Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Anwil odpadł w półfinale turnieju o Puchar Polski po meczu z Arged BM Stalą Ostrów Wlkp. (więcej TUTAJ>>) i tym samym nie wywiązał się z roli faworyta. Ta porażka jest jednak zapewne łatwiejsza do przełknięcia niż potencjalne rozczarowanie w fazie play off. Cel główny jest jasny, czyli nawet w najbardziej sceptycznych scenariuszach finał ligi.
Zespół z Włocławka zapewne przystąpi do rywalizacji w play off z pierwszego miejsca. Przewaga trzech zwycięstw nad Treflem Sopot wydaje się być nie do roztrwonienia w 10 kolejek, a nawet jeśli, to i tak Anwil zapewne będzie miał przewagę parkietu przynajmniej w dwóch pierwszych rundach. Jeśli chodzi o grę w ostatnich tygodniach już tak kolorowo jednak nie jest.
Spotkania w ramach turnieju o Puchar Polski pokazały, że obecna drużyna, już wzmocniona Tomasem Kyzlinkiem i ze zdrowym Kamilem Łączyńskim, ma swoje problemy, które trzeba będzie przed decydującą fazą sezonu rozwiązać.
1. Podkoszowi poza atakiem
Para Żiga Dimec – Kalif Young zdobyła przeciwko Stali 5 puntków. W starciu z Arriva Polskim Cukrem Toruń z kolei 8. Choć trener Przemysław Frasunkiewicz kilka razy wspominał, że jego zdaniem w nowoczesnej koszykówce za zdobywanie punktów w większej mierze odpowiadają obwodowi, tak raczej z tych liczb zadowolony nie jest.
Young to oczywiście center defensywny – blokujący rzuty, łatający dziury gdzie tylko można. W oryginalnym zamyśle obok niego miał być zawodnik ofensywny, na zasadzie przeciwwagi. Tanner Groves był za słaby do tej roli, ale obecnie Żiga Dimec wcale lepiej nie wypada. Słoweniec często porusza się jak słoń w składzie porcelany – można odnieść wrażenie, że priorytetem bywa dla niego walka wręcz z rywalami (np. Krzysztofem Sulimą), a nie po prostu gra w koszykówkę. Nic dziwnego więc, że w obu turniejowych meczach były długie minuty, w których Frasunkiewicz rezygnował ze środkowych.
Anwil, na teraz, nie potrafi wykorzystać przewagi fizyczności pod obręczą i tu powstaje pytanie – czy kiedykolwiek będzie potrafił? Mecze o stawkę wiążą się ze zwolnieniem gry, masą zmian krycia i wytłuszczeniem indywidualnego talentu. Włocławianie jednak w przypadku mismatchy (wymuszenia zmiany krycia) – i to wiedzą już chyba wszyscy – pod kosz piłki nie dostarczają.
Obrona Stali momentami wręcz ignorowała obecność Younga w ataku. A z kolei Dimec, jak już czasem tę piłkę dostanie, to sam na sam z koszem nie trafi w obręcz. To musi wyglądać lepiej.
2. Zgubiona forma Garbacza
Jakub Garbacz w ostatnich trzech spotkaniach (dwóch turniejowych i ligowy z Kingiem Szczecin) trafił 3 trójki z 15 prób. No nie są to liczby optymalne jak na strzelca, zwłaszcza że w obronie też miewa problemy. Na myśl przychodzi od razu przerwa na żądanie trenera Frasunkiewicza w meczu z Kingiem pokazana przez ekipę Polsatu, podczas której dość ostro wypunktował Garbacza.
W 16 pierwszych meczach ligowych tylko 4 razy Jakub zdobywał mniej niż 10 punktów (najmniej 6). W 4 późniejszych za to jego średnia nie wynosi nawet 6 punktów na mecz. Odkąd w drużynie pojawił się Tomas Kyzlink, Jakub zaczął wyglądać nerwowo, elektrycznie – gra na siłę, rzuca na siłę. W końcówce starcia ze Stalą także popełniał błędy czy dawał się ogrywać. Jeśli Anwil ma wrócić do dobrego grania, do rytmu z pierwszej części sezonu, Garbacz musi wrócić na dobre tory.
3. Rozgrywający bez piłki
Wrócił do gry Kamil Łączyński, sporo minut wciąż ma Amir Bell, a i tak z piłką rozstać się za bardzo nie może Tomas Kyzlink. Czech gra dobrze i ciężko mieć do niego większe pretensje za postawę podczas turnieju (w końcu zdobył 30 punktów w meczu ze Stalą), ale prędzej czy później będzie musiał tę piłkę oddać w ręce rozgrywających.
Jeszcze raz – nie jest to wcale kwestia jego słabej gry Kyzlinka, ale przydatności Łączyńskiego i Bella. Kapitan Anwilu jest najlepszy wtedy, kiedy może dyrygować zespołem – ciężko podejmować decyzję na parkiecie bez piłki. „Łączka” jednak jeszcze sobie nieźle radzi jako „ten gość ustawiony w rogu”, ale w przypadku Bella nie ma to już najmniejszego sensu. Amerykanin jest nieoceniony w obronie, ale z kolei w ataku bywa dziurą z uwagi na swoje rzucanie (i nietrafianie).
Kolejne zespoły coraz bardziej ignorują go za łukiem. Za chwilę będzie traktowany jak Ben Simmons i można podejrzewać, że rywale wcale nie tak wiele będą ryzykować. Sztab Anwilu chcąc mieć Bella na parkiecie musi więc znaleźć dla niego rolę w ataku. Na szybko o tym myśląc – inną niż gra z piłką raczej ciężko będzie mu powierzyć.
4. Proporcja asyst i strat
Anwil w tym sezonie co mecz rozdaje 20,5 asysty i tarci 12,4 piłki. Podczas turnieju o Puchar Polski, uśredniając te dwa rozegrane mecze, włocławianie rozdawali co mecz 16 asyst i tracili 14,5 piłki. Gołym okiem widać było, że ta często analizowana proporcja była zachwiana. Indywidualna gra duetu Kyzlink – Victor Sanders niosła momentami Anwil, ale także momentami mroziła ofensywę zespołu z Włocławka.
Jakbym miał powiedzieć, co charakteryzowało Anwil robiący bilans 13-0 na początku tego sezon, to byłby to rytm i duże serie punktowe. W każdym meczu włocławianie zaliczali tzw. run, po którym rywale nie byli w stanie się podnieść. 15-0, 20-0 – takie rzeczy się działy, a wynikały z konsekwencji, mocnej obrony i dzielenia się piłką. Tego ostatniego zaczyna ewidentnie brakować, a pojawiają się podania nie w tempo czy panika w ostatnich sekundach akcji.
5. Przestoje
Po meczu ze Stalą utkwił mi w głowie jeden obrazek – oglądanie się Kyzlinka i Sandersa na trenera w czwartej kwarcie, kiedy Anwil był w ataku. Ostrowianie zaczęli mieszać w obronie, zaczęły się zmiany krycia i włocławianie bardzo słabo na to zareagowali. Znów zabrakło dobrej egzekucji (mimo nawet ręcznego sterowania przez szkoleniowca), o której mówił po spotkaniu ćwierćfinałowym Przemysław Frasunkiewicz.
Anwil już któryś raz w tym sezonie przeżywa zastój w rywalizacji z drużyną, która zmienia krycie lub agresywnie naciska na pick and rollu. Jak dobrze by nie grali Kyzlink z Sandersem, w takich sytuacjach bardzo ważna jest postawa reszty graczy na parkiecie. Izolacja w koszykówce nie polega na tym, że koszykarz z piłką gra 1 na 1, a reszta patrzy – reszta musi reagować na ruch obrony.
Z dużym prawdopodobieństwem można się spodziewać, że właśnie taką „prostą” grę będziemy widzieć w play offach, zwłaszcza w czwartych kwartach. Izolacje, wymuszenia zmian krycia, ciężkie rzuty. Anwil musi być w tym lepszy, a ma przecież do tego potencjał. Do pierwszych meczów w fazie play off jest jeszcze chwila, ale ta sprawa zapewne będzie już zaraz priorytetem w planie treningowym ekipy z Włocławka.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
10 komentarzy
W takim składzie Anwil jest bez szans na medal w obecnej edycji PLK.
Jeszcze jest czas na poz ycie się niepotrzebnych zawodników. Dimec,Bojanowskim,Wadowski i
Garbacz to zbędny balast dla Anwilu.
Ja bym pożegnał Sandersa. Jest toksyczny. Jego gra demotywuje kolegów
Z Garbacza bym na pewno nie rezygnował, Bojanowski jest niewykorzystywany, mało gra, od Dimeca lepszy był Groves! Rozmawiać trzeba o trenerze, który dostał zawodników, jakich sobie życzył, ale zespołu nie zbudował.bronił, w trakcie gry widać jego bezradność! Też jestem pesymistą, niestety
Zgadzam się z oceną Sandersa, jego gra często jest nonszalancka i to jest delikatne określenie. Kojarzy mi się z Almeidą
Almeidzie to Indianiec do pięt nie dorasta dojrzałością koszykarską. Skład jest personalnie niezwykle utalentowany, ale…
1) źle zbilansowany
2) z zawodnikami którzy dublują się w swych charakterystykach
3) brakuje płynności i precyzyjnego dzielenia się piłką oraz szybkich transmisji z obrony do ataku
4) skuteczności która wynika z pkt. 3
5) braku ofensywnych rozwiązań taktycznych na poziomie ekstraklasowym
6) liderzy którzy nie są liderami, a jedynie starają się być statystycznie czołowymi zawodnikami tego zespołu
7) brak klasowego trenera
Sanders może ponieść jak w ubiegłym sezonie, ale teraz ma chyba za dużo wolnego, nie wszystko wychodzi i rzeczywiście zaczyna robić się toksycznie.
Jeśli do składu wejdą kontuzjowani gracze Stali i szpital u nas się skończy, z Mistrza Polski będzie się cieszył Ostrów Wielkopolski!!!
Najgorszym ogniwem w Anwilu jest jego trener Ten zestaw zawodniczy jest jego dzieckiem i osobistym wyborem. Przecież Anwil zrezygnowal między innymi z Szenka a zatrudnienie Dimca wydaje się ruchem na który trener nie ma koncepcji i rozwiązań na jego grę. Najgorsze jest to, że trener nie ma nic do zpropowowania. Zespół jest pozostawiony sam sobie. Jego branie czasów nie powoduje pozytywnych rozwiązań. Moim zdaniem skład nie jest zły. Wymaga jednak dopracowania. Jednym zdaniem Milicić to najlepszy trener w historii a Frasunkiewicz najgorszym.
Garbacz po 2-3 nie celnych rzutach na ławkę do końca meczu. W obronie nie za duży pożytek biega i tylko wiatr robi.