Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Początki Aleksandra Balcerowskiego w Atenach były jak do tej pory wyboiste. Najpierw bardzo udane sparingi, potem z każdym meczem coraz mniejsza rola, aż w końcu plotki o jego zagrożonej pozycji w zespole po ostatnich rozczarowujących wynikach drużyny.
Piątkowe spotkanie w Berlinie można więc potraktować jako przełom. Trener Ergin Ataman w końcu zaufał Polakowi, dał mu aż 18 minut już w samej pierwszej połowie, a Olek odpłacił mu znakomitą grą po obu stronach parkietu. 11 punktów, 3 asysty, 3 bloki – cieszylibyśmy się z takiej linijki po cały meczu, a tu z takimi cyferkami Balcerowski schodził do szatni na przerwę.
Nagłówki o rekordach kariery już się same pisały. Polak w drugiej kwarcie był wręcz centralną postacią ataku Panathinaikosu, który korzystał bardzo często z prostej akcji pick and roll właśnie z Balcerowskim. Olek kończył akcje potężnymi wsadami, znakomicie podawał, ale także, co ważne z punktu widzenia trenerów, ściągał na siebie obronę rywali, co pozwoliło gościom trafić 8 z 12 trójek w samej pierwszej połowie tego spotkania (większość z czystych pozycji).
Kto mógł się wtedy spodziewać, że to będzie tyle, że to będzie koniec występu Balcerowskiego. Przecież był jednym z bohaterów pierwszych 20 minut! Trener Ergin Atamana jest jednak jedyny w swoim rodzaju i po daniu Olkowi 18 minut w pierwszej częsci, po świetnej jego grze, przez całą drugą połowę na parkiecie trzymał Matthiasa Lessorta (który w pierwszej połowie zagrał 3 minuty..).
Cóż, może Turek po prostu nie lubi robić zmian. Ale o meczu. Ateńczycy do przerwy uzbierali 60 punktów i ich atakiem można było się tylko zachwycać. Oprócz Balcerowskiego wyróżniali się zabójczo skuteczny zza łuku Luka Vildoza (13 punktów, także ostatnio krytykowany) oraz Konstantinos Mitouglu (24 punkty, 9/11 z gry), który wykańczał między innymi podania Polaka. Swoje oczywiście zrobił także Kostas Sloukas (14 punktów), który świetnie kontrolował tempo gry i tym samym męczył obronę berlińczyków.
ALBA by jeszcze zaistnieć w tym meczu złapała się obrony strefowej, która rzeczywiście na kilka chwil sparaliżowała gości. Trójki jednak dalej wpadały i to właśnie po kolejnym celnym rzucie zza łuku, równo z syreną kończącą trzecią kwartę,
Panathinaikos prowadził +12 (a trafił ją wskakujący w duże minuty pod nieobecność Juancho Hernangomeza Mitouglu). W czwartej kwarcie, praktycznie niezmieniająca się piątka ateńczyków kontrolowała wydarzenia na parkiecie. Na każdy cios ALBY była odpowiedź i ostatecznie Panathinakos wygrał aż 99:85.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Sobiechu a zobacz na liczby Olka w meczu z Barceloną a nie pier… głupoty Baw się dobrze w USa a Olka zostaw w spokoju wycieczkowiczu