Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Walka o play off wkracza w decydującą fazę. Każdy mecze będzie miał ogromne znaczenie, a te pomiędzy klubami bijącymi się o ósemkę tym bardziej. W niedziele, na zakończenie ligowej kolejki, Dziki Warszawa podejmowały w hali Koło WKS Śląsk Wrocław, który z tygodnia na tydzień prezentuje coraz wyższą formę.
Podopieczni trenera Jacka Winnickiego, wzmocnieni już Angelem Nunezem, czyli silnym skrzydłowym z Dominikany (w tym meczu 8 punktów), już na samym początku meczy zaznaczyli swoją przewagę. Mocna obrona Śląska mocno dawała się we znaki gospodarzom, którzy punktowali głównie po indywidualnych akcjach liderów, Matta Colemana i Dominica Greena.
W ataku Dzików brakowało otwartych pozycji – tylko 3 celne trójki w całym meczu i tylko 18 rzutów oddanych zza łuku potwierdza, że warszawiacy męczyli się bardzo ze sforsowaniem defensywy Śląska. Pojedyncze zrywy Greena (21 punktów) to było za mało na ekipę z Wrocławia.
Atak gości dobrze tego dnia prowadził Marek Klassen, który do 9 asyst dołożył 15 punktów. Pod koszem dominował ponownie, tak jak w pierwszym starciu tych zespołów, Artiom Parachowski, który skończył mecz z 10 punktami i 7 zbiórkami. Niestety, oprócz radości ze zwycięstwa 80:71, znów pojawił się pech – Łukasz Kolenda, który dopiero co wrócił do gry po kontuzji, ponownie był zmuszony opuścić parkiet z urazem.
Śląsk ma obecnie na koncie 12 zwycięstw i 10 porażek i jest to bilans lepszy chociażby od PGE Spójni (12-11), czy Legii Warszawa (12-11), które przecież długo było daleko z przodu wyścigu po play offy. Wrocławianie w kolejnych tygodniach zmierzą się z Czarnymi, Spójnią i Anwilem.