Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Rafał Knap to jak na standardy polskiej I ligi postać nietuzinkowa. Barwny człowiek, skuteczny trener i świetny mówca. Po jednym z ubiegłorocznych meczów, wygranym przez swoją drużynę w Radomiu, w trakcie konferencji prasowej dość bezceremonialnie zwracał się do swoich krytyków.
– Moim „wiernym” kibicom z Koszalina, nie będę wymieniał z imienia i nazwiska, którzy mnie już zwalniali, chcieli zwolnić, może dalej chcą to zrobić, to powiem: zrobimy to na moich zasadach, a ty, trollu internetowy, pisz sobie dalej, grilluj mnie dalej, a od mojej drużyny się odczep! – mówił, a wypowiedź swojego amerykańskiego podopiecznego tłumaczył w sposób, za który mógłby otrzymać nagrodę „Złote usta”, gdyby tylko ktoś taką na zapleczu PLK przyznawał: – Kiedy przejdę ciemną doliną, zła się nie ulęknę, Rafał Knap stoi zawsze obok mnie. Ogólnie jestem szczęśliwy, że pracuję z tak przystojnym trenerem – mówił Knap z szerokim uśmiechem, „tłumacząc” słowa Arnolda Sandersa.
„Zrodził się pomysł, by wyjechać do Tajlandii”
Nieco ponad rok temu Knap opowiadał na naszych łamach o planach podjęcia pracy trenerskiej w jednym z bardziej egzotycznych miejsc niż Koszalin.
– W zeszłym roku złapałem kontakt w Bejrucie i byłem już jedną nogą w samolocie, jechałem na lotnisko. Zadzwonił do mnie Michał Hlebowicki i powiedział, że tam nie jest bezpiecznie. Wysłał mi artykuł i rzeczywiście, w miejscu gdzie miałem mieszkać i trenować zdarzały się wybuchy, więc zrezygnowałem z tego wyjazdu. Miałem być asystentem w beniaminku, który zdobył tytuł mistrza, ale spokój ducha był dla mnie ważniejszy. Chwilę później zrodził się pomysł, by wyjechać do Tajlandii. Znajomy koszykarz z Krakowa ma stamtąd żonę, dzięki niemu udało mi się skontaktować z amerykańskim trenerem, który zaproponował mi pracę na campach, a następnie objęcie drużyny w niższej lidze jako pierwszy trener. Finanse były naprawdę zachęcające, kontrakt już nawet podpisałem… jednak go nie odesłałem, ponieważ pojawiła się opcja w Koszalinie. Może przed pięćdziesiątką uda mi się jeszcze poprowadzić zespół w egzotycznym miejscu. Na razie zostaję jeszcze w naszych stronach – mówi trener MKKS Żak przed rozpoczęciem sezonu 2022/23.
Po tym, jak zachował się w poniedziałek po meczu w Koszalinie może zostać zmuszony do koszykarskiej emigracji. Była końcówka zwycięskiego dla jego zespołu meczu. Chwilę po końcowej syrenie Knap chciał przybić piątkę z 25-letnim skrzydłowym gospodarzy Rafałem Komendą. Gdy zawodnik minął trenera gości nie podając mu ręki, został przez niego zaatakowany.
„Licencja trenerska to nie świstek papieru z bazaru w Etiopii”
Sami spójrzcie na film z tego zajścia, który w „X” opublikował ze stosownym komentarzem oburzony zachowaniem Knapa zawodnik Dzików Warszawa Michał Aleksandrowicz.
Oburzenia nie kryje też zespół z Krakowa, tłumacząc – także na „X” – zachowanie swojego zawodnika.
„Nie przybił piątki, bo kilkadziesiąt sekund wcześniej został przez Trenera (Rafała Knapa – przyp. red) zwyzywany, za co Trener otrzymał dacha. Kategorycznie sprzeciwiamy się takim zachowaniom i wiemy, że sprawę będzie rozstrzygało WGID PZKosz. Nie wyobrażamy sobie przejścia obojętnie obok tego zdarzenia” – czytamy na oficjalnym profilu AZS AGH.
W środowisku koszykarskim wrze. Do sprawy idealnie pasuje komentarz byłego trenera AZS AGH Wojciech Bychawski, obecnie prowadzącego w PLK Suzuki Arkę Gdynia, sprzed kilku miesięcy.
Ja "żartobliwie" napisze tylko, ze gdyby ktos na meczu ,przed lub po uderzyl mojego zawodnika to …naprawde nie moge napisac co bym zrobił 👊 Ale jak widac trener z Cracova udawal ze nie widzi. Oczywiscie nie wiem jak bylo, tak sobie tylko pisze o "przyjacielskich" gestach 😔
— Wojtek Bychawski (@WBychawski) April 14, 2023
Byli zawodnicy i trenerzy oglądając zapis wideo wydarzeń z Krakowa łapią się za głowę. Nawet ci, którzy dobrze znają trenera Knapa nie potrafią usprawiedliwić jego zachowania.
– Licencja trenerska to nie jest świstek papieru, który można kupić na bazarze w Etiopii. Ona powinna zobowiązywać do przestrzegania pewnych zasad. Rafał znam dobrze i lubię, lecz w poniedziałek przekroczył granicę, której żaden trener przekraczać nie powinien. Jeśli nie zostanie natychmiast zawieszony przez PZKosz. w prawach wykonywania zawodu – i to na dłuższy czas, tak by mógł sobie sprawę przemyśleć i popracować ze specjalistami nad lepszym opanowywaniem swoich emocji – będą w szoku. Dla takich zachowań nie powinno być miejsca na polskich parkietach. Koniec, kropka – mówi nam jeden z byłych koszykarzy i trenerów, świetnie zorientowanych w ligowych realiach.
„Nie pozwolę, by ktoś pluł mi w twarz”
Czekamy na reakcję Wydziału Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Koszykówki.
– Nie chciałbym komentować tej sytuacji. Jedynie stwierdzę, że nie było to potrzebne. Jako starszy człowiek powinienem zachować więcej zimnej krwi, ale to są emocje. Ja też nie pozwolę, żeby ktoś pluł mi w twarz, a ja będę udawał, że deszcz pada. Sory, wyszło jak wyszło, zostałem ukarany przewinieniem technicznym, a później nastąpiła eskalacja niektórych sytuacji i wybuch gorącej krwi. Co zrobić, takie życie. Będę czekał na decyzję PZKosz., aczkolwiek też chciałbym, żeby PZKosz. przyglądnął się dokładniej zaistniałej sytuacji – komentował zajęcie podczas pomeczowej konferencji prasowej w poniedziałek wieczorem trener Knap.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
7 komentarzy
Ten człowiek już dawno powinien zostać zawieszony za inne rzeczy niezgodne z regulaminem PZKosz…
To nie pierwszy przypadek takich zachowań tego Pana – już kiedyś był zawieszony za pobicie swojego zawodnika w Gdynii – młodzieżowca. Tak to jest jak się nie panuje nad sobą emocjonalnie jeśli ma się problemy od lat z alkoholem. Powinno być długie zawieszenie lub dożywotnia dyskwalifikacja
A ja poznałem trenera jako spokojnego i ułożonego człowieka, nie wiem skąd opinie o tym, że ma przejawy agresji. naprawdę jestem w szoku, że tak zareagował ale widocznie emocje wzięły górę i musiał też mieć dobry powód do tego a ten artykuł jak i komentarze szkalujące go czy wręcz oczerniajace są wyssane z palca.
Zawodnik pokazał brak szacunku i lekceważące zachowanie wobec trenera, emocje trenera wzięły górę i nie wytrzymał. Nie popieram takiego zachowania,jednak nie oceniajmy tylko szkoleniowca. Każdy medal ma dwie strony
A ja poznałem trenera od strony narwanego człowieka, nie panującego nad sobą. To że jest porywczy wiemy nie od dzisiaj . Ale nie przystoi trenerowi na tym poziomie rozgrywkowym takie zachowanie. Niech się tym zajmie wydział dyscypliny. Szkoda, że nie ma oświadczenia klubu w przedmiotowej sprawie. A sam trener powinien wystosować osobiste przeprosiny.
Można było głośno werbalnie wyrazić swoje niezadowolenie z zachowania zawodnika na środku boiska coś a la „z dziada na chama” w stronę Komendy czy „chamowi nikt nie zabroni i pozazdrościć tupetu” bo porażka nie usprawiedliwia braku wzajemnego szacunku. Tu jednak milimetry grają rolę bo nie widać czy była baśka faktycznie czy krok w przód i brzuszkiem go tam. Zawieszenie musi być ale jakie dlugie, to kwestia tego jaka była kinetyka tego kontaktu no i opinii ludzi w środowisku.
Wielka afera. Na meczach NHL się nawalają i nie ma problemu. Jakby był mężczyzną to by mu oddał i byłoby po sprawie.