Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Polski Cukier Start wciąż wierzy w grę w play off w tym sezonie, więc w ostatnich dniach przeprowadzono transfer, który ma lublinianom w tym pomóc – do zespołu dołączył Benas Griciunas. Litwin był już z drużyną w Łańcucie, ale klub jeszcze nie dopełnił wszystkich formalności i nie mógł pomóc swoim nowym kolegom. Start jednak i bez niego zaczął świetnie, bo po pierwszej kwarcie było już 23:10 dla gości.
Sprawdził się pomysł trener Artura Gronka, który od pierwszej akcji zdecydował się na obronę strefową, która wyraźnie zaskoczyła gospodarzy. Sokół miał ogromne problemy z trafianiem z dystansu (zaczęło się od 0/9) – przełamał to dopiero kapitan, Marcin Nowakowski. Po jego trafieniach wreszcie zaczął funkcjonować atak łańcucian i gospodarze ruszyli do odrabiania strat.
Lublinianie też nie byli jakoś wybitnie skuteczni w pierwszej połowie, ale bardzo dobrze zbierali w ataku i to dzięki punktom z ponowienia goście byli w stanie utrzymać przewagę – do przerwy 32:36. Wypełniona hala w Łańcucie (część kibiców nawet na stojąco) czekała całą pierwszą połowę na przebudzenie jednego z liderów. To nastąpiło dopiero w trzeciej kwarcie – punktować zaczął Delano Spencer i gospodarze po raz pierwszy w tym meczu objęli prowadzenie.
Ofensywa gości już nie funkcjonowała tak dobrze – pomalowane zostało zamknięte przez Adama Kempa, który blokami hamował zapędy atakujących kosz lublinian. Czapa sprzedana Kacprowi Młynarskiemu była niezwykle efektowna i dodatkowo mocno pobudziła łańcucian, którzy w kolejnych akcjach także powstrzymali rywali przed zdobyciem punktów.
W Starcie wyróżniał się Cleveland Melvin, który już w trzeciej kwarcie miał na double double (w sumie 27+16). Amerykanin jednak był osamotniony w ataku, a z kolei Sokół w końcu zaczął trafiać z dystansu – kolejną trójkę dołożył Nowakowski, przełamał się także Mateusz Szczypiński. To właśnie po punktach tego drugiego (62:56) do wzięcia przerwy na żądanie zmuszony był trener Gronek, bo jego zespół wyraźnie tracił koncentracje.
Zrobiło się 10 oczek przewagi i Start powoli tracił nadzieję. Nie działał atak pozycyjny, ale na szczęście dla gości, Sokół dość szybko przekroczył limit fauli i stając na linii rzutów wolnych lublinianie byli w stanie zbliżyć się do rywali. Start słusznie przyspieszył grę i wrócił do obrony strefowej, przez co atak gospodarzy wyraźnie wyhamował.
Po wjeździe na kosz Gabe’a DeVoe było już tylko +2 dla zespołu z Łańcuta. Kilkadziesiąt sekund później to goście byli już na prowadzeniu, ale szybko udało się je odzyskać po punktach Spencera. Start miał szansę znów być bliżej zwycięstwa, ale po dobrej akcji z półdystansu nie trafił Scoochie Smith.
Zostało 7 sekund i Sokół rozegrał je bardzo dobrze kradnąc czas (Start miał tylko 2 zespołowe przewinienia). Łańcucianie pokonali Start 74:72 i mogą się już czuć w miarę pewni utrzymania.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>