Przez pierwsze tygodnie sezonu można było się zastanawiać, jak to się stało, że Terence Ferguson wylądował w NBA i rozegrał tam tyle spotkań. W starciu z Treflem dostaliśmy jednak pierwszą próbkę jego możliwości – chudziutki Amerykanin w pierwszej kwarcie zdobył 11 punktów, trafiał rzuty z dystansu i latał nad obręczą, jak poniżej.
Całe GTK wyglądało w pierwszej połowie w ataku bardzo dobrze. W końcu udało się dogrywać piłki do Kamariego Murphy’ego (20 punktów i 10 zbiórek), a grę na rozegraniu poukładał debiutujący Earl Rowland. 39-latek wyglądał pod względem fizycznym dobrze i z punktu widzenia porządku na parkiecie jaki wprowadzał, Troy Franklin może tracić minuty.
Gliwiczanie zdobywali sporo punktów, ale też w gazie był Trefl, który trafiał tego dnia z dystansu przy 41% skuteczności. Transfer Garretta Nevelsa wygląda póki co świetnie – Amerykanin zdobył tym razem 19 punktów, zebrał 7 piłek i rozdał 5 asyst. Można powiedzieć, że był najlepszym zawodnikiem na parkiecie, choć poważnym kontrkandydatem był Michał Kolenda, który miał gorącą rękę niczym brat kilka dni wcześniej. Kolenda zdobył 24 punkty trafiając przy tym 5 trójek z 7 prób.
Trefl w drugiej połowie przejął już zdecydowanie inicjatywę i wypracował sobie dwucyfrową przewagę. GTK starało się podgryzać, aktywny był Filip Put chociażby (14 oczek), ale sopocianie za każdym razem odpowiadali.
Trefl wyszukiwał przewagi na parkiecie i skutecznie je wykorzystywał – ekspertem w tej kwestii był oczywiście Jarosław Zyskowski, który dołożył 15 punktów. Ostatecznie Trefl wygrał 92:82, choć przewaga gości była większa przez większość ostatniej części gry – szybkie trójki i nacisk na całym parkiecie pozwoliły na częściowe zniwelowanie strat.
