Strona główna » Wojciech Michałowicz: Drużyny, dla których zarywam noce

Wojciech Michałowicz: Drużyny, dla których zarywam noce

0 komentarzy
Grają najefektowniej. Zdobywają najwięcej punktów. Wygrywają najczęściej. Doprawdy, Boston Celtics imponują. Ale co zrobić? Są trzy drużyny, których mecze oglądam w tym sezonie chętniej.

Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>

Totalna ofensywa, rzuty za trzy w kontrze, w trzeciej-czwartej sekundzie trwania akcji, rzuty za trzy tuż po zbiórkach ofensywnych – w drugiej sekundzie? Fascynujące!

Żelazna defensywa ryglująca przed rywalami drogą do oddawania rzutów z pomalowanego, imponujące przeciskanie się na zasłonach a’la Davion Mitchell, bloki z pomocy w stylu Mylesa Turnera? Fascynujące.

NBA fascynuje mnie niezmiennie – dopiero od 35 lat. Od dzisiaj swoją pasją będę się z Wami dzielił z tych łamów. Pierwszy ranking dotyczy pierwszych 20 meczów. Będą kolejne. I mecze, i rankingi.

A zatem – które drużyny w trwającym sezonie mnie, póki co, nie pozwalają mi się dobrze wyspać?

1. Sacramento Kings (11 zwycięstw – 9 porażek, średnio 119,9 pkt na mecz)

Aż przyjemnie spojrzeć na to, jak pięknie kalifornijską maszynkę do zdobywania punktów naoliwił Mike Brown. Showtime nowego typu to świadomy wybór szefów klubu, którzy namówili do niego trenera. Został dokonany już przed pierwszym meczem sezonu. To styl, którego Brown nie porzucił mimo kompletu porażek w czterech pierwszych meczach sezonu.

Nikt na Zachodzie nie zdobywa tylu punktów, co Kings, a w całej NBA lepsi pod tym względem są tylko Celtowie. 

Porywający styl gry Kings – choć wciąż daleki od zbilansowanej koszykówki 2-way i oryginalnego Showtime z lat 80. – oparty jest na najlepszej w lidze kontroli własnej deski oraz wysokiej skuteczności rzutów. A także na szybkim tempie gry. Tylko Lakers, Warriors i Pacers forsują je w tym sezonie mocniej.

Trójki oddawane w kontrze to dla ekipy Browna chleb powszedni. Lider Kings De’Aron Fox naprawdę imponuje. Szczególnie akcjami kończonymi rzutami za 2 punkty, często oddawanymi pięknym wysokim łukiem, po zasłonach. Ale nie tylko. Wszyscy przecież pamiętamy TEN rzut na zwycięstwo:

W biegiem trwania sezonu rywale będą się coraz lepiej uczyć gry przeciwko nowym Kings i może być im coraz trudniej o zwycięstwa. Ale na razie ich prosta filozofia – shooting, baby! – ewidentnie działa.

2. Indiana Pacers (12 – 9, tylko Warriors częściej zdobywają punkty po asystach)

W Indy już sam Bennedict Mathurin jest atrakcją co się zowie. Młody swingman to kandydat zarówno do nagrody debiutanta sezonu, jak najlepszego rezerwowego. Nieczęsty przypadek. Zachwyca zwłaszcza regularnością, nie tak częstą u pierwszoroczniaków – meczów z 20 i więcej punktami ma już w swoim dorobku aż jedenaście.

Mathurin wszedł do NBA z buta – trafia trójki z ponad 40-procentową skutecznością. Zresztą pod tym względem cały zespół Pacers zmienił się diametralnie. To nadspodziewanie pozytywny efekt pożegnania się z Malcolmem Brogdonem i postawienia na combo w pełnym znaczeniu tego słowa Tyrese Haliburtona. On jest na razie najlepszym asystującym NBA, a zespół zupełnie niespodziewanie czwartą siłą Wschodu.

Osobiście najbardziej zachwyca mnie jednak metamorfoza 26-letniego weterana Mylesa Turnera. Tej miary slasherem nie był chyba nigdy. Momentami zgłasza akces już nie tylko do gry w Lakers, ale wręcz – do udziału w konkursie dunków podczas All-Star Weekend 2023!

https://www.youtube.com/watch?v=8kNQ34suSwQ

Wow. To się ogląda!

3. Cleveland Cavaliers (14 – 8, druga najlepsza defensywa NBA)

Pierwszy mecz z Raptors przegrali, ale później Kawaleria wykonała imponującą szarżę – dziewięć kolejnych zwycięstw nie było dziełem przypadku. To był rewelacyjny efekt ustawienia 3-guards w wyjściowej piątce. Zupełnie nowy rozdział kariery w nowym zespole rozpoczął Donovan Mitchell. Tak w kwestii efektywności w obronie, jak i skuteczności rzutów za 3. Po raz pierwszy trafia ich ponad 40 procent. Z Dariusem Garlandem z miejsca stworzył jeden z najlepiej skomunikowanych tandemów obwodowych ligi.

Zespół z Ohio najbardziej imponuje mi graniem w rytmie mocno kontrolowanym, co wcale nie jest tak normalne dla tak młodych drużyn. No i to nastawienie na grę tak mocno inside. Tak w ataku, jak i – a może nawet szczególnie – w obronie. Tego typu gra charakteryzuje zazwyczaj drużyny bardziej doświadczone.

Żelazną dyscyplinę Cavs naprawdę warto obserwować. Tym bardziej, że może być jeszcze lepsza, skoro do gry wrócił właśnie Caris LeVert.

No i dla niego.

Tak, tę równie młodą co wyrachowaną Kawalerię naprawdę warto obserwować – jej natarcie tak naprawdę dopiero się rozpoczyna.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet