Kursy i zakłady na mecze EuroBasketu znajdziesz na stronie Betcris – TUTAJ >>
To naprawdę historyczny dzień dla polskiego basketu – w ćwierćfinale mistrzostw Europu ostatnio byliśmy 25 lat temu, a po wpadce przy okazji eliminacji do mistrzostw świata, mało kto widział Polaków w najlepszej ósemce na Starym Kontynencie. Oglądałem ten mecz z emocjami, ciężko na szybko wyszczególnić przyczyny naszego zwycięstwa, ale za to dość łatwo jest kilku bohaterów wyróżnić.
Plaster
To był najsłabszy mecz pod względem zdobyczy punktowych Światosława Mychajluka na tych mistrzostwach (0/8 za 3 pkt.!) – oczywiście nie bez powodu. Michał Sokołowski jest niesamowity, po prostu. Praca nóg, zaangażowanie, przewidywanie tego, co zrobi gracz z piłką – poziom absolutnie światowy. Gwiazdor Ukrainy w pierwszej połowie zdobył 2 punkty i prawie nie oddawał rzutów..
Sokół oczywiście też dołożył swoje w ataku. Może nie grał tak dobrze, tak widocznie jak w spotkaniu z Holandią, ale jego trójka w kontrze może być teraz przytaczana w kontekście kluczowego momentu tego meczu (i potem przecież jeszcze jedna z rogu). Opoka kadry, fundament wielkiego charakteru tej grupy ludzi, która wyrwała sobie ten ćwierćfinał, bo raczej nikt mnie nie przekona, że ktokolwiek miał Polaków w ćwierćfinale przed tą imprezą.
A, no i Luka, watch out!
Nadzieja
Dwa dobre mecze, trzy dobre mecze to jeszcze może być jednorazowy wystrzał, ale Olek Balcerowski ma już za sobą przynajmniej 5 dobrych spotkań i z każdym kolejnym wygląda na coraz ważniejszą postać w ataku i obronie tego zespołu. Autentycznie on na parkiecie robi więcej, daje tej kadrze więcej niż się spodziewałem. Olek w pierwszej kwarcie trafia dwie trójki, pięknie wiesza Lena i kończy lewą ręką – to zagrania, jakich spodziewam się po Lenie, a nie po rezerwowym Gran Canarii.
Balcerowski to nasza wielka nadzieja i powoli widać, jakie ten chłopak ma możliwości. Przez marzenia o NBA został niesłusznie wrzucony do worka nieudaczników, a przecież to jeden z najlepszych wysokich na mistrzostwach Europy, a i według statystyk najważniejszy (tak, tak) gracz reprezentacji Polski.
To, co Olek, przy swoich 216 centymetrach, wyprawiał w czwartej kwarcie w obronie, mogło tylko imponować. Kiedyś faulował, teraz po przekazaniu z mniejszym graczem jest w stanie ustać w defensywie i do tego jeszcze zablokować rywala. Będę bardzo zdziwiony, jak wokół jego osoby nie zrobi się na europejskim rynku choć trochę głośno.
Lider
Inni mają graczy z NBA, zawodników z Euroligi, a my mamy Mateusza Ponitkę – świetnego koszykarza i wojownika. Jak mu to limo pod okiem do tej jego postaci pasuje! Ponitka zagrał słabą pierwszą połowę z Ukraina – takie wpisy latały po Twitterze. Tak, w ataku nie trafiał, ale nawet jeśli mu nie idzie, to nie można powiedzieć, że on nic nie daje zespołowi, bo zbiera, broni i asystuje.
Mateusz w przerwie ułożył sobie inaczej ten mecz, w trzeciej kwarcie mniej akcji kończył rzutem, a wymuszał faule i wjeżdżał pod kosz z niezwykłą energią. Przekonwertował swoją grę i się napędził – na tyle, że skończył to spotkanie z dorobkiem 22 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst. Ten wjazd na Pustowym był genialny, a potem ta trójka..
Wielki gracz, lider, od którego ciężko wymagać więcej. Mateusz dokonał rzeczy historycznej (tweet poniżej), a zagrał (?) słabą pierwszą połowę..
Pewniak
A.J. Slaughter jest niezbędny, nasz atak potrzebuję Slaughtera i znów się o tym przekonaliśmy. Amerykanin może nie daje nam penetracji, gry do kosza, ale rzutowo jest po prostu pewniakiem. A.J. świetnie czytał na początku obronę pick and rolla graną przez Ukraińców i karcił ich trafieniami z dystansu. No i jak już go pewniakiem nazwałem – 4/4 z linii rzutów wolnych, w najbardziej kluczowym momencie.
Kursy i zakłady na mecze EuroBasketu znajdziesz na stronie Betcris – TUTAJ >>
Mózg
Radość Igora Milicicia była wyjątkowa. Trener kadry przez całe spotkanie był niezwykle skupiony, biło to wręcz od niego. Milicić ma niesamowity „drive” do wygrywania, widać, że ma obsesję zwycięstwa i widać też, że ma wizję, plan. Ograliśmy na tych mistrzostwach już 3 drużyny, przy których można było powiedzieć, że to one są faworytami (Czechy, Izrael, Ukraina) – przegraliśmy tylko 1 (Finlandia).
To naprawdę budujące, właśnie ta radość, która pokazuje, jak bardzo wszystkim zależało na tym sukcesie. Milicić znów udowodnił, że nie ma co w niego wątpić – tak, przegrał play off z Legią, przegrał eliminacje do mistrzostw świata, ale to wciąż dużej klasy specjalista, który dobrze diagnozuje słabe i mocne punkty swojej drużyny oraz przeciwnika.
Ten ćwierćfinał to ogromny sukces Milicicia. Brawo trenerze, brawo reprezentacja, zrobiliście coś dużego dla polskiego basketu! A już od jutra misja Słowenia, Sokołowski kontra Doncić, Balcerowski kontra Tobey, Ponitka kontra Dragić – nie bójmy się ich, nie osiadajmy na laurach, tu można jeszcze podgryźć faworytów, co przecież pokazali Bośniacy.