piątek, 11 października 2024
Strona główna » Łukasz Kolenda: W 2025 też chcę być w pierwszej piątce kadry

Łukasz Kolenda: W 2025 też chcę być w pierwszej piątce kadry

0 komentarzy
– W 2025 roku będę miał 26 lat i powinienem wchodzić w najlepszy okres kariery. Byłoby nawet dziwne, gdybym obecnie nie miał ambicji zdobycia roli pierwszego rozgrywającego kadry na stałe – mówi nam przed dzisiejszym meczem z Chorwatami Łukasz Kolenda.

Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>

Czwartkowy mecz ze Szwajcarią chyba najlepiej szybko zapomnieć. Dlaczego aż do trzeciej kwarty tak mocno męczyliście się ze zdecydowanie słabszym rywalem?

Myślę, że wbrew pozorom nie pomógł nam początek spotkania, gdy od razu objęliśmy 10-punktowe prowadzenie. Jakieś rozluźnienie się wkradło, a po EuroBaskecie w naszym składzie pojawiło się też kilku nowych koszykarzy. Próbowaliśmy kilku nowych rzeczy, nie wszystkie wychodziły. Ale fajnie, że mieliśmy mecz, w którym mogliśmy sobie pozwolić na pewne eksperymenty, a i tak ostatecznie zdecydowanie wygraliśmy.

W niedzielę z Chorwacją czeka was trudniejsze zadanie. Uda się zrewanżować za porażkę w Warszawie?

Taki mamy plan. Na pewno będzie trudniej niż w Lublinie, nie będziemy mogli liczyć na pomoc kibiców, ale powalczymy o zwycięstwo. A propos kibiców – chcielibyśmy, żeby ci, którzy zebrali się w czwartek w hali w Lublinie wiedzieli, że ich obecność sporo dla nas znaczyła. Mimo takiego a nie innego rywala trybuny były pełne. Miły to był widok. Duża, przyjemna niespodzianka.

Mecz ze Szwajcarią był wyjątkowy dla ciebie, bo wszedłeś w buty nieobecnego AJ Slaughtera, grając w roli pierwszego rozgrywajacego. Jak się w tej roli czułeś?

Na pewno było to dla mnie coś nowego, ale z drugiej strony – jestem w tej kadrze już dość długo. Ostatecznie nie czułem się więc rzucony na zbyt głęboką wodę.

Ten sezon wydaje się w twojej karierze przełomowy, bo odgrywasz coraz większą rolę i w kadrze, i w zespole klubowym też. Co zadecydowało o tak nagłym przeskoku?

Przede wszystkim ciężka praca, którą wykonuję na treningach. No i cierpliwość. Wykazywałem się nią w przeszłości, bo wiedziałem, że mój moment nadejdzie. Teraz to procentuje.

W Śląsku swój moment mają także dwaj inni reprezentanci Polski – Aleksander Dziewa i Jakub Nizioł. Wszyscy decydujecie o obliczu mistrza Polski. W grupie jest wam łatwiej?

Pomaga nam przede wszystkim nam to, że mamy dużo grania. Bo i nasze role w zespole są ważne i meczów mamy mnóstwo. Do tych ligowych dochodzą te w EuroCup. Dzięki temu z każdym kolejnym tygodniem nabieramy dodatkowej pewności siebie.

Szefowie Śląska i jego trenerzy już przed sezonem przekonywali was, że wasze role w zespole będą bardziej znaczące?

Tak, nie było to dla nas żadne zaskoczenie. Zbudowali skład w taki sposób, by być wręcz skazanym na naszą grę. Ale nie można zapominać o jednym: my sobie też tę pozycję wyszarpaliśmy, udowadniając wcześniej, że jesteśmy już koszykarzami, którzy w większych rolach się sprawdzą. To jest tak jak z tym moim poprawionym rzutem za 3. Jego dobrą technikę już miałem od dawna, ale rzuty oddawane z większą pewnością wpadają do kosza po prostu częściej.

Za trzy lata, podczas EuroBasketu w Polsce, AJ Slaughter będzie miał 38 lat. Wątpliwe by był w stanie zagrać w tym turnieju. Myślisz już o tym kto wówczas będzie wychodził w roli rozgrywającego w pierwszej piątce reprezentacji Polski?

Na razie korzystam z nieobecności AJ i dobrze bawię się koszykówką, nie wybiegając myślami zbyt daleko w przyszłość. Ale wiem też, że za trzy lata będę miał ich 26 i powinienem wchodzić w najlepszy okres kariery dla koszykarza. Byłoby więc nawet dziwne, gdybym obecnie nie miał ambicji zdobycia roli pierwszego rozgrywającego kadry na stałe. Oczywiście, że je mam. Ale przede wszystkim mam w planach ciężką pracę. Wiem, że jak ją wykonam, to efekty przyjdą. Także w reprezentacji.

A wracając jeszcze na chwilę do wydarzeń ligowych – oglądałeś ostatnio na żywo derby Trójmiasta. Jakie wrażenia?

Świetne, znakomity mecz po względem sportowym, a mi zapewnił też mnóstwo pozytywnym emocji. W Treflu wciąż gra mój brat, a ja spędziłem w Sopocie kawał życia, poznałem wielu wspaniałych ludzi. Wciąż mogę powiedzieć, że to mój klub.

A propos PLK – jednym niepokonanym zespołem w tym sezonie pozostaje twój. Czy kibice we Wrocławiu mogą już śmiało krzyczeć, że „cała Polska w cieniu Śląska?”.

Fajnie, że w lidze wygrywamy mecz za meczem, ale z coraz większego doświadczenia wiem, że początek sezonu nie jest najważniejszy. Zresztą, nie trzeba daleko szukać przykładów na to: przecież my początek poprzedniego sezonu mieliśmy fatalny, a zakończyliśmy go ze złotymi medalami. W tym sezonie też pewnie prędzej czy później dopadnie nas jakiś kryzys i zwycięstwa nie będą przychodziły tak łatwo.Trzeba będzie je wyrwać rywalom, przepchnąć siłą woli.

W EuroCup zwycięstwa też w końcu przyjdą?

Już trzykrotnie byliśmy ich bliscy, ale zawsze czegoś brakowało. Mam nadzieję, że po przerwie na mecze reprezentacji się uda wygrać. Naszą rotację powinno wzmocnić 1-2 graczy i powinno być łatwiej utrzymywać dużą intensywność gry. Wierzę, że w końcu i w EuroCup zaczniemy wygrywać.

Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet