Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Michał Tomasik: Wygraliście dwa pierwsze mecze półfinału z Legią, szczególnie ten drugi w imponującym stylu. Co się stało przed meczem numer 3? Można było odnieść wrażenie, że w czwartek nie podjęliście w Warszawie w ogóle walki o zwycięstwo.
Dovovan Mitchell: Nie zapominajmy o jednym – Legia to dobry zespół. Prawdę powiedziawszy osobiście nie spodziewałem się tego, że przejdziemy ten półfinał ot tak po prostu, wygrywając do zera, bez najmniejszych problemów. Tak naprawdę nic szczególnego się nie wydarzyło. Właściwie to cieszę się, że podjęli z nami walkę. Teraz w serii będzie ciekawiej.
O wyniku meczu numer 3 zadecydowała właściwie już pierwsza kwarta, przegrana przez was aż 8:30. We Wrocławiu to wy rzuciliście się na Legię na początku jak wściekli, obejmując wyraźne prowadzenie. Tym razem role się odwróciły.
Tak, to jedyne co łączy mecze we Wrocławiu i Warszawie – zespół gospodarzy zaczyna je od mocnego uderzenia. My skakaliśmy Legii po głowie w dwóch pierwszych meczach, a ona zrobiła nam to samo na swoim boisku. I OK, właśnie tak to w playoff powinno wyglądać. Musimy teraz wyciągnąć lekcję z tego co wydarzyło się na początku meczu nr 3. Ale jestem o nasz zespół spokojny. Nie musicie się o Śląsk martwić.
Jesteś w zespole z Wrocławia już czwarty miesiąc – czy można powiedzieć, że w końcu odnalazłeś się w nim i już wiesz jaka jest twoja rola? Trener często zmienia twoją pozycję na boisku, w zależności od tego z jakim rywalem gracie i po której stronie parkietu znajduje się piłka. Kim tak naprawdę jesteś dla Śląska w swoich oczach?
Pytasz o pozycję na boisku?
Chociażby.
Jestem bezpozycyjny! Gram tam, gdzie każe mi trener. I naprawdę nie mam z tym żadnego kłopotu. Trafiając do Śląska w połowie sezonu, wiedziałem, że będę musiał się wkomponować do już funkcjonującego wcześniej beze mnie zespołu, znaleźć w nim swoje miejsce, to nigdy nie jest łatwe. A wszechstronność zawsze była moją największą zaletą. Mogę zdobywać punkty spod kosza, mogę trafiać za trzy, a w obronie pomagać utrudniać życie obwodowym zawodnikom rywali. Robię wszystko czego potrzebuje zespół.
A propos tego ostatniego defensywnego zadania, o którym wspomniałeś – w pierwszych dwóch meczach fantastycznie powstrzymaliście najlepszego strzelca PLK Kyle’a Vinalesa, który uzbierał wówczas zaledwie 15 punktów. W Warszawie 14 rzucił wam już w pierwszej kwarcie. Legia przebudowała swoją pierwszą piątkę i was zaskoczyła?
Bez dwóch zdań, dokonali usprawnień, będziemy je analizować na spokojnie. A Vinales? Należy mu się się respekt. Hej, on jest naprawdę dobry. Ale czy będzie w stanie powtórzyć taką kwartę w sobotę? Nie sądzę.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>