Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Świąteczny mecz w PLK skończył się zwycięstwem Legii we Włocławku, 76:74. Mała różnica punktów, dużo emocji, zacięta końcówka, sporo też szczęścia (decydująca zbiórka Michała Kolendy) – gdyby to spotkanie skończyło się odwrotnym wynikiem, nie byłoby zaskoczenia. Takie wnioski można było mieć po tym meczu.
Ja z tego meczu zapamiętałem jeszcze to, że był on praktycznie w całości rozegrany w stylu narzuconym przez Legię. Warszawianie mocno naciskając na kozłujących w obronie i agresywnie atakując 1 na 1 po drugiej stronie parkietu spowalniali grę. Non stop jakiś faul, rzuty wolne czy jakaś strata, po prostu przerwa w grze. Anwil w tym sezonie niszczył rywali, kiedy był w stanie złapać rytm, kiedy notował serię kilkanaście do zera.
Trójki, szybki atak, wsady – to napędzało grę włocławian, ale też pompowało pozytywną energię w zespół. Legia to Anwilowi zabrała. Zostały tylko popisy Victora Sandersa, które i tak prawie dały Anwilowi wygraną. Trener Wojciech Kamiński już przed meczem mówił, że musi się on odbyć na innych warunkach niż Anwil lubi, że trzeba grę spowolnić i że kontrola tempa będzie kluczem, żeby to spotkanie wygrać.
Jak widać, diagnoza słabych punktów ekipy z Włocławka i plan na mecz wypaliły – Legia jako pierwsza w tym sezonie pokonała Anwil. Jako pierwsza też zatrzymała ekipę Frasunkiewicza poniżej 78 zdobytych punktów.
Jak policzył Puls Basketu, z 15 rozegranych spotkań między drużynami prowadzonymi przez Wojciecha Kamińskiego i zespołami prowadzonymi przez Przemysława Frasunkiewicza, aż 11 padły łupem tych pierwszych. 11-4 to dużo, na tyle dużo, że można mówić o pewnym patencie „Kamyka” na drużyny Frasunkiewicza.
We wtorek także na wierzchu była koszykówka Kamińskiego i ewidentnie Anwil nie czuł się z tym komfortowo.
To już szóste z rzędu zwycięstwo Legii nad ekipą z Włocławka. Anwil dwukrotnie przegrał w poprzednim sezonie, a jeszcze wcześniej przegrał przecież serię półfinałową 0-3!
W sumie jest 7-1 dla warszawian od początku sezonu 2021/22, czyli od momentu kiedy rzeczywiście można mówić, że odpowiedzialności za wynik Anwilu spoczywa na barkach Przemysława Frasunkiewicza. Ten match up nie leży ewidentnie szkoleniowcowi zespołu z Włocławka.
Jakkolwiek składy Anwilu i Legii będą wyglądały za 4 miesiące – ekipa z Warszawy będzie najprawdopodobniej najmniej pożądanym rywalem w play off dla Anwilu.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>