Strona główna » Michałowicz: Jak była gwiazda Euroligi dba o rozwój talentu Sochana

Michałowicz: Jak była gwiazda Euroligi dba o rozwój talentu Sochana

0 komentarzy
O sukcesie gracza NBA w dużej mierze decyduje skład sztabu szkoleniowego klubu, do którego trafia. Podczas wizyty w San Antonio postanowiłem się bliżej przyjrzeć kilku współpracownikom Gregga Popovicha. Czas przedstawić wszystkim nieco bliżej Matthew Nielsena. Wyjątkowo ciekawa postać – pisze Wojciech Michałowicz.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Australijczyk jest jednym z tych nieocenionych sprzymierzeńców naszego jedynaka w NBA jest Matthew Nielsen. 45-latek rodem z Sydney nawet na tle młodej ekipy Ostróg wyróżnia się ogromną, wręcz zwalistą posturą. Sprawia wrażenie najbardziej postawnego i jakby… ciągle gotowego do gry. Tylko jego fryzura nie przypomina już tej z czasów, gdy był zawodnikiem wyróżniającym się długimi włosami.

To właśnie obok niego najczęściej zajmuje miejsce nasz Jeremi, gdy siada na ławkę rezerwowych w czasie meczów lub kiedy w ogóle nie gra. Bardzo dużo wtedy rozmawiają, nieustannie wymieniają uwagi i spostrzeżenia. Mieć takiego przewodnika po świecie wielkiego basketu, to istny skarb dla polskiego nastolatka.

W San Antonio w roli jednego ze szkoleniowców Nielsen pojawił się już w 2014 roku, tuż po piątym ( i dotychczas ostatnim) mistrzostwie zdobytym przez Spurs. W 2015 wrócił jeszcze w rodzinne strony, by święcić triumfy jako asystent w Perth Wildcats, ale zakończony niedawno sezon był już czwartym kolejnym, którym spędził w staffie trenerskim Gregga Popovicha.

Pierwsze dwa lata przepracował w filialnej drużynie Austin Spurs w lidze rezerw NBA. Nie był naturalnie pierwszym koszykarzem z Antypodów w historii klubu z południowo-zachodniego Teksasu. W 1999 roku mistrzem ze Spurs był przecież jego rodak Andrew Gaze, legendarny w Krainie Kangurów strzelec, epizodycznie grający także w Washington Bullets.

Sam Nielsen sam nigdy w NBA nie zagrał, choć w 2004 roku był bliski wywalczenia miejsca w składzie Denver Nuggets. Trafił tam jako mistrz dwóch kolejnych sezonów australijskiej NBL oraz MVP i pierwszy punktujący jej finałów. Reprezentował wówczas Sydney Kings, w których debiutował mając zaledwie 17 lat. Krótko później był nawet mistrzem świata do lat 21. Z pierwszą reprezentacją Bumarangów z powodzeniem brał też udział w kilku kolejnych turniejach olimpijskich i mistrzostwach świata.

Po tym, jak nie przebił się do zespołu NBA z Kolorado, nie wrócił już do Australii. W sezonie 2004/05 występował w potężnym wtedy PAOK Saloniki. Potem były już euroligowe lata – kolejno z Lietuvos Rytas Wilno, Olympiakosem Pireus i Chimkami Moskwa.

W międzyczasie również dwa sezony z markową nie tylko w hiszpańskiej ACB Pamesą Walencia. Jednak to nie mistrzostwo Litwy, 2-krotne sięgnięcie po klubowy Puchar Europy (w 2010 roku nawet jako MVP finałów, a w 2012 roku w towarzystwie Thomasa Kelatiego) czy solidne notowania statystyczne i realizowanie się w wielu rolach w Eurolidze, świadczyły o klasie Nielsena.

Przesądzał o tym przede wszystkim styl gry klasycznego tweenera na pozycjach skrzydłowych szkoły australijskiej. Świetnego w podkoszowej walce, skutecznego w rywalizacji na tablicach, specjalisty od twardej, czasem wręcz bezwzględnej obrony. Jak trzeba było nawet topowego stopera przeciwko najgroźniejszym z wysokich przeciwnika.

Generalnie zawodnika w typie hardworkera i bangera. Do tego Nielsen dysponował bardzo bogatym arsenałem rzutów sytuacyjnych i równie różnorodnym tricków obronnych. Zawsze też na pierwszym miejscu był dla niego interes drużyny. Pewnie dlatego właśnie tak płynnie jego 18-letnia kariera jako zawodnika, przeszła w boiskową przygodę w roli szkoleniowca.

Najpierw przyszły trzy mistrzostwa NBL z Perth Wildcats w roli asystenta. Wreszcie w 2021 roku nawet brąz z kadrą Aussie w turnieju Tokio’2020, pierwszy olimpijski medal koszykarzy Australii w dziejach.

Tej miary koszykarski globetrotter i boiskowy praktyk jest teraz jednym z najbliższych mentalnych i warsztatowych mentorów naszego Jeremiego od początku jego przygody w NBA. Stąd tak trafne, względem nie tylko boiskowych predyspozycji Polaka, oceny wystawiane przez Nielsena i podkreślanie oraz gotowości do ciężkiej pracy.

Australijski asystent coacha Popa jest pod wrażeniem, jak Jeremi chwyta w lot tak wiele z warsztatu profesjonalnego koszykarza i potrafi to niemal z miejsca realizować w grze w NBA, co otwiera przed nim ogromne perspektywy. Za ogromny atut Sochana uznaje jego naturalną wielopozycyjność, która pozwala mu znaczyć wiele na różnych miejscach na parkiecie. To oczywiście czyni JJ typem zawodnika bardzo nowoczesnego. Tym bardziej, że nadspodziewanie dobrze Polak wypada pod względem rzutowym.

Przyszłość rysuje się w różowych barwach. Tak dla polskiego jedynaka w NBA, jak i jego australijskiego trenera. Sochan, nawet jeśli jak w minionym sezonie często będzie grał z piłką w ręce, raczej pozostanie skrzydłowym. Pracując pod okiem Matthew Nielsena znajduje się pod dobrymi skrzydłami.

PS. O byłej gwieździe kobiecej drużyny Wisły Kraków i jednej z najlepszych koszykarek w historii WNBA, która też pracuje w San Antonio nad rozwojem talentu Sochana, czyli Candice Dupree możesz przeczytać TUTAJ.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet