Strona główna » Ten Start jest chyba naprawdę nie do ubicia! Wzruszający Tevin Brown wrócił i pomógł wygrać
PLK

Ten Start jest chyba naprawdę nie do ubicia! Wzruszający Tevin Brown wrócił i pomógł wygrać

1 komentarz
Niesamowity, momentami wręcz znakomity pierwszy mecz finału playoff PLK 2025! Start z bohatersko wracającym do Polski po pogrzebie bliskiej sobie osoby Tevinem Brownem w końcówce meczu odparł atak Legii i przerwał jej serię 12 kolejnych wyjazdowych wygranych. Ekipa z Lublina prowadzi w serii o złoto 1:0. Kolejny mecz w środę ponownie w hali Globus.

Czasy, gdy trybuny hali Globus świeciły podczas meczów koszykarzy Startu pustkami minęły. Miejmy nadzieję, że bezpowrotnie. Poniedziałkowy finał Orlen Basket Ligi mimo późnej pory ściągnął na trybuny prawie 3.5 tysiąca widzów.

Nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że po tym co zobaczyli w środę ten tłum fanów koszykówki się nie powiększy.

Start wygrał swój pierwszy, historyczny mecz finałowy w dramatycznych okolicznościach. Ostatecznie dzięki dwóm celnym rzutom wolnym, które z zimną krwią na punkty nieco ponad 3 sekundy przed końcem zamienił Courtney Ramey (15 punktów i 5 asyst). Wcześniej bohaterem lubelskich kibiców był Ousmane Drame, który do 20 punktów dołożył też 9 zbiórek i 3 bloki. Drużyna w trakcie jego niemal 30 minut gry była w tym wyrównanym meczu lepsza od Legii aż o 18 punktów.

Czy ktoś jeszcze po tym meczu pamięta, że to Mate Vucić przystępował do walki o złoto z opinią największego dominatora podkoszowego playoff 2025? W poniedziałek Chorwat zdobył po 8 punktów i zbiórek, ale przy środkowym Startu wypadł po prostu blado.

– Musimy popracować nad lepszym czytaniem akcji dwójkowych Drame z Manu Lecomte’em – przyznawał trener Legii Heiko Rannula.

Jego zespół przegrał po jego wodzą po raz pierwszy w PLK w hali rywali, nie wykorzystując szansy wykorzystania zmęczenia Startu, który raptem dzień wcześniej nad ranem wrócił do Lublina z piątego meczu półfinałowego w Sopocie. Legia momentami grała jednak w Lublinie naprawdę dobrze, kilkukrotnie odpowiadając na ciosy zadawane przez gospodarzy. 21 punktów zdobył Andrzej Pluta jr (4/9 za 3), a 16 drugi z obwodowych liderów gości Kameron McGusty (także 8 asyst i 5 zbiórek), który w końcówce był o włos od zapewniania swojej drużynie wygranej. Niemal nieomylny – pomijając straty – był też Aleksa Radanov (14 punktów, 5/5 z gry).

Jeśli ten mecz miał być dopiero zapowiedzią tego, co może nas czekać w tym finale – to apetyty mamy solidnie zaostrzone.

To tyle, jeśli chodzi o sport.

Prawdziwym bohaterem poniedziałkowego meczu był jednak Tevin Brown. 14 z 19 punktów zdobył już do przerwy, miał także 6 zbiórek i 3 asysty.

Jednak nie o statystyki – choć świetne! – tu chodziło.

Brown opuścił półfinał nr 5 w Sopocie, ale wrócił jak najszybciej tylko mógł z USA po pogrzebie bliskiej mu osoby.

Wylądował w Polsce dopiero w dniu pierwszego meczu finałowego.

W drugiej oddychał rękawami, ale pomógł drużynie wygrać – wychodząc na boisko niemal prosto z samolotu, spędził na nim 27 minut.

Zanim kilkanaście minut po meczu usłyszał pytania od dziennikarzy, czekając zmęczony pod salą konferencyjną usłyszał dwa słowa od swojego trenera: thank you.

Tak, finał playoff 2025 może zostać zapamiętany jako finał im. Tevina Browna.

Kolejny mecz już w środę, ponownie w Lublinie. Póki co ten Start naprawdę wygląda na taki nie bo ubicia!

1 komentarz

Roman G 10 czerwca 2025 - 05:49 - 05:49

brawo start, bez Karolaka tak podeptać ległe to szacunek

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet