Dosyć niespodziewanie losy sobotniego spotkania rozstrzygnęły się tak naprawdę już w 1. kwarcie, wygranej przez Serbię 30:21. Mecz o brąz rozgrywany był o godz. 11:00 i na jego początku reprezentacja Niemiec sprawiała wrażenie, jakby jeszcze nie do końca funkcjonowała na pełnych obrotach. Zwłaszcza w defensywie.
To wykorzystywał znakomity jak zwykle Nikola Jokić, który już w 1. kwarcie zdobył na stuprocentowej skuteczności 6 punktów i rozdał 6 asyst. Serbowie nie tylko dzięki niemu skutecznie pchali się pod kosz i w pierwszych 10 minutach aż 18 punktów zdobyli z pomalowanego.
Wciąż aktualni mistrzowie świata musieli zatem odrabiać straty i chociaż w kolejnych kwartach poprawili obronę pola 3 sekund, to cały czas oglądali plecy Serbów. Bardzo dobrze grali obaj rozgrywający, którymi trener Svetislav Pesić rotował w sobotę chyba lepiej niż w czwartkowym półfinale przeciwko Amerykanom – Vasilije Micić w całym spotkaniu zdobył 19 punktów, a Aleksa Avramović dodał ich 13. To właśnie po jego akcjach w 3, kwarcie, w których wręcz ośmieszał Dennisa Schroedera, Serbia prowadziła aż 64:45.
Skutecznymi akcjami, głównie braci Wagnerów – Franz zdobył 18 punktów, a Moritz dodał ich 16, Niemcy byli jednak w stanie częściowo odrobić straty i wrócić do gry. Na 5 minut przed końcem meczu ponownie tracili 9 punktów (73:82), wtedy trójkę trafił jednak Bogdan Bogdanović (16 pkt). Nad wszystkim w serbskiej drużynie czuwał oczywiście Jokić, który mecz i występy na turnieju w Paryżu zakończył efektownym triple-double złożonym z 19 punktów, 12 zbiórek i 11 asyst. Warto zauważyć, że lider reprezentacji spędził na parkiecie aż 38 minut, w tym całą drugą połowę.
Serbia wygrała ostatecznie 93:83 i po 8 latach powróciła na podium igrzysk olimpijskich.