Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Już po pierwszej połowie, którą ratiopharm Ulm wygrał 49:46, można było mówić o imponującej wręcz grze – fatalnego przecież ostatnio – Śląska, przeciwko czołowej drużynie Bundesligi. Zwłaszcza na taką grę w ataku czekali kibice z Wrocławia od początku sezonu – 66% rzutów z gry do przerwy, w tym 6/10 z dystansu. Bezbłędny (5/5) i aktywny był Dusan Miletić, rozważny i skuteczny Łukasz Kolenda, Mateusz Zębski łatał wszelkie dziury, wreszcie i Hassani Gravett okazywał się całkiem przydatny.
Już było za co chwalić, a po przerwie… to już wręcz przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Śląsk zaczął grać jeszcze lepiej, koncertowo nawet, demolując mistrza Niemiec po obu stronach boiska. Dość powiedzieć, że trzecią kwartę wygrał aż 31:15 (!!) i przed ostatnią kwartą sensacyjnie prowadził 77:64.
Niestety, wtedy znów wydarzył się krach. “Znów” ponieważ takowe zdarzają się Śląskowi w niemal każdym meczu tego sezonu. Gospodarze trafili cztery raz z rzędu za 3 punkty, wrocławianie stracili kontrolę nad atakiem i nie potrafili zdobyć żadnego punktu przez blisko 5 minut. Niemiecka drużyna otrząsnęła się i przejęła inicjatywę w meczu.
Chwilę później znów jednak zespołowi Olivera Vidina należały się oklaski. Mimo poważnych kłopotów kadrowych – chorzy Jakub Nizioł i Daniel Gołębiowski, brak jeszcze Kendale’a McCulluma – Śląsk się nie załamał i zdołał jeszcze doprowadzić do dogrywki, choć miał już 6 punktów straty na niecałą minutę przed końcem. Wielka w tym zasługa, grającego jeden z najlepszych ofensywnie meczów w karierze (29 punktów) Łukasza Kolendy. Z roli weterana i kapitana wywiązał się Artiom Parachowski, który trafił oba rzuty wolne na sekundę przed końcem 4. kwarty.
Lekko nieoczekiwanym wsparciem dla zespołu w meczu z takimi rywalem była dobra gra i spora rola zawodników, którzy na co dzień występują w pierwszoligowych rezerwach Śląska. Zwłaszcza Michał Sitnik (12 pkt. w 20 minut na parkiecie) pokazał brak kompleksów i realną przydatność, udane akcje miał też Mikołaj Adamczak.
W dogrywce Ulm był już wyraźnie lepszy, wygrał to bardzo ciekawe spotkanie 108:103. Śląsk opadł z sił i koncepcji, zostały już niemal tylko heroiczne wysiłki Kolendy, który w doliczony czasie gry zdobył 8 z 9 punktów drużyny.
Śląsk przegrał zatem także swój piąty mecz w EuroCup i pozostanie na ostatnim miejscu w tabeli, ale po takim występie kibice zespołu z Wrocławia wreszcie dostali nieco nadziei, że lepsza gra jest możliwa, a zwycięstwa (przynajmniej na poziomie PLK) mogą powrócić.
Statystyki z meczu ratiopharm Ulm – Śląsk Wrocław >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Kolenda 29 punktów, a przy tym 3 razy mu wyjęli piłkę z kozła, jak dziecku.