LeBron, Curry, Giannis i Sochan na żywo! Leć na mecze NBA do Los Angeles i San Antonio >>
Kontuzja Damiana Kuliga bardzo mocno komplikuje sytuację zespołu z Ostrowa. Jakościowego zastępcę będzie piekielnie ciężko znaleźć, utrudniona będzie przebudowa na obwodzie, a o uzupełnieniu polskiej rotacji można wręcz zapomnieć.
Poniżej cztery powody, dlaczego kapitan Stali jest nie do zastąpienia.
Jakość zawodnika
Rynek wolnych agentów jest bardzo ubogi. Zresztą Stal wie chyba o tym najlepiej, bo od kilku tygodni, a pewnie już nawet miesięcy, stara się wzmocnić zespół – bez sukcesów. Znalezienie więc zawodnika o tak szerokim wachlarzu umiejętności ofensywnych jak Damian Kulig wydaje się być misją z góry skazaną na niepowodzenie. Polski środkowy potrafi rozciągnąć grę, świetnie funkcjonuje w pick and rollu, gra tyłem do kosza nie jest mu także obca, a do tego zawsze był mocny na ofensywnej desce.
Podkoszowych o takim profilu właściwie w PLK nie ma. Może jedynie Aric Holman z Legii Warszawa jest w stanie te wszystkie rzeczy na parkiecie robić równie efektywnie. Taki zestaw umiejętności będzie więc nie do odtworzenia nawet przy najszczerszych chęciach sztabu Stali. Mówimy przecież o szukaniu zastępstwa dla zawodnika, który w zeszłym sezonie bardzo długo był na podium wyścigu po MVP rundy zasadniczej, o filarze ofensywy zespołu z Ostrowa.
Nawet jeśli Kulig w tym sezonie grał słabiej niż rok temu, to i tak jakość jaką wnosił na parkiet, doświadczenie, były momentami nieocenione.
Polska rotacja
Jeśli więc na znalezienie na rynku transferowym zawodnika, który wskoczyłby w buty Damiana dajemy kilka procent szans, to już na uzupełnienie rotacji podkoszowej graczem z polskim paszportem nie dajemy właściwie żadnych (ta opcja odjechała wraz z kontekstem Geoffreya Groselle’a w Treflu Sopot).
Kontuzja Kuliga znacząco osłabia Stalówkę w kwestii polskiej rotacji. Zespół z Ostrowa pewnie będzie zmuszony dokończyć sezon zestawem Brembly-Chyliński-Załucki-Sewioł-Sulima. Każdy z tych graczy, oprócz pierwszego, który prezentuje równy, dobry poziom, miał jakieś epizody, ale ciężko brać ich pod uwagę na poważnie w kontekście dużych minut w najważniejszych momentach sezonu. Mówimy przecież o weteranach po kontuzjach lub graczach z bardzo małym doświadczeniem na tym poziomie. Wszystko więc zawiśnie nią Bremblym.
Przebudowa drużyny
Można powiedzieć, że mniej więcej od listopada na gorącym krześle w Ostrowie siedzi Rodney Chatman. Amerykanin nie spełnił pokładanych w nim nadziei i klub, już nawet jakoś mocno się z tym nie kryjąc, szuka dla niego zastępcy. Sęk w tym, że żaden się nie znalazł (a były podchody pod wielu już graczy) i Chatman dalej w Ostrowie jest i w zasadzie to coraz lepiej gra. To może i nawet dobra informacja, bo priorytet transferowy na pewno się teraz zmieni – trójka Silins, Djurisic, Sulima nie da rady sama pod koszem.
Żeby jednak notowania i zarazem szanse Stali na medal w tym sezonie wzrosły, to wzmocnienie na obwodzie także wydaje się być nieuniknione. No i tu pojawia się problem, mocno związany z rotacją Polakami. Jeśli założymy, że pod koszem mecze będzie kończyć dwójka Djurisić-Silins (lub jakiś inny, nowy obcokrajowiec), to po obwodzie będzie musiał biegać Polak, zapewne David Brembly. To sprawia, że zostają tylko dwa miejsca – akurat na Skelego i Mikalauskasa, którzy wyglądają na liderów tego zespołu. Gdzie tu miejsce na gwiazdę?
Jeśli Stal dołoży na obwód gracza dużego kalibru, gracza, który będzie miał za zadanie przenieść ten zespół do finału, to najpewniej będzie oznaczało, że na ławce w końcówkach będzie musiał usiąść ktoś z dwójki Silins-Mikalauskas. To duża strata dla defensywy całej drużyny, pod względem rozciągania gry w ataku także. Nie wiemy tego dokładnie, ale na pewno w sztabie Stali krążyła wizja najmocniejszej piątki złożonej z Kuliga, Silinsa, Mikalauskasa, Skelego i kogoś nowego, wyczekiwanego gwiazdora. Teraz już jest to raczej oczywiste, że ten scenariusz się nie ziści.
Koszty
Oprócz problemu z polską rotacją jest także jeszcze jeden kłopot. Stal musi wydać naprawdę dużo pieniędzy, żeby na rynku transferowym znaleźć jakościowych zawodników. Dość powiedzieć, że licytacje o kilku graczy już przecież przegrała, mimo że, jak słyszę, rywale nie zawsze przebijali jej ofertę pod względem finansowym. Wniosek jest taki, że klub z Ostrowa musi obecnie przepłacać, żeby skusić do gry u siebie klasowych zawodników.
Zatrudnienie dwóch nowych koszykarzy, nawet na 4 miesiące, to jednak jest wydatek – taki niekoniecznie przewidziany. A przecież, jeśli Stal będzie chciała rzeczywiście dołożyć do składu dwóch zagranicznych zawodników, to będzie musiała uiścić do ligi opłatę w wysokości 200 tysięcy złotych za możliwość zgłoszenia szóstego obcokrajowca (klub z Ostrowa nie wystartował w żadnych pucharach europejskich, co obniżyłoby tę kwotę do 100 tysięcy). To dużo pieniędzy, z której strony by nie patrzeć. Stal więc, goniąc za swoimi ambicjami, chyba będzie zmuszona głębiej zajrzeć do kieszeni.
LeBron, Curry, Giannis i Sochan na żywo! Leć na mecze NBA do Los Angeles i San Antonio >>
1 komentarz
Chyba to nie najlepiej świadczy o naszej lidze, że gracz, który ma prawie 37 lat uchodzi wręcz za niezastąpionego. Wiem, że nie to nie metryka decyduje, ale mimo wszystko. Chyba po raz kolejny okazuje się, że stawianie na cudzoziemców ma swoje minusy. Bo jak przychodzi do takiej sytuacji jak z panem Damianem, to okazuje się, że nikt z Polaków nie potrafi go zastąpić.
Ciekaw jestem jak Stal rozwiąże problem.
A swoją drogą, to życzę panu Damianowi powrotu do zdrowia i na boiska PLK.