miłoszewski znowu namieszał w pierwszej piątce, gdyż od początku meczu do gry został desygnowany Krzysztof Kempa – etatowy rezerwowy w poprzednich meczach. W meczu z Włochami duet podkoszowy Kempy z Jakubem Szumertem świetnie funkcjonował, zatem ten ruch był naturalny.
Pierwsza kwarta zaczęła się fatalnie, Słoweńcy byli bardzo agresywni w obronie, przez co Polacy w otwierających mecz 10 minutach popełnili aż 8 strat. To wszystko złożyło się na świetny początek rywali i ich prowadzenie aż 25:7. Ta sytuacja poniekąd ustawiła spotkanie, gdyż nasza kadra nerwowo starała się jak najszybciej odrabiać straty.
Spokój, przede wszystkim w ataku, nadszedł dopiero w drugiej kwarcie, w której Polacy wrócili do gry po – o dziwo – celnych rzutach dystansowych Anthony’ego Wrzeszcza i Antoniego Siewruka.
Początek trzeciej kwarty to świetna dyspozycja Polaków w obronie. Zmiana obrony pick&roll na switch była ruchem mistrzowskim naszego sztabu szkoleniowego. Warto dodać, że Słoweńcy pierwsze punkty zdobyli dopiero w 6 minucie tej części gry! W ataku szalał Wrzeszcz, ale swoje punkty dorzucili zarówno Szumert, jak i Maksymilian Wilczek.
Końcówka meczu to prawdziwa wojna nerwów, podczas których najtrudniej pokazać indywidualne umiejętności, jak i uniknąć błędów. 55 sekund przed końcem kluczową ofensywną zbiórkę zaliczył Szumert, a gdy piłka trafiła do Wrzeszcza, ten rzutem z dystansu wyprowadził Polskę na 3-punktowe prowadzenie (70:67).
Po time-oucie Słoweńcy zaliczyli kolejna stratę, ale Polacy tego nie wykorzystali i dodatkowo faulowali. Na linii rzutów wolnych stanął lider naszych przeciwników Urban Klavzar i przy niezbyt przyjemnym akompaniamencie hali trafił oba wolne. Szybko jednak odpowiedzieliśmy – skutecznie rozbiliśmy agresywną obronę Słowenii na całym parkiecie i spod kosza zapunktował Kuba Piśla.
W kolejnej akcji Klavzara pochopnie na 9. metrze sfaulował Jakub Andrzejewski, a Słoweniec ponownie trafił oba wolne. Polska prowadziła 72:71 na 20 sekund przed końcem regulaminowego czasu. Wtedy jednak nastąpił nasz dramat. Po przerwie na żądanie nie potrafiliśmy wyprowadzić piłki spod własnego kosza, z czego skrzętnie skorzystał Matija Samar i wyprowadził Słoweńców na prowadzenie (72:73).
Po ostatnim time-oucie trenera Miłoszewskiego, niecelny rzut za 3 oddał Andrzejewski, piłki nie był w stanie dobić po ofensywnej zbiórce Szumert. W taki sposób nagle prysły nasze marzenia o medalu na ME U-20.
Po przegranej zagramy o miejsca 5-8. Tak wysoko w historii mistrzostw Europy do lat 20 też jeszcze nigdy nie byliśmy. Przed rozpoczęciem turnieju wzięlibyśmy to oczywiście w ciemno, ale po czwartkowej porażce w naszej ekipie czuć będzie zapewne głównie żal i poczucie straconej szansy.
Oby udało się je szybko przełamać i powalczyć w następnych spotkaniach o kolejne zwycięstwa. W sobotę Biało-Czerwoni zagrają z Czechami, najprawdopodobniej o godz. 15.30.
Pełne statystyki z meczu Polska – Słowenia
4 komentarze
przy całym szacunku Panie trenerze time out w końcówce wziął Pan dla Słoweni bardzo poważny błąd jak na szkoleniowca z takim doświadczeniem!!!
Nie rób nic, będzie nic….co nie oznacza że się z Tobą nie zgadzam. Jednak to jest kolejne doświadczenie dla Miłoszewskiego, w jego drodze do doskonałości
Zawodnik podał w gąszcz 3 Slowencow i jednego Polaka pod własną obręczą.
Nie rozumiem również braku przemieszczania się zawodników po lini końcowej. To jest dopuszczalne. Robi to akurat Mazurczak z klubu Miłego ale najwyraźniej jest to jego własną inicjatywa skoro młodzi tego nie robią.
Nie było zasłony a to raczej my mieliśmy przewagę siły a Słowenia szybkości więc rozbieganie się było gorsza opcją.
Szkoda! Ale kilka doświadczeń więcej od poprzednich u-20 też powinno procentowac. Teraz rozchodzi się o to żeby młodzi wybierali kluby z głową bez przerostu ego.
ta strata przy wyprowadzaniu piłki i w efekcie dwa punkty na zwycięstwo będą się śniły niektórym jeszcze długo…
a była szansa żeby skopać tylki balkanczykom…