Strona główna » Karolak: Kto jest tak naprawdę jest drugą siłą PLK? „Święta Wojna” powie prawdę o Anwilu
PLK

Karolak: Kto jest tak naprawdę jest drugą siłą PLK? „Święta Wojna” powie prawdę o Anwilu

7 komentarzy
Sześć niespodzianek w jednej kolejce, w tym kilka najprawdziwszych sensacji? Kibice kilku niżej notowanych drużyn dostali tuż przed świętami piękne prezenty. W Sopocie, czy Szczecinie mamy już kryzys przez wielkie „K”. Wytypowanie drugiej siły PLK to mission impossible. Trudno jednak też jednoznacznie wykluczyć, że wpadka Anwilu z Arką nie jest zapowiedzią większych kłopotów lidera z Włocławka. Z tym większą niecierpliwością czekam na świąteczną „Świętą Wojnę” we Wrocławiu!

Dziki Warszawa – Start Lublin 75:63

Pytam się po meczu syna: Kuba, co się stało?

– Nie wiem, naprawdę nie wiem. 

Byłem w Warszawie i przyglądałem się temu wszystkiemu z bliska. Miałem wrażenie, że widziałem… czterech trenerów. 

Pierwszym był Krzysztof Szablowski godzinę przed rozpoczęciem walki. Mocno przybity sytuacją kadrową swojego zespołu. – Mam tylko szóstkę graczy z doświadczeniem ligowym oraz dwóch juniorów, ale co zrobić? Trzeba próbować, trzeba grać – mówił. 

Wojciech Kamiński przed meczem? Nie powiem, że był pewny swego, bo docierały do mnie głosy, że przestrzegał koszykarzy, że to może być mecz-pułapka. Po czterech kolejnych zwycięstwach miał jednak prawo spoglądać w najbliższą – taką zamykaną w kolejnych dwóch godzinach – przyszłość z optymizmem. 

Po meczu? Dwaj inni ludzie. 

Szablowski? W siódmym niebie. Wygrać mecz ligowy w takim składzie? Czapki z głów! Także za sposób rotowania składem, za przemyślane momenty zgłaszania próśb o przerwę w grze. „Szabla” jeszcze raz w tym sezonie mi zaimponował! Mimo tak dziurawego składu żaden z jego graczy nie spędził na boisku 40 minut. Na ile tylko mógł, zacerował wszystkie dziury. 

Kamiński był po meczu wściekły i trudno się dziwić. Ewidentnie do graczy jego przestrogi nie dotarły. Start zagrał wyjątkowo ospale na początku, pozwolił rywalowi uwierzyć, że może podjąć walkę. Później wszystko w grze zespołu z Lublina runęło, niczym domek z kart. 

Start w żadnym meczu tego sezonu nie zdobył mniej niż 77 punktów, bo to ofensywnie bardzo utalentowany zespół. Tym razem skończył na 63. Zupełnie jakby jego zawodnicy przyjechali na mecz oddzielnie – jeden pociągiem, drugi rowerem, a trzeci hulajnogą, po czym po raz pierwszy zagrali w kosza razem. 

Narracja sugerująca, że Start to może być drużyna na Top4 PLK momentalnie wyparowała. Można dyskutować czy to jest tak naprawdę ekipa z Top6. Nie mam pewności. O tym, by to właśnie ten zespół był drugą siłą PLK nigdy nie mogło być mowy. 

Czy mogą za nią być brane Dziki? Może chwilowo, w tym momencie, gdyby wszyscy byli zdrowi, a skład został uzupełniony. Ale umówmy się, potentaci się otrząsną z obecnych kłopotów, prędzej lub później. Opinia „Dziki drugą siłą PLK” nie wytrzyma próby czasu. 

Legia Warszawa – Górnik Zamek Książ Wałbrzych 81:91

To Legia przed tym meczem była dość powszechnie uważana za drugą siłę PLK, ale padła w starciu z trzema profesjonalnymi koszykarzami obwodowymi Górnika. O tym, że lubię i cenię tercet Gilbert, Smith i Gotcher już niedawno pisałem. Podtrzymuję, oni naprawdę dobrze się uzupełniają. 

Na osobny akapit zasługuje Darek Wyka. Sam wielokrotnie grywałem w przeszłości przeciwko byłym klubom, wiem jak to jest. Człowiek pytany przez dziennikarzy może powtarzać, że „to jest tylko kolejny mecz, a stawką są jak zwykle dwa punkty”, sam może siebie przekonywać, że tak jest – ale gdy później wychodzi na parkiet, na którym spędził kilka lat – już na rozgrzewce czuje, że jest inaczej. Chce się jakoś bardziej. Bardzo często też udaje się więcej, niż zwykle. Dokładnie tak to wyglądało, gdy w piątek patrzyłem na dominację Wyki pod koszami w hali na Bemowie. 

Absolutnie nie zamierzam bronić niczym niepodległości stwierdzenia, że Legia – technicznie wicelider wciąż wicelider tabeli – jest obecnie drugą siłą PLK. Nie po takim meczu. Stanę jednak trochę w obronie warszawskiej drużyny. Moim zdaniem to bardziej Górnik, grając naprawdę świetnie, ten mecz wygrał niż Legia go przegrała. Ekipa Ivicy Skelina nie grała źle, ale trochę jej zabrakło. Może szczęścia (patrz: uraz wykluczający z gry w czwartej kwarcie Mate Vucicia), a może po prostu rywal był tego dnia naprawdę znakomity? 

Górnik nie wygląda i nie gra jak beniaminek. Ten zespół charakteryzuje wyrachowanie, momentami wręcz zimnokrwistość. Czy to może być druga siła PLK? Mam z tym zespołem ten sam problem co z Dzikami – gdy będzie zbliżał się playoff, ta narracja nie wytrzyma próby czasu. 

Zastal Zielona Góra – Trefl Sopot 83:72

Ciężko, naprawdę ciężko ogląda się mecze mistrzów Polski. Można go tłumaczyć ciężkim kalendarzem. Można wysuwać argument o problemie mentalnym związanym z kolejnymi porażkami w EuroCup. Ale żeby aż tak? Żeby z Zastalem???

Coś w tym Treflu ewidentnie w ostatnim czasie pękło. Czy można to jeszcze posklejać? Czy może to zrobić Żan Tabak, który sam przyznaje, że może być jednym z problemów? Czy te bezceremonialne – biorąc pod uwagę fakt, że obecna drużyna to przecież jego autorski pomysł – słowa Chorwata o tym, że nie ma pomysłu jak ten kryzys zażegnać nie są po prostu de facto prośbą do władz klubu o wręczenie dymisji? 

Czasami najprostsze wnioski okazują są najprawdziwsze. 

Hiszpański asystent Tabaka już w poniedziałek klub opuścił… 

Gdy patrzyłem na mowę ciała Jakuba Schenka podczas meczu w Zielonej Górze zrobiło mi się po prostu smutno. Tak po ludzku. Wiem jaki to walczak, a tu nagle patrzę i co widzę? Opuszczone ręce, opuszczona głowa…

Często nie rozumiem też rotacji Tabaka. Jeden z jego graczy łapie akurat „ogień”, trafia rzut, trafia kolejny i co? Ława. Taki Jarosław Zyskowski – gra w środę genialny mecz w Barcelonie, trzy dni później rozpoczyna się spotkanie w Zielonej Górze i co? Ława. Dziwne to wszystko. Tym bardziej, że przecież Trefl wciąż może wystawić w każdym momencie piątkę Schenk – Best – Zyskowski – Van Vliet – Groselle. To ona w poprzednim sezonie zapewniła mu mistrzostwo. Ten zespół nie powinien przegrywać w PLK meczu za meczem. Już od kilku tygodni – mniej więcej od czasu pożegnania się z Tarikiem Phillipem, nie wygląda na drugą siłę PLK. 

Nie zapominajmy o Zastalu. Jego cztery zwycięstwa w siedmiu meczach od momentu, gdy do drużyny dołączył Walter Hodge nie wzięły się znikąd. Można było się temu transferowi dziwić – co sam czyniłem – ale fakty są takie, że on się już obronił. Zespół po drodze wymienił jeszcze trenera i złapał grunt pod nogami. Fajnie. Wciąż nie widzę jednak Zastalu walczącego już w tym sezonie o playoff. 

Energa Icon Sea Czarni Słupsk – MKS Dąbrowa Górnicza 86:72

Jasne, nie powinno oceniać zawodnika po jednym meczu, ale pierwsze, wstępne osądy wydać można. Przyglądałem się kwadransowi gry nowego zawodnika Czarnych i zakończyłem ten proces z jednym pytaniem: po co w PLK tacy gracze jak Fahrudin Manjgafić

Nie wiem jak wiele kosztuje klub ze Słupsk ten zawodnik, być może niewielka cena jego usług jest jego atutem, ale nie widzę w jego grze wielu więcej. Nie widzę też gracza, który mógłby grać jako środkowy. Pomijając wzrost Manjgafićsprawia bardziej wrażenie zawodnika na pozycje 4/3 niż 4/5. 

Czarni wygrali, bo w składzie mają koszykarzy lepszych od MKS, prosta sprawa. 

Dodanie Teyvona Myersa do Tylera Cheese’a odczytuję jako oznakę desperacji Borisa Balibrei. Z jednej strony rozumiem trenera, bo każdy gracz na poziomie sportowym Myersa mu się przyda, z drugiej – nie wiem jak ta dwójka miałaby się uzupełniać. MKS przydałaby się druga piłka w ataku, by obaj ci koszykarze czuli się komfortowo. 

Taki styl gry MKS powoduje, że coraz mniejszą rolę będą odgrywali Polacy. Pastwiłem się już ostatnio nad zawodnikiem Hookiem, więc szerzej nie będę się tym rozwodził, ale odnotuję, że tym razem w ciągu 16 minut udało mu się popełnić 5 fauli i nie oddać żadnego rzutu z gry. Wolałbym zamiast niego oglądać szarpiącego w obronie Szymona Ryżka

PGE Spójnia Stargard – King Szczecin 84:74

Jakże ja się cieszyłem widząc tę radość Kacpra Borowskiego! Wiem, że ostatnie miesiące po tych wszystkich kłótniach z klubem ze Szczecinie sporo go kosztowały. Nerwów także. Słabe pierwsze mecze w barwach Spójni na pewno też. 

Teraz zastanawiam się nad jednym – jak na ten świetny wstęp „Boro” zareaguje Andrej Urlep. Wypadałoby dać mu więcej minut, spróbować wepchnąć na sportową falę wznoszącą. Ale jak? Kosztem kogo? Dawida Słupińskiego? Bo przecież pewnie nie Aleksandara Langovicia? Spójnia ma 10 ludzi do gry, gry nie wystarczy dla każdego. 

Być może widzieliśmy najlepszy mecz w wykonaniu Yehonatana Yama, ale nie pierwszy w którym zespół ze Stargardu z tym zawodnikiem na pozycji nr 1 wyglądał lepiej niż wtedy, gdy za organizowanie gry brał się Ta’lon Cooper

Gdyby Arkadiusz Miłoszewski miał jeszcze jakiekolwiek włosy na głowie, po tym meczu pozbawiły się ostatniech. Gdyby ktoś widząc te skazane z góry na porażkę próby ratowania tego meczu przez Aleksandra Dziewę zaryzykował teorię, że King to druga siła PLK, zostałby wyśmiany. Ta drużyna to nie drużyna, już od kilku meczów. Mogę w jej przypadku jedynie powtórzyć historię o Starcie – jeden przyjechał pociągiem, drugi samochodem, trzeci autobusem, czwarty rowerem, piąty hulajnogą, a szósty przyszedł na piechotę. 

Obok – szczególnie gdy trzeba było bronić – stał Isaiah Whitehead

W Lublinie po wpadce z Dzikami mają problem, w Szczecinie kłopot jest dużo większy, bo i przedsezonowe ambicje były większe. 

Na miejscu Kinga mógłbym się pokusić o wysłanie zapytania do Gliwic typu „a ile trzeba byłoby wam zapłacić, gdybyśmy chcieli przechwycić Mario Ihringa”. Słowak gra w stylu podobnym do Mazurczaka, choć szybciej od niego podejmuje decyzje rzutowe. Mógłby do Kinga pasować. 

Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski – WKS Śląsk Wrocław 88:81

Czy zgadzam się z redaktorem Tomasikiem, że po ewentualnym pozyskaniu Aigarsa Skele to Stal, obecnie 12. zespół PLK, może zostać jej nową drugą siłą? Na tak odważną tezę się nie zdobędę, choć przecież sam od wielu tygodni powtarzam wszem i wobec, że ekipa z Ostrowa w playoff wystąpi. 

To niesamowite, że Damian Kulig w czerwcu skończy 38 lat. Sportowo – kompletnie nie wygląda. Mam wrażenie, że po poważnej kontuzji, której leczenie zabrało mu dziewięć miesięcy życia, wrócił do gry lepszy niż wcześniej. Jest świetnie przygotowany fizycznie, chyba zrzucił kilka kilogramów. Oglądanie go na boisku to czysta przyjemność. Jeśli tylko Damian jest na to gotowy, na miejscu klubu z Ostrowa proponowałbym mu przedłużenie kontraktu. To wciąż jeden z najlepszych podkoszowych PLK!

Lubię oglądać Stal, bo to zespół z charakterem. Lubię patrzeć na pracę trenera Urbana, bo to trener z pomysłami. W w meczu ze Śląskiem rzucił na DJ Coopera m.in. Maksa Egnera. To też pomogło jego drużynie wygrać, bo trochę swoją fizycznością amerykańskiego weterana młody Polak pomęczył. 

Śląsk przegrał głównie ze względu na brak Marcela Ponitki i zbyt odważne decyzje rzutowe Daniela Gołębiowskiego w czwartej kwarcie. Śląsk nie grał jednak w tym meczu źle. Po prostu duet Kulig – Juskevicius był świetny. 

Uraz Ponitki każe mi jednak zweryfikować opinię sprzed tygodnia o tym, że Śląsk będzie faworytem świątecznego starcia z Anwilem. Nie będzie. Marcel to bardzo istotna postać, szczególnie dla defensywy Śląska. Wrocławianie mogą mieć problem z zatrzymaniem Anwilu. Nie zapominajmy jednak, że ekipa Selcuka Ernaka po poniedziałkowym meczu z Arką ledwo zdąży we wtorek zasiąść do Wigilii, a już będzie musiała pakować walizki i ruszać do Wrocławia. Niby nic dziwnego, na tym polega życie zawodowego sportowca – ale to też może mieć znaczenie. Powinno być ciekawie. Śląsk wcale nie musi być bez szans!

Nie zmienia to faktu, że on mając spore problemy w walce o zbiórki też na drugą siłę w PLK nie wygląda!

Arriva Polski Cukier Twarde Pierniki Toruń – Tauron GTK Gliwice 91:92

Jeszcze jeden dobry występ gracza, który grał przed swoimi dawnymi kibicami – Kacper Gordon w końcu zaczął w tym sezonie trafiać za 3 (3/5), a do 16 punktów dołożył też 6 asyst. Łukasz Frąckiewicz i Chris Czerapowicz złożyli się na 25 punktów i 10 zbiórek, a wspomniany wcześniej Ihring robił swoje (10 punktów, 11 asyst). Do GTK mogę mieć tylko jedno zastrzeżenie – powinni łatwiej w końcówce dowieźć wyraźną w pewnym momencie czwartej kwarty przewagę. 

5 zwycięstw w 11 meczach drużyny Pawła Turkiewicza wypada jednak zauważyć i docenić. Ta drużyna, o ile tylko przetrwa cały sezon w obecnym składzie, nie powinna mieć problemów z zachowaniem ligowego bytu. Widzę ją na koniec sezonu nieco wyżej niż na miejscach 13-16. 

Aha, skoro niedawno trochę podśmiewałem się z Barretta Bensona, że trafił dwie trójki „na gazetę” w końcówce meczu w Wałbrzychu, teraz pragnę zauważyć, że znów trafił dwa razy. Tym razem już w typowych, meczowych okolicznościach. Widać, że wziął się do pracy pod okiem Dominika Narojczyka i z meczu na mecz zrzuca z siebie fizyczną rdzę, wygląda coraz lepiej. Nieprzypadkowo w niedzielę zaliczył double-double. Jeszcze Pierniki powinny mieć z niego w tym sezonie z tego gracza pociechę. 

Anwil Włocławek – AMW Arka Gdynia 88:98

Idealne podsumowanie kolejki cudów, w której kibice niżej notowanych klubów otrzymali tak wiele prezentów. Koszykarze lidera tabeli mieli przed tym meczem grubo ponad tydzień przerwy, a wychodząc na boisko myślami byli już ewidentnie przy świątecznych stołach. Ewentualnie – przy kolejnym meczu, tym na który we Włocławku czeka sporo osób, czyli starciu ze Śląskiem.

Skoro Dziki wygrały mecz w sześciu, to Arka dokonała tego niemalże we czterech. Jakub Garbacz chciał coś udowodnić, jego gest po jednym z trafień mówił wszystko. Czy pisałem już nieco wyżej, że czasami łatwiej się gra przeciwko byłym klubom?

Nemanja Nenadić i Łukasz Kolenda tego dnia trafialiby do kosza taboretem. Stefan Djordjević też robił swoje. Brawo Arka! Czasami gdy wychodzisz na parkiet bez wielkiej presji, gra się łatwiej. Dokładnie tak to wyglądało w przedświąteczny poniedziałek we Włocławku.

Anwil? O żadnym wielkim kryzysie bym tu jeszcze nie mówił – to tylko pierwsza porażka. Raz przegrać zawsze można, słabsze mecze zdarzają się najlepszym. Ale poczekajmy na to jak zespół z Włocławka na tę wpadkę zareaguje. W czwartek po zakończeniu Świętej Wojny we Wrocławiu będziemy w tej kwestii mądrzejsi.

Może wtedy okaże się, że mamy problem nie tylko ze wskazaniem drugiej siły PLK, ale i z tą pierwszą nic nie jest tak oczywiste, jakby jeszcze przed chwilą mogło się wydawać?

Drużynie z Włocławka i jej trenerowi życzę jak najlepiej, lecz składając najlepsze życzenia świąteczno-noworoczne kibicom ze wszystkich miast PLK życzę im, by wątpliwości co do tego kto zdobędzie wiosną 2025 roku mistrzostwo Polski mieli jak najdłużej.

Najlepiej do siódmego meczu finału!

7 komentarzy

Karol 23 grudnia 2024 - 23:24 - 23:24

Święta Wojna? Bilans finałów ligi, zagranych przez Sląsk z Anwilem jest jednoznaczny: pięc finałów, pięć wygranych Sląska. Jaka to więc Święta Wojna?

Odpowiedz
Paweł 23 grudnia 2024 - 23:33 - 23:33

Włocławek sobie dodaje z tą święta wojną, dla Śląska to mecz jak każdy inny. No może z taką różnica, że z liderem.

Odpowiedz
Tomek_WKS 24 grudnia 2024 - 12:20 - 12:20

Daniel nie miał zbyt odważnych decyzji rzutowych tylko zbyt głupie. Gość ma braki w postawach techniki, kozluje na wysokości barków przenosząc piłkę z jednej strony na drugą, nie umie dorzucić za 3 do obręczy, a w decydującym momencie próbuje się przełamać i wali dwa niedoloty. Trzeba nie mieć mózgu żeby w takim momencie robić takie rzeczy.
To że on gość na takim poziomie jest w reprezentacji Polski to dramat świadczący o tym jaka poziom mamy.

Odpowiedz
Maciej Zieliński 24 grudnia 2024 - 15:45 - 15:45

Weź go na orlik

Odpowiedz
TOMEK_WKS 25 grudnia 2024 - 23:24 - 23:24

Jestem kompletnym debilem i przepraszam za ten wpis wyżej

Odpowiedz
Tomek_WKS 25 grudnia 2024 - 12:07 - 12:07

Tam byłby gwiazdą, ale tylko dlatego, że w porównaniu do chłopaków z orlika, jest wysoki. W zawodowej koszykówce nie m atutu wzrostu i robi się problem.

Odpowiedz
TOMEK_WKS 25 grudnia 2024 - 23:25 - 23:25

za ten wpis też przepraszam, poniosło mnie.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet