„To tylko Finowie” mógł ktoś pomyśleć i bardzo szybko się zdziwić. Goście z Karhu, nawet jeśli bez wielkich gwiazd w składzie, pokazywali poukładany basket, twardo bronili i trafiali rzuty z licznych otwartych pozycji (7/16 za 3 do przerwy). Zaczęli od prowadzenia 18:10, a w połowie drugiej kwarty – przy wymownym milczeniu Hali Mistrzów – prowadzili już nawet 42:26.
Anwil wziął się jednak w garść w obronie, a w ataku różnicę zaczęli robić jego amerykańscy strzelcy. Najpierw izolacje dla Josha Bostica, później trafienia Phila Greene’a dały gospodarzom serię 17:4.
Greene trafił efektownego buzzera równo z syreną na przerwę i polski zespół po 1. połowie przegrywał tylko 43:46.
W drugiej części atak Anwilu rozpędził się na dobre. Kolejne dwie trójki trafił Greene’a, 5 punktów z rzędu zdobył, odważnie grający, Marcin Woroniecki. Włocławianie wyszli na prowadzenie, było 58:53. W trzeciej kwarcie zdobyli aż 30 punktów.
Na 4 minuty przed końcem był jeszcze remis 79:79, ale w decydujących momentach inicjatywę zaczęli przejmować Finowie. Anwil próbował ratować sytuację trójkami (Petrasek, Nowakowski, Bostic), ale żadna z nich nie wpadła do kosza. W ostatnich sekundach niemoc przełamał jednak niesamowity Greene – trafił z dystansu, a po przechwycie Anwilu zaliczył w dodatku jeszcze akcję 3+1 i dał gospodarzom prowadzenie 88:87 na 7 sekund przed końcem.
W najważniejszej akcji meczu obrona Anwilu (niedobra przez większość meczu) koszmarnie się pogubiła i pozwoliła Karhu na prosty rzut spod samego kosza.
Zespół z Włocławka zaczyna więc rywalizację w pucharach od bilansu 1-1. Za tydzień na własnym parkiecie zagra z węgierskim Egis Kormend i musi wygrać, jeśli chce liczyć się w rywalizacji o wyjście z grupy.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
1 komentarz
Kolejne dwie trójki trafił Greene’a, 5 punktów z rzędu zdobył, odważnie grający, Marcin Woroniecki. Włocławianie wyszli na prowadzenie, było 58:63.
Czy wy w ogole czytacie swoje teksty? Gimnazjalisci mają mniejsze problemy z interpunkcją i są mniej niechlujni.