– Tyrese Haliburton i Da’Aaron Fox to przyszłość naszego klubu – powtarzali jak mantrę podczas minionej zimy szefowie Sacramento Kings, po czym chwilę później, mając możliwość pozyskania Domantasa Sabonisa, oddali tego pierwszego lekką ręką.
– Tyrese jest zawodnikiem, wokół którego zamierzamy budować zespół. W centrum Indianapolis wciąż można natknąć się na murale z podobizną Reggie Millera. Naszym marzeniem jest, by kiedyś ujrzeć podobne poświęcone Haliburtonowi – mówi bez ogródek generalny menedżer Pacers Chad Buchanan.
Odważnie. I jakże miło dla ucha Haliburtona. To gracz, który nie krył łez po otrzymaniu informacji, że Kings postanowili go sprzedać. Kilka miesięcy po tym fakcie wydaje się już całkiem zadowolony z nowego miejsca kontynuowania kariery.
– Ostatecznie jestem przecież chłopakiem ze środkowego Zachodu – tłumaczy, wspominając akademickie czasy gry w Iowa State.
W 26 meczach w barwach Pacers zdobywał średnio po 17,5 punktu, notując w nich też 9,6 asysty. Jeśli w kolejnym sezonie poczyni kolejne postępy, Pacers będą musieli szykować gruby kontrakt. Ale cóż, za nowego Reggie Millera są zapewne w stanie zapłacić każde pieniądze.
I słusznie, to dobry chłopak. W Sacramento będą jeszcze żałować.