Tego, że Anwil trzy dni przed zaplanowaną na drugi dzień świąt „Świętą Wojną” ze Śląskiem Wrocław poleganie w starciu z zespołem z Gdyni trudno było się spodziewać. Że nagle zespół Selcuka Ernaka nie dość, że przegra po raz pierwszy w tym sezonie w PLK, to na dodatek uczyni to we własnej hali w tak fatalnym stylu – nie spodziewał się chyba dosłownie nikt.
Po minimalnie wygranej pierwszej kwarcie (25:24) gospodarze jakby zapomnieli jak się gra w koszykówkę. A przede wszystkim – od samego początku meczu zapomnieli, że grając w koszykówkę trzeba też bronić dostępu do własnego kosza.
W zespole gości kwartet Stefan Djordjević (17 punktów, 7 zbiórek) – Nemanja Nenadić (23 punkty, 7 zbiórek, 6 asyst) – Łukasz Kolenda (20 punktów) – Jakub Garbacz (12 punktów, 3/7 za 3) raz za razem zdobywał punkty i powiększał prowadzenie. Wygrana 33:19 druga kwarta miała być – jak życzyli sobie tego w przerwie meczu kibice na wypełnionych trybunach Hali Mistrzów – dzwonkiem ostrzegawczym, ale tak naprawdę po zmianie stron niewiele się zmieniło.
Potwierdziło się, że w momencie gdy Anwil ma kłopoty ze skutecznością rzutów za 3, może wpadać w tarapaty. W poniedziałek jego koszykarze trafili tylko 32 procent rzutów z dystansu (11/34) i jedynie 41 proc. z gry (31/75). Chwilę po zmianie stron, patrząc na bezradność swoich graczy, miejscowi fani mogli mieć poczucie deja vu z ostatniego meczu FIBA Europe Cup, wyraźnie przegranego we własnej hali ze Spirou Charleroi. W 27. minucie goście po kolejnym trafieniu Nenadicia prowadzili już 71:53. Na początku czwartej kwarty po kolejnym celnym rzucie z dystansu Serba – 81:63.
Anwil próbował jeszcze odrabiać straty, ale do tego meczu wrócić już nie zdołał. W jego barwach najwięcej punktów, 21 zdobył Michał Michalak (5/12 za 3), 16 miał Luke Petrasek, ale 98 straconych punktów wskazuje jasno w którym aspekcie gry włocławianie mieli w poniedziałek największe problemy.
Biorąc pod uwagę wspomniany wcześniej fatalny mecz z Charleroi pytanie o to, czy to aby nie początek kryzysu, który w ostatnich tygodniach dopadł już przecież wszystkich kontrkandydatów włocławian do walki o mistrzostwo Polski wydaje się całkiem zasadne. Odpowiedź na nie możemy poznać w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, gdy podopieczni trenera Ernaka zagrają ze Śląskiem w Hali Stulecia.
Arka dzięki wygranej opuściła ostatnie miejsce w tabeli, przesuwając się na 14. lokatę. Jedynymi dwoma drużynami PLK mającymi po 11 kolejkach jedynie trzy wygrane pozostały MKS Dąbrowa Górnicza i Twarde Pierniki Toruń.
15 komentarzy
i za tydzień 10:3 ……hahaha . Ale ten sajz, głębia składu, a i tak „w ryj”.
Kolego, nie są tacy słabi. Zobaczymy w ludowej za chwilę.
Komentarze kibiców Anwilu wszystkie takie same: przegrali przez sędziów, lub przez układ. Oni zawsze przegrywają przez sędziów albo przez układ.
mam podobne zdanie, co Tomecki
Dziwna jest ta liga…
nie, tragicznie cienka
Nie znasz się albo oglądasz tylko mecze na szczycie w Eurolidze, imo mam nadzieje, że nie jesteś tym z kibicem „najlepszej ligi świata”
Czarni bracia po prostu zobaczyli jak się obchodzi w Polsce Święta i głowa jeszcze bolała.
Żadnego takiego komentarza nie spotkałem, bardziej „tragedia, wstyd i takie tam” co podobnie jak u Ciebie świadczy o pewnych zaburzeniach, w obu przypadkach innych ale jednak zaburzeniach…
To zobacz na fejsa. Ja ich tam naliczylem kilkanascie …
Nawet gdyby to czepiliście się kibiców Anwilu jakby tylko oni się krytyczniej wypowiadali na temat sędziowania i innych spraw. Tak samo z krytykowanie trenerów jeszcze nie dawno czytałem jak jechali po Tabaku i. Miloszewskim ale to kibice jak Wy to określacie ” z rumunii” są patologią. Żenada
Dobra, ze spokojem. Jako kibic Anwilu widziałem już w tym sezonie wiele meczów przepchniętych, przy grze takiej, że zęby bolały. Tym razem się nie udało.
Być może, na fejsa nie wchodzę to nie spotkałem.
no to wejdź i spotkasz. Całą masę.
Uwielbiam PLK, lubię jak grają, podoba mi się liga, idzie w górę.