Strona główna » Szybieniecki: Czy Spójni należy się miejsce w gronie faworytów PLK
PLK

Szybieniecki: Czy Spójni należy się miejsce w gronie faworytów PLK

1 komentarz
W piątek wygrali już 16. mecz w sezonie. Tylko jakaś katastrofa mogłaby im odebrać grę w playoff. Ale czy koszykarze ze Stargardu – tak mocno uzależnieni od Courtneya Fortsona, z ledwie solidną polską rotacją i rzadko rzucający za 3 – mogą w play-off zagrozić ligowym potentatom?

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

PGE Spójnia w piątek w meczu z Twardymi Piernikami zaliczyła swoje szesnaste zwycięstwo. Wygrała 10 z ostatnich 13 meczów. Jest obecnie szóstą siłą PLK. Ale czy można ją zaliczyć do ścisłej czołówki? Czy drużyna Sebastiana Machowskiego to – po angielsko-koszykarsku – prawdziwy contender?

A przekładając na polski – poważny kandydat do mistrzostwa?

Moim zdaniem – nie. Czego zespołowi prowadzonemu przez trenera Sebastiana Machowskiemu brakuje, by ustawiać go w jednym rzędzie ze Śląskiem Wrocław, Legią Warszawa czy Kingiem Szczecin?

Uzależnienie od dyrygenta, brak planu B

Courtney Fortson, rozgrywający PGE Spójni, co mecz oddaje ponad 13 rzutów (do tego ponad 5 wolnych), rozdaje średnio 8,4 asysty i traci 4,6 piłki. Już po tych prostych statystykach widać, jak wiele posiadań zespołu ze Stargardu kończy się po akcjach w których kluczowe decyzje podejmuje Amerykanin. Fortson ma monopol na piłkę w PGE Spójni – jeśli jest na parkiecie, aż 46,9% zanotowanych przez zespół asyst należy do niego (największy wynik w lidze). 

Uzależnienie od dyspozycji Courtneya jest ogromne, a Amerykanin miewał już słabe mecze. Kilka zespołów zaprezentowało już w tym sezonie ciekawe pomysły na ograniczenie poczynań Fortsona (bo zatrzymać się go nie da). W playoff potencjalny rywal może z nich korzystać. Nazwisko Amerykanina będzie na pewno zaznaczone na czerwono w każdym raporcie skautingowym, razem ze jego mocnymi i słabszymi stronami.

Czyli Courtney wady ma. Spodziewać się można, że każdy trener rywala będzie wolał, by rzucał, a nie podawał. Amerykanin z dystansu trafia na skuteczności poniżej 30%. Do tego jego samolubna gra może zamrozić partnerów, a także sfrustrować samego Fortsona. Miewał już w tym sezonie momenty, w których chwilami się obrażał i co najwyżej pozorował powrót do obrony.

Ciężko więc postrzegać uzależnienie od Fortsona jako atut Spójni. Bez względu na to, jak dobrym graczem Amerykanin jest! Zwłaszcza, że opcji B do gry z piłką Spójnia za bardzo nie posiada. 

Polacy (tylko) solidni wkład ledwie 25-procentowy

Drużyna ze Stargardu, w mojej ocenie, dysponuje najsłabszym zestawem polskich graczy ze wszystkich dziewięciu drużyn mających szanse na playoff. Z powodu powrotu przepisu o obowiązkowym jednym zawodniku miejscowym na parkiecie, siła polskiej rotacji ma znaczenie i nie można jej pominąć. Ani zmarginalizować, tak jak w poprzednich latach.

W Spójni duże minuty grają Karol Gruszecki oraz Adam Brenk. Owszem, mają bardzo dobre sezony, ale ich nawet najlepsza dyspozycja nie zrobi w playoff takiej różnicy, jak chociażby świetny mecz Aleksandra Dziewy, Michała Michalaka czy Jarosława Zyskowskiego. 

Nie twierdzę, że Polacy w Spójni są słabi. Chcę jedynie zauważyć, że istnieje pod tym względem różnica w potencjale między czołówką PLK a zespołem ze Stargardu. Także dlatego nie jestem zwolennikiem stawiania obok Spójni słowa contender.

Polacy w Spójni składają się średnio w każdym meczu na około 25 punktów. Tylko w przypadku Anwilu możemy mówić o ich równie małym wkładzie ofensywnym. Ale Anwil ma w składzie sześciu obcokrajowców, a nie pięciu. 

Polska rotacja ze Stargardu na tle konkurencji ze ścisłej czołówki wygląda po prostu blado. Ciężko będzie to przeskoczyć. 

Niechęć do trójek wywoła Bensona czekają problemy

PGE Spójnia to drugi najrzadziej rzucający zespół z dystansu w PLK (tylko King oddaje mniej rzutów, 21) – oddaje średnio zaledwie 21,6 trójki na mecz. A także najrzadziej trafiający – jedynie 6,9 na mecz. 

Dodatkowo, żadna drużyna z dziewiątki zainteresowanej grą w playoff nie trafia na tak słabym procencie jak Spójnia (32,3%). To czwarta najgorsza skuteczność w całej lidze.

Oczywiście, można teraz powiedzieć – i co z tego? Zwycięstwa są, mecze na 90 i więcej punktów się zdarzają, w czym problem? Ale ja jestem zdania, że kłopot jest i to rzadkie rzucanie z daleka będzie mocno wykorzystywane przez rywali w fazie pucharowej. Powiedzenie, że Spójnia w ataku jest jednowymiarowa jest lekką przesadą, ale trochę prawdy się w nim kryje. 

Zespół ze Stargardu rozegrał w tym sezonie tylko cztery mecze, w których trafił 10 lub więcej trójek (maksymalnie 11). Aż się więc prosi o zastosowanie obrony, w której podstawowym założeniem będzie zagęszczanie pomalowanego i próba utrudnienia gry z Barrettem Bensonem

Jaki będzie wtedy plan Spójni na zdobywanie punktów? Strzelców nie widać. Zawodników, którzy oprócz Fortsona byliby w stanie rzucać po koźle – nie widać.. Tu może pojawić się naprawdę duży problem. Jego rozmiar będzie uzależniony od ćwierćfinałowego rywala – nie każdy będzie w stanie zamurować pomalowane i przeciwstawić się dominacji fizycznej Bensona. Większość drużyn PLK, o których można napisać contender, jest jednak w stanie to zrobić.

Może za wyjątkiem Kinga. Derby zachodniopomorskiego w playoff – to by było coś!

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

1 komentarz

Wasyk 10 kwietnia, 2023 - 04:26 - 04:26

oj jak źle, oh jak nie dobrze… a w drugiej rundzie mają 8:3, który to wynik w lidze?

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet