Strona główna » Sobota w PLK: Start, Start, Start! Mistrz Polski poległ w Lublinie. King dominuje, Arka jak nowa
PLK

Sobota w PLK: Start, Start, Start! Mistrz Polski poległ w Lublinie. King dominuje, Arka jak nowa

3 komentarze
Trzecie kolejne zwycięstwo lubelskiego zespołu, w tym drugie z finalistą poprzedniego playoff! Tym razem zespół Wojciecha Kamińskiego po dwóch dogrywkach odprawił z kwitkiem Trefla, wygrywając 122:121. King Szczecin nadspodziewanie pewnie poradził sobie z Dzikami w Warszawie, a po raz drugi z rzędu zwyciężyła też Arka. W Stargardzie mają nad czym myśleć…

Gdyby ktoś w połowie listopada powiedział, że po kolejnych trzech meczach Start – wówczas zespół z bilansem 2-4 – mając w perspektywie starcia z Kingiem (na wyjeździe), MKS i Treflem będzie miał na koncie więcej zwycięstw niż porażek niewiele osób by uwierzyło. A jednak! Lubelska drużyna najpierw wygrała w Szczecinie, a następnie dwa razy we własnej hali.

Sobotni mecz z Treflem będzie pamiętany w Kozim Grodzie długo.

Już końcówka regulaminowego czasu gry mogła wyrwać z butów wszystkich, może poza zachowującym stoicki spokój komentatorem. Mający wcześniej w tym sezonie momentami piramidalnie duże problemy z grą w obronie Start najpierw wybronił decydującą akcję rywali, aby po punktach CJ Williamsa doprowadzić do remisu. Ostatecznie równo z końcową syreną był o krok od błyskawicznego przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę – tylko na to popatrzcie.

Do drugiej dogrywki doprowadził Trefl, gdy Jarosław Zyskowski w szalonej akcji przynajmniej na chwilę zadał kłam obiegowym opiniom, że należy wprawdzie do grona wybitnych strzelców z dystansu, ale jednocześnie takich, którzy sami nie są w stanie wykreować sobie rzutu. Reprezentant Polski stanął na wysokości zadania.

W końcówce drugiej dogrywki punkty decydujące o wygranej gospodarzy zdobył 9 sekund przed końcem Courtney Ramey, nie tak wcale cichy bohater dwóch ostatnich meczów. Amerykanin zastępując kontuzjowanego podstawowego rozgrywającego Startu Manu Lecomte zanotował w nich aż 16 asyst!. Po ostatniej akcji Trefla trener Żan Tabak nie mógł być szczęśliwy – na zwycięstwo rzucał (za 3!) Mikołaj Witliński.

W Starcie w meczu zakończonym wynikiem godnym NBA aż czterech graczy zdobyło ponad 20 punktów. Co warte podkreślenia – nie było w tym gronie najlepszego snajpera PLK ostatnich dwóch kolejek Tyrana De Lattibeaudiere (13 punktów, 6 zbiórek). Najwięcej – aż 29 – zdobył Williams (10/17 z gry), 26 dodał Ramey, a po 21 – Jakub Karolak (4/9 za 3, a także 9 zbiórek), a także debiutujący w barwach lublinian Tevin Brown (7/10 z gry, także 6 zbiórek i 3 asysty). Przecież jeszcze przed meczem ostrzegaliśmy , że na tego ostatniego warto zwracać uwagę!

Trefla nie uratowały 32 punkty Zyskowskiego (11/19 z gry) oraz 26 Aarona Besta (12/13 z wolnych, 46 minut na boisku!). Geoffrey Groselle do double-double (17 punktów i 11 zbiórek) dodał nawet 5 asyst, ale na Start w sobotę do było wciąż za mało.

W drugim sobotnim meczu nie doczekaliśmy się tak wielkich emocji, jakich się mogliśmy spodziewać. W starciu drużyn z szeroko rozumianej czołówki King okazał się wyraźnie lepszy od Dzików, wygrywając w Warszawie aż 86:70.

Liderem gości, szczególnie po przerwie był Przemysław Żołnierewicz, który zdobył 22 punkty, trafiając 3 z 7 rzutów za 3. W pewnym momencie reprezentant Polski poczuł się na tyle pewnie, że spróbował swoich sił, oddając rzut z niemal ośmiu metrów. Oprócz niego o sile drużyny Arkadiusza Miłoszewskiego decydowali drugi z kadrowiczów Aleksander Dziewa (18 punktów) i Teyvon Myers (12 punktów i po 6 zbiórek oraz asyst).

Okazuje się, że nawet bez Andrzeja Mazurczaka (kontuzja wyłączyła go z gry do końca sezonu) King potrafi wygrywać. Obecnie z bilansem 6-3 wicemistrzowie Polski zajmują wraz z Legią miejsca tuż za prowadzącymi w tabeli Anwilem i Treflem. Za ich plecami czai się z wynikiem 5-4 duet Dziki – Start.

Podopieczni Krzysztofa Szablowskiego w tym sezonie póki co lepiej spisują się na wyjeździe (4-2) niż we własnej hali (1-2). W sobotę Nick McGlynn zdobył 16 punktów, ale miał tylko 2 zbiórki. Stołecznej drużynie zabrakło mocy ofensywnej (5/25 za 3). Janari Joesaar miał 13 punktów i 10 zbiórek, ale w drugiej połowie także on fizycznie został zdominowany przez gości.

Kończący sobotnie zmagania mecz w Stargaedzie okazał się wyjątkowo jednostronny – w sposób, którego mało kto się spodziewał. Arka po minimalnie przegranej pierwszej kwarcie w drugiej kompletnie zdominowała Spójnię (27:13), a w trzeciej kwarcie miała nad gospodarzami aż 20 punktów przewagi. W końcowych minutach gospodarze odrobili część straty, ale nawet przez chwilę nie byli bliscy wygranej.

Debiutujący w Arce Nemanja Nenadić zagrał dokładnie na takim poziomie statystycznym, do którego przyzwyczaił nad kilka lat temu, reprezentując barwy Zastalu – do 16 punktów Serb dołożył po 5 asyst i zbiórek. Po raz kolejny pod okiem nowego trenera gdynian Nikoli Vasilieva świetnie zaprezentował się Jakub Garbacz – 21 punktów, 4/5 za 3. Drużynie z Trójmiasta nie przeszkodziło nawet to, że Łukasz Kolenda miał czterokrotnie więcej strat (8) niż asyst (2).

Spójni chyba coraz mocniej doskwiera brak klasycznego rozgrywającego. Tym razem cały zespół Andreja Urlepa zanotował jedynie 13 asyst i zanotował taką samą skuteczność w rzutach z dystansu, co Dziki w Warszawie (5/25). W Stargardzie mają nad czym myśleć. Dwa kolejne mecze ten chyba ewidentnie rozstrojony zespół także zagra we własnej hali, ale poziom sportowy rywali nie zmaleje – jeszcze przed świętami z zamiarem wywiezienia dwóch punktów w hali Spójni zjawi się najpierw Śląsk, a następnie King.



3 komentarze

Paweł 8 grudnia 2024 - 01:04 - 01:04

Arka nie ma ławki , znowu tylko 8 pkt

Odpowiedz
Kobin 8 grudnia 2024 - 15:02 - 15:02

doskonały mecz, jak na naszą ligę, brawo Lublin.

Odpowiedz
Moonlife 8 grudnia 2024 - 19:15 - 19:15

ale Górnik dostaje we Włocławku …zaspali na mecz … paraliż w pierwszej kwarcie.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet