Swój mecz pierwszej kolejki przegrał nie tylko Anwil, ale i Spirou. Belgowie zaskakująco łatwo ulegli rewelacyjnemu szwajcarskiemu Fribourg Olympic aż 62:92. Na własnym parkiecie! To była dla nich dotkliwa lekcja koszykówki. Zespół, który przegra środowy meczu wyląduje na ostatnim miejscu w grupie po dwóch kolejkach, znajdując się od razu pod ścianą. Awans do ćwierćfinału wywalczą jedynie dwie najlepsze drużyny.
Długa droga do drugiej rundy
Pucharowy sezon Belgów zaczął się jeszcze we wrześniu. Najbliższy rywal Anwilu został w kwalifikacjach FIBA Europe Cup wyeliminowany przez portugalski Sporting (z którym Anwil dwukrotnie łatwo potem wygrał), ale w rozgrywkach grupowych zwolniły się miejsca po drużynach, które wywalczyły awans do Ligi Mistrzów.
W ten sposób, Belgowie weszli do fazy grupowej kuchennymi drzwiami, by… wygrać grupę G rozgrywek, w której mierzyli się m.in. z greckim Maroussi. Pucharowy bilans 5-1 w pierwszej fazie robi wrażenie, ale w sezonie ligi Beneluksu (BNXT) nie jest już tak kolorowo. Siedem zwycięstw w 13 meczach daje Charleroi miejsce jedynie w środku tabeli wspólnej ligi belgijsko-holenderskiej.
Dziesięciokrotny mistrz Belgii (ostatni tytuł w 2011) lata świetności ma za sobą. Od kilku sezonów pozostaje bez medalu w lidze belgijskiej, bez większych sukcesów w BNXT (ostatnio ćwierćfinał), a tegoroczny udział w FIBA Europe Cup jest powrotem klubu z Charleroi na międzynarodową arenę po kilku latach nieobecności.
Młodość i tylko jeden gracz z USA
Drużyna z francuskojęzycznej części Belgii to międzynarodowa mieszanka, skomponowana inaczej niż większość drużyn, które oglądamy w Europie. Amerykanin jest tu tylko jeden – to prowadzący grę rookie w Europie – Cobe Williams (PG, 183/24). Ważne postacie na obwodzie to także lokalny gracz Quinten Smout (G, 193/22) – były koszykarz Antwerpii i Ostendy oraz reprezentant Holandii (choć tylko epizodyczny) – Sander Hollanders (G, 194/23), pozyskany przed tym sezonem z holenderskiego Donaru.
Najważniejsi gracze na pozycjach skrzydłowych to młody Duńczyk Gustav Kundsen (SF, 203/21), belgijski talent Xander Pintelon (PF, 208/21), oraz najbardziej doświadczeni w drużynie – Bułgar Yordan Minchev (F, 202/26) i Holender Willem Brandwijk (PF, 204/29).
Ta formacja wydaje się w Charleroi najciekawsza. Knudsen to reprezentant swojego kraju, wychowanek hiszpańskiej Zaragozy i w kilku poprzednich sezonach jeden z wyróżniających się graczy duńskiego Bakken. Brandwijk do Belgii trafił tak jak Hollanders z Donaru i podobnie jak rodak ma za sobą występy w meczach o punkty swojej reprezentacji.
Bardzo ciekawym przypadkiem jest Minchev. W bułgarskim nastolatku niemal dekadę temu dostrzegli to „coś” skauci Fenerbahce. Skrzydłowy zagrał nawet kilka minut w Eurolidze, ale potem był notorycznie wypożyczany w ramach sześcioletniego kontraktu z tureckim potentatem. Kariera Bułgara nie potoczyła się tak jak się spodziewano – nigdy potem nie przebił już poziomu FIBA Europe Cup, na którym grał m.in. dla klubów bułgarskich i rumuńskiego Sibiu (mecz w zeszłym sezonie przeciwko Anwilowi).
Nie można pominąć też Pintelona – mimo młodego wieku, skrzydłowy ma spore doświadczenie. Zagrał kilkanaście meczów w BCL dla Ostendy, debiutował już także w dorosłej reprezentacji Belgii, którą nazwalibyśmy przecież co najmniej solidną.
Oprócz faktu posiadania tylko jednego gracza zza oceanu, w składzie Spirou rzucają się w oczy jeszcze dwie inne rzeczy: to bardzo młody zespół, w którym 26-letni Minchev jest praktycznie weteranem oraz liczna, ale nieszczególnie imponująca strefa podkoszowa. Tu skrzydłowych uzupełniają anonimowi Belgowie Maxime Bilolo (F/C, 198/20) i Archange Izaw-Bolavie (C, 210/23), a także Francuz Craig Adzeh (PF, 205/21). Żaden z nich nie jest jednak podkoszowym dominatorem i postrachem centrów rywali. Odnotujmy tylko, że Izaw-Bolavie swego czasu pojawił się na parkiecie w meczu reprezentacji Belgii, a Adzeh zagrał kilkanaście razy we francuskiej Pro A, w barwach klubu z Dunkierki.
Trenerem zespołu od trzech sezonów jest 42-letni Belg Sam Rotsaert, który wcześniej był w klubie asystentem.
Rzut oka na statystki i historię
Specyficzna kompozycja składu ma odzwierciedlenie w statystykach indywidualnych zespołu. W meczach grupowych i kwalifikacyjnych FIBA Europe Cup było w Charleroi dwóch liderów: Williams – śr. 13 pkt., 4 as. i Minchev – śr. 12 pkt., 6 zb., natomiast wielu innych zawodników Spirou grało na średnim poziomie 6-8 punktów w meczu. To bardzo wyrównana i dość szeroka ekipa. W lidze BNXT więcej odpowiedzialności na swoje barki brał Williams (śr. 18 pkt., 4 as.), a oprócz Mincheva dwucyfrową średnią punktową notuje też Hollanders (śr. 10 pkt.).
Co ciekawe, Spirou będące w środku stawki ligi Beneluksu, ma najlepszą obronę tych rozgrywek. Gracze z Charleroi jako jedyni nie pozwalają rywalom na zdobywanie więcej niż 1 punktu na posiadanie (98 per 100), grając przy tym dość żywiołową koszykówkę po drugiej stronie parkietu. W rozgrywkach europejskich nie potwierdzali jednak, że są ekipą defensywną – ich rywale, nie zawsze tak mocni jak greckie Maroussi, trafiali niemal 10 rzutów z dystansu na skuteczności blisko 39 proc.
Na koniec szczypta historii. Jak wspominaliśmy kilka tygodni temu w zapowiedziach meczów Ligi Mistrzów FIBA Kinga Szczecin przeciwko Ostendzie, polskie zespoły przeciwko belgijskim ekipom mają raczej „pod górkę”. Sam Anwil w ostatnich latach przegrał jeden z dwóch meczów przeciwko Antwerpii w BCL, a w kwalifikacjach do tego pucharu uległ Mons.
Drużyna z Charleroi mierzyła się z polskimi klubami dotąd trzykrotnie (w sześciu meczach) i kibice Spirou raczej dobrze wspominają te pojedynki. W sezonie 2001/02 Belgowie podzielili się euroligowymi punktami ze Śląskiem Wrocław, ale kolejne mecze przeciwko Turowowi (EuroCup 2008/09) i Zastalowi (Liga Mistrzów 2016/17) wygrywali już w komplecie.
Historyczne powiązania związane z byłymi zawodnikami obu klubów moglibyśmy mnożyć (np. do Charleroi po mistrzowskim sezonie w Anwilu odchodził Damir Krupalija), ale najciekawszym jest oczywiście fakt, że przeciw swojemu byłemu klubowi w środę zagra Karol Gruszecki. Obecny gracz Anwilu w Spirou zaczynał swoją zawodową karierę po powrocie z USA. W trakcie sezonu 2013/14 Gruszecki przeniósł się z Belgii do Słupska, a pierwszy mecz w nowej drużynie – i jednocześnie debiut w PLK – zaliczył przeciwko drużynie z Włocławka.
Transmisja meczu na antenie TVP – w tradycyjnej TV i w Internecie. Początek walki o godz. 17.30.
1 komentarz
No i wylądowali. I cały misterny plan też w pizdu.