CZY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!
Dawano im szanse, ale co najwyżej na mały postęp. Takie 26-28 wygranych w całym sezonie. Tymczasem ekipa o średniej wieku i kilogramów na miarę NCAA, obecnie znajduje się na dobrej drodze, by walczyć o dotarcie do progu 40 zwycięstw i nawet o udział w fazie play-in!
Prawda jest taka, że od startu sezonu nikt w OKC nie zamierzał tankować. A Shai Gilgeous-Alexander już po koniec listopada krzyczał do wszystkich swoją grą: jestem All-Starem!
Oczywiście, Charles Barkley nieco przesadzał, żądając dla niego miejsca w pierwszej piątce Zachodu.
Ale tylko nieco.
Thunder co mieli w swoim składzie przebudować, przebudowali już wcześniej. Rozstali się z obciążającymi nie tylko budżet weteranami. Wciąż zaledwie 37-letni coach Mark Daigneault mógł więc postawić na najtrafniejszą i jedynie słuszną filozofię gry dla tak młodzieżowego składu – skrajnie uproszczoną, maksymalnie szybką. “Do kosza” i bez dodatkowych podań w ataku oraz krańcowo agresywną “przeciwko piłce” w obronie, z niemal nieograniczoną liczbą przekazów.
Tacy Thunder są godni swej nazwy i znów stali się postrachem potentatów. Jeszcze niedawno grali najszybciej spośród 30 ekip. Obecnie pod względem tempa ustępują tylko Memphis Grizzlies. Pozostają też w ścisłej elicie w liczbie podkoszowych ścięć i stawianych zasłon.
Thunder nie mają sobie w tym sezonie równych w wymuszaniu strat rywali. Wręcz rewelacyjnie w ich “art of drives” realizują się talenty wybitnego – ale wcale nie egoistycznego – lidera NBA we wjazdach w pole 3 sekund wspomnianego Gilgeousa-Alexandra i mającego naturalną łatwość do robienia wszystkiego na koszykarskim parkiecie (z potrójnymi zdobyczami włącznie) gigaplaymakera Josha Giddeya.
Minionej nocy Thunder ograli 112:100 piątą drużynę Wschodu – Cleveland Cavaliers. Gilgeous-Alexander znów był nie do zatrzymania – do 35 punktów dołożył 8 asyst i 5 zbiórek.
W tabeli Zachodu Thunder (24-25) właśnie dogonili zajmujących ostatnie miejsce gwarantujące grę w play-in Utah Jazz. I nie wygląda na to, jakby zamierzali się zatrzymywać.
Duet SGA – Giddey i cały zespół OKC jest nagle tak fajny i wart oglądania, że amerykańskie telewizje zmieniają plany, by pokazywać więcej ich meczów. Słusznie, warto! To jest istny run’n’fun. Polecam gorąco, lećcie do telewizorów!
Piorunem!
CZY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!
1 komentarz
Wojtusiu jednak piszesz na portalu. Ostatnio powiedziałeś jest filmik na youtube w rozmowie z jakimś studentem że środowisko dziennikarskiej w Polsce jest płytkie dla ciebie Eh megalomanie