Strona główna » Zza Szyby: Trefl w sześciu prawie ograł mistrza
PLK

Zza Szyby: Trefl w sześciu prawie ograł mistrza

0 komentarzy
Bardzo dobry, bardzo wyrównany mecz o Superpuchar Polski, na końcu którego mieliśmy spektakularne rzuty. Trefl grając w sześciu prawie ograł Kinga – zaimponowali rozgrywający, a rozczarowali Polacy przechwycenia ze Słupska. Mazurczak i Meier dalej zimnokrwiści, a Udeze i Dunn jeszcze niepoukładani.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Piotr Karolak: „Miły” już nie tak miły. Trefl może zagonić Anwil do narożnika – czytaj TUTAJ>>

To był fajny mecz!

Bardzo mi się ten mecz podobał. Nie był męczący, miał tempo i sporo celnych rzutów, były także indywidualne popisy i świetne historie, jak ta Kacpra Borowskiego. Spotkanie skończyło się po dwóch wielkich rzutach, dwóch bardzo trudnych rzutach – taka kombinacja skutecznych zagrań w ostatnich sekundach naprawdę nieczęsto ma miejsce.

Do nazwania tego meczu widowiskiem zabrakło jednak atmosfery – frekwencja lokalesów rozczarowała, a po i tak skromnych fanbase’ach Trefla i Kinga raczej nie było co się spodziewać najazdu na Sosnowiec w środku tygodnia. Szkoda.

Kurs na zwycięzcę tego meczu (który przez wiele dni był wyższy na Trefla) wepchnął mnie trochę w typ na sopocian. Cóż, było blisko. Mam nieodparte wrażenie, że największą słabością Trefla znów była za krótka ławka, czyli to samo co zabiło tę drużynę na finiszu poprzedniego sezonu. Do Sosnowca nie pojechali Błażej Kulikowski i Szymon Tomczak, co oznaczało, że trener Żan Tabak został z ośmioosobowa rotacją. W obecnych czasach oznacza to, zwłaszcza w meczu przeciwko tak mocnej drużynie jak King, że wszyscy muszą zagrać naprawdę dobre zawody by myśleć o wygranej.

Słupsk nie dojechał

No i tu wpadamy na występy ex Czarnych, czyli Mikołaja Witlińskiego i Jakuba Musiała. Pierwszy uwziął się na pobicie rekord w najszybszym wyfaulowaniu się, a drugi zdawał się być mocno stremowany – proste straty, brak odwagi i bezczelności dla niego charakterystycznej aż rzucał się w oczy. Obaj złożyli się na 0/4 z gry. W sumie „pomagali” zespołowi przez 22 minuty.

Odmieniony bratanek

Z punktu widzenia Trefla wielka szkoda, że tylko sześciu graczy stawiło się do gry. Nikt raczej z tej szóstki nie zawiódł, a wręcz kilku zaskoczyło, jak Benedek Varadi i Paul Scruggs, po których takiej skuteczności i tak wielu punktów raczej nikt się nie spodziewał.

Varadi z przestraszonego rywalizacją z Mateuszem Ponitką reprezentanta Węgier, w miesiąc przeobraził się w lidera Trefla, który na parkiecie podejmował praktycznie same dobre decyzje (1 strata, 7/13 z gry). Scruggs za to to wielka niewiadoma, ale z tego „niezeskautowania” dobrze korzystał – kolejne drużyny raczej lepiej będą się zabezpieczać przed jego wjazdami na kosz. Niemniej ciekawy gracz, trzeba się przyglądać.

Licencja na wygrywanie

Do Kinga coraz bardziej pasuje mi stwierdzenie o Niemcach w futbolu. Parafrazując, koszykówka to taka gra, w której 10 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywa King. Szczecinianie mają patent na wygrywanie, zwłaszcza po zaciętych końcówkach.

Tony’emu Meierowi i Andy’emu Mazurczakowi ręce nie drżą i jak pokazał środowy mecz, nic w tej kwestii się nie zmieniło. Obaj złożyli się na 6 trójek i 30 punktów – może nie aż tak dużo, ale w jakich momentach! No i kolejny weteran, Michał Nowakowski, dalej nie chce się zestarzeć.

Dwa wyzwania trenera

Tak jak to spotkanie utwierdziło mnie w przekonaniu o świetności weteranów Kinga, tak też dodało nieco wątpliwości przy nazwiskach młodych Amerykanów. Jhonathan Dunn wygląda, jakby zaczynał iść drogą wydeptaną przez Bryce’a Browna. Póki co przypomina tę pierwszą wersję MVP Finałów, czyli niepokornego strzelca, którego wielu będzie niedługo zwalniać. Pytanie otwarte jednak jest takie – czy zajdzie tam gdzie Brown? Kto jak nie trener Arkadiusz Miłoszewski może dotrzeć do tego zawodnika?

Do Morrisa Udeze także trzeba jeszcze dotrzeć, ale tu potencjalnie widzę większe kłopoty i nie chodzi wcale o charakter środkowego Kinga. Udeze jest dość surowy (w końcu to debiutant), mocno bazuje na fizyczności, ale właśnie tej fizyczności może mu czasem brakować, zwłaszcza w europejskich pucharach. Jeśli opcją zapasową jest gra z Tonym Meierem i Kacprem Borowskim jednocześnie, to można się nieco obawiać o strefę podkoszową Kinga.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet