piątek, 11 października 2024
Strona główna » NBA od środka: Jak w Denver powstaje dynastia. Dziś szlagier z Warriors

NBA od środka: Jak w Denver powstaje dynastia. Dziś szlagier z Warriors

0 komentarzy
Gdy na parkiecie stają dwaj ostatni mistrzowie NBA i drużyny należące do ścisłego grona faworytów sezonu – kibice wstrzymują oddech. Szlagierowi Nuggets – Warriors przyjrzymy się z bliska. – Większe piętno na rytmie życia miasta od Nikoli Jokicia odcisnęły w ostatnich latach jedynie marihuana i wojna na Ukrainie. Na mecz z Warriors Denver czeka już od kilku dni – usłyszeliśmy w przeddzień szlagieru w stolicy Kolorado.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

– To wciąż jest miasto Broncos. Tak było, jest i będzie. Football amerykański i to co dzieje się wokół tej drużyny, wyznacza rytm życia Denver. Mieszkam tu już ćwierć wieku temu, w tej kwestii niewiele się zmienia. W ostatnich latach Nuggets zostali jednak na pewno zauważeni. Właściwie to mało powiedziane – ze względu na tego Jokicia stali się ostatnio jednym z symboli nowych czasów. Większe piętno na Denver odcisnęły jedynie legalizacja marihuany i wojna na Ukrainie. Ta pierwsza skutkuje zwiększającym się, szczególnie w pięciu minionych latach, strumieniem turystów, którzy odwiedzają miasto. Wojna natomiast znacząco zwiększyła natomiast liczbę bezdomnych, tylko spójrz na tych ludzi – rysował we wtorkowy wieczór obraz stolicy Kolorado taksówkarz wioząc nas z lotniska do centrum Denver, wskazując palcem okrywających się kocami ludzi w pobliżu kilkudziesięciu namiotów rozstawionych na jednym z placów w pobliżu downtown.

Kwame pochodzi z Ghany. Do Denver przeniósł się pod koniec XX wieku.

– Nie przepadam za koszykówkę. Wolę piłkę nożną i boks. Ale Jokić jest naprawdę fajny. Taki wariat. Kompletnie nie przejmuje się tym, co ludzie z zewnątrz o nim myślą. Nieźle oddaje tego wyluzowanego ducha Denver ostatnich lat. Właściwie on go współkształtuje – twierdzi.

Billboardy z napisem „Let’s go Nuggets” stoją przy drodze dojazdowej prowadzącej z lotniska, ale przesadą byłoby stwierdzenie, że rzucają się w oczy. Raczej – można je zauważyć. Dzień przed starciem z Warriors miasto żyło jednak głównie meczem hokeistów Avanalche.

Nuggets nie są już jednak tylko ubogim krewnym tej drużyny, czy też Broncos. Dzięki temu, że od kilku lat mają pewne miejsce w czołówce NBA i, przede wszystkim, dzięki mistrzowskim pierścieniom zdobytym wiosną. Czerwcowa parada w mieście zamieszkałym oficjalnie przez 715 tys. mieszkańców zgromadziła na ulicach… około 750 tys. osób.

To było czyste szaleństwo.

Przed kolejnym sezonem generalny menedżer Nuggets Calvin Booth nie gryzł się w język. Kilka dni przed pierwszym meczem w rozmowie z dziennikarzem „The Ringer” przyznał wprost, że mistrzostwo z wiosny to jedynie początek i w Denver chce zbudować prawdziwą dynastię.

– Jeśli wszystko zoptymalizujemy jak należy, powinniśmy zdobyć jeszcze 3-4 tytuły mistrzowskie – przekonywał.

Orzeźwiająco szczery plan. I tak naprawdę całkiem realny. Nuggets mają wszystko, by tego dokonać.

Nikola Jokić w lutym skończy dopiero 29 lat. Jest najlepszym graczem ligi ostatnich 3-4 sezonów, dwukrotnym MVP, a wciąż staje się tylko coraz lepszy. W tym sezonie w każdym meczu zapewnia drużynie 28.4 punktu oraz 12.9 zbiórki. Dwa lata temu Jokicia zabrakło na liście 75 najlepszych graczy w historii ligi wybranej na 75-lecie. W okolicach 2030 roku, kończąc karierę, powinien być jednym tchem wymieniany w gronie 10 najlepszych.

Jamal Murray ma lat dopiero 26. Jeśli Jokić jest Batmanem, to on wydaje się być dla niego idealnym Robinem.

Rok młodszy Michael Porter jr z jednowymiarowego strzelca stopniowo, choć powoli, przeistacza się w gracza, który potrafi (i chce!) na boisku robić także inne rzeczy – zbierać, podawać, a nawet bronić.

Aaron Gordon, skrzydłowy stworzony do odgrywania roli 3/4 opcji w zespole z mistrzowskimi aspiracjami, w NBA gra już dziewiąty sezon. Tymczasem niedawno skończył dopiero 28 lat.

Mając tak mocny i młody kręgosłup drużyny, Nuggets mogą śmiało spoglądać w przyszłość. Nawet, jeśli Murray dość regularnie narzeka na kłopoty zdrowotne (obecnie leczy uraz pachwiny, z Warriors i co najmniej w kilku kolejnych meczach nie zagra). To klub który od kilku lat nie ma problemów ze znajdowaniem utalentowanych koszykarzy, nawet nie dysponując wysokimi wyborami w drafcie.

Przykład? Pozyskany z 29 numerem ostatniego naboru Julian Strawther. Już w meczach przedsezonowych robił świetne wrażenie, ale – to były przecież tylko mecze przedsezonowe. Tymczasem w poniedziałek w spotkaniu przeciwko New Orleans Pelicans, który mistrzowie NBA wygrali, odrabiając 20-punktową stratę…

– Jakie to fajne uczucie, gdy wiesz, że dzięki tobie inni gracze zespołu mogą stawać się lepsi – komentował najlepszy występ w karierze 21-letniego Strawthera Jokić.

Takich Strawtherów w Nuggets jest więcej. Christian Braun z poprzedniego draftu to jego defensywna wersja. W przyszłości pojawią się kolejni. A także następni weterani, którzy walcząc o mistrzostwo z Nuggets będą chcieli podreperować opinię na swój temat, licząc na podpisanie nowej, lukratywnej umowy. Przykład Bruce’a Browna, który po poprzednim sezonie z Nuggets związał się z Indiana Pacers dwuletnim kontraktem na 45 mln dol. mówi w tej kwestii wszystko.

W rozpoczętym sezonie Nuggets z wynikiem 7-1 są najlepsi w NBA i nie jest to żadną niespodzianką. Jak na mistrzów przystało, nie zawsze grają na 100 procent. Stąd też porażka w Minneapolis. Ale to już taka drużyna, która – gdy tylko pojawia się przed nią wyzwanie – potrafi się skoncentrować i szybko wejść na wyższy poziom intensywności. Tak było w niedawnym meczu z Dallas Mavericks, gdy Luka Doncić i Kyrie Irving przyjechali do Denver z wysoko podniesioną głową po kilku pierwszych zwycięstwach. Chcieli Jokiciowi i spółce coś udowodnić. Polegli bardzo szybko – już w pierwszej kwarcie stracili 40 punktów.

Dziś Nuggets w składzie zabraknie Murraya, ale nie powinno im brakować chęci do walki. Tym razem to oni mogą chcieć Warriors coś udowodnić. W końcu, jeśli mówimy o dynastiach w NBA, to ostatnią zbudowano właśnie w San Francisco i okolicach wokół Sepha, Klaya i Draymonda. To właśnie Nuggets (też wówczas pozbawieni Murraya) zostali ograni przez Warriors w drodze po ich ostatni tytuł – 4:1 w pierwszej rundzie playoff 2022.

Jokić dopiero zmierza do grona 10 najlepszych graczy w historii NBA. Stephen Curry ze swoimi czterema pierścieniami może już tam być. Ale zbliżając się do 36. urodzin nie zwalnia tempa. W tym sezonie gra niczym koszykarski młody bóg. 30.9 punktu na mecz przy nieprawdopodobnej skuteczności: z gry – 53 procent, za 3 – 47,5, wolne – 91.3. Nic dziwnego, że Draymond Green od pewnego czasu coraz mocniej sugeruje w rozmowach z dziennikarzami, że tryb przypuszczający przy stwierdzeniu „Curry może być najlepszym rozgrywającym w historii NBA” jest zbędny.

– Mając do wyboru: obejrzeć jedną archiwalnych walk Andrzeja Gołoty i mecz Denver Nuggets wciąż wybrałbym to pierwsze, ale o zbliżającym się starciu z Warriors wiem już od kilku dni. Zawsze największe emocje wśród koszykarskich kibiców z Denver wzbudzały mecze z Lakers. Curry jest jednak postacią, obok której nie można przejść obojętnie. Nawet, jeśli nie przepada się za koszykówką. Meczu nie obejrzę, bo będę woził kolejnych ludzi z lotniska na centrum, ale w radio wyniku nasłuchiwał będę – zapewniał wczoraj Kwame.

W Denver dziś koszykarskie starcie wagi ciężkiej. Przyjrzymy mu się z bliska. W towarzystwie kilkunastu polskich kibiców, którzy w drodze do San Antonio na dwa mecze Jeremy’ego Sochana i jego Spurs, zrobili sobie krótki przystanek w mieście, które znów chce się kojarzyć ze słowem „dynastia”.

Stay tuned.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet