To może być dla niektórych szok, ale to także fakt: nie ma obecnie w PLK zawodnika, który by tak długo – i nieprzerwanie! – reprezentował barwy jednego klubu. Bartłomiej Pelczar debiutował w ekstraklasie w barwach Startu w październiku 2016 roku, mając niespełna 17 lat. Średniej z calej kariery (9 minut na mecz, 2.5 punktu i 1.0 asysty) jasno wskazują jednak na to, że sportowo zawsze odgrywał marginalne role.
Ale w sobotę zagrać nie mógł podstawowy rozgrywający Startu Manu Lecomte. Albo inaczej – Belg zgłaszał gotowość do gry, lecz trener lublinian Wojciech Kamiński postanowił go oszczędzać na kolejne mecze.
– Gdyby Lecomte nie mógł zagrać, pewnie zwiększyłaby się rola Bartłomieja Pelczara. Trener Startu już w tym sezonie kilka razy udowodniał, że także z tego koszykarza potrafi wydobyć najlepsze cechy potrzebne drużynie. Chwalił go kilka razy. Nie skreślałbym Startu. Bez względu na stan zdrowia Lecomte’a, lublinianie pozostają dla mnie lekkim faworytem serii z Czarnymi – mówił w przeddzień sobotniego meczu w Lublinie w tradycyjnej u nas w trakcie playoff 2025 rozmowie z Michałem Tomasikiem Marek Popiołek.
Doceniamy wiedzę i zdolność przewidywania wypadków trenera reprezentacji Polski B, ale – takiej skali świetnego występu Pelczara najpewniej nawet on nie przewidywał. Choć to, że 25-latek będzie trafiał za 3, można było w pewnym sensie przewiedzieć. Nawet nie chodzi o to, że wychowanek Startu w tym względzie rozgrywa swój najlepszy sezon w karierze – trafia 41.3 proc. zza łuku. Bardziej wnikliwi obserwatorzy wydarzeń w PLK chwilę przed rozpoczęciem playoff zwracali naszą uwagę na skuteczność Pelczara w rzutach z dystansu po zakończeniu przerwy na turniej o Puchar Polski: 50 procent!
20 oddanych – 10 trafionych.
Mała próbka? W sobotę Pelczar wobec braku Lacomte’a zagrał odważniej i przymierzył zza łuku sześciokrotnie. Trafił cztery razy, a na samym zdobywaniu punktów jego rola w tym meczu się nie skończyła. Pojawił się na parkiecie pod koniec pierwszej kwarty, przegranej przez Start aż 23:33. Defensywnie też szybko pomógł. Łącznie spędził na boisku ponad 21 minut i tym czasie miał najlepszy wskaźnik plus/minus ze wszystkich gracz (+20).
– Pojawienie się Bartka na boisku poprawiło naszą obronę zespołową. Podziękowania też dla mojego asystenta Michała Sikory, bo to on wpadł na pomysł, byśmy zaczęli agresywniej bronić akcje pick and roll, decydując się na podwojenia w drugiej połowie – mówił trener Startu Wojciech Kamiński. – Dzisiaj Bartek Pelczar i Filip Put odegrali bardzo ważne role. Nie lubię stwierdzenia, że jesteśmy zespołem obcokrajowców. Gdybyśmy mieli w zespole 10 artystów, nic by z tego nie wyszło. Trzeba mieć też pracowników i ludzi od brudnej roboty. Mam ogromny szacunek dla tych chłopaków, że wytrzymali to gadanie wokół i żarty na swój temat przez cały sezon. To na pewno nie było miłe – dodawał.
Trener Czarnych sprawiał po meczu wrażenie lekko oszołomionego. 4/6 za 3 Pelczara było pewnie jedną z ostatnich rzeczy, których się spodziewał. W jego zespole aż 33 punkty zdobył Loren Jackson, który trafił aż 8 z 9 (!) rzutów za 3, ale w końcówce przegranego ostatecznie 81:90 meczu zespół Robertsa Stelmahersa nie miał już szans na wygraną.
– Nie jesteśmy ani pierwszą, ani ostatnią drużyną, która może wrócić do walki o zwycięstwo w serii, rozpoczynając ją od stanu 0:2. Jedziemy do domu i zdeterminowani postaramy się wyeliminować nasze błędy. Dziś nasz rywal trafiał naprawdę szalone rzuty. Wiem, że to taki zespół, że oni tak grają, ale cóż – dzisiaj to było dla nas za dużo – mówił łotewski trener Czarnych.
Jackson był w sobotnim meczu mocno osamotniony – drugi najlepszy strzelec Czarnych Mateusz Dziemba uciułał zaledwie 9 punktów. Najlepszy gracz słupszczan w sezonie zasadniczym Alex Stein zakończył występ z 4 punktami – trafił tylko 2/9 z gry.
– 33 punkty Jacksona były przez nas poniekąd wliczone w plan, ale zależało nam na tym, by nie mógł on uruchomić Steina i to się udało. Kluczem było dla nas też zatrzymanie szybkiego ataku rywali – mówił Pelczar.
W zespole z Lublina zdobył duet graczy podkoszowych Tyran De Lattibeaudiere i Ousmane Drame (po 17 pkt). Trafili wspólnie 13 z 18 rzutów za 2, obnażając największą dziurą w składzie rywali – brak gracz, który byłby w stanie bronić dostępu do swojego kosza.
Trzeci mecz tej serii zostanie rozegrany = w Słupsku. Walka toczy się do trzech wygranych. Trudno zakładać jak dużą rolę może odegrać w kolejnym starciu Pelczar – do gry już we wtorek powinien wrócić Lecomte, którego uraz mięśnia dwugłowego okazał się mniej poważny niż pierwotnie można się było obawiać.
2 komentarze
Wielki Górnik skopie wam wszystkim tyłki!!
Legia skopie wam duży,że wrócicie do Wałbrzyskich stref przemysłowych i wsadzicie paluszki głęboko w buzię, siedząc cicho opodal Boguszowa Górce. Brawa Kaesiak za Puchar Polski, piękne chwile,ale jak Zenek śpiewał ulotne jak motyle. Tego nie przeskoczysz