Jeśli nie wierzycie jeszcze w to, że Kameron McGusty to zdecydowanie ktoś więcej niż tylko rasowy snajper – a był przecież najlepiej punktującym zawodnikiem PLK w sezonie zasadniczym – powinien poświęcić dłuższą chwilę i obejrzeć mecz nr 4 serii Górnik – Legia raz jeszcze. W całości. Warto, to było naprawdę dobre widowisko!
Nie masz czasu? Występ niespełna 28-letniego Amerykanina, który w trakcie ostatnich tygodni rośnie koszykarsko wraz ze swoim coraz lepiej spisującym się zespołem podsumowuje akcja z połowy czwartej kwarty:
Obrona Górnika wiele razy w trakcie czwartkowego meczu okazała się w starciu z nieszablonowymi akcjami McGusty’ego bezradna. Lider Legii trzymał swoich obrońców na muszce – odpowiedź na pytanie „będzie rzucał czy podawał?” rzadko kiedy była oczywista.
Rezultaty? Bardzo efektywne 26 punktów (7/13 z gry) i 9 asyst, a także 6 zbiórek i 2 przechwyty MVP PLK. A do tego jeszcze to wrażenie, z którym po zakończeniu mecz został każdy z jego obserwatorów – „trofeum MVP trafiło w tym sezonie w dobre ręce„.
– Cieszymy się, że wygraliśmy serię, bo to od samego startu była niezła bitwa. Udowodniliśmy, że tworzymy obecnie dobrze rozumiejący się monolit – mówił po meczu McGusty.
Trener Legii Heiko Rannula w czwartym meczu z Górnikiem robił wszystko, by zamknąć serię. Wiedząc, że półfinał playoff startuje już w najbliższy wtorek, a Anwil przygotowuje się do niego już od 24 godzin Estończyk ograniczył rolę rezerwowych. Każdy ze jego starterów spędził na boisko ponad 30 minut.
Oglądając ten mecz sztab trenerski lidera tabeli PLK z Włocławka mógł się jedynie utwierdzić, że Anwil czeka w półfinale ciężkie zadanie. Legia dość długo przegrywała, także w drugiej połowie, nawet w samej końcówce – 73:78 jeszcze minutę przed końcem. Za każdym razem będąc w tarapatach mogła liczyć na jednego ze swoich podstawowych graczy. Mate Vucić dominował w walce pod koszami (18 pkt, 7/8 z gry, 14 zbiórek), Ojars Silins trafiał ważne rzuty za 3 (4/9), Andrzej Pluta tylko raz stracił piłkę (przy niemal 40 minutach gry, 19 punktach oraz po 5 asystach i zbiórkach), a Michał Kolenda łatał wszystkie pojawiające się dziury (8 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty).
Legia najpierw doprowadziła do dogrywki, a w niej już się nie zatrzymała, zdobywając 16 punktów i wygrywając z Górnikiem, który przecież znajdując się pod ścianą rozegrał swój najlepszy mecz w serii. 24 punkty Ike’a Smitha i 17 Toddricka Gotchera w tym sezonie zazwyczaj wystarczały wałbrzyskiemu beniaminkowi do odnoszenia zwycięstw. Na świetnie grającą Legię, udowadniającą swoją moc także po atakowanej stronie boiska, tym razem to było za mało.
– Czego nam zabrakło? Może mojego trafienia w końcówce dogrywki przy -5? – zastanawiał się po meczu środkowy Górnika Dariusz Wyka (6 punktów, 4 zbiórki). – Tak czy inaczej mamy za sobą sezon, który długo-długo będzie w Wałbrzychu wspominany. Nie wiem jakie będą dalsze losy moich kolegów z zespołu, ale ja mam ważny kontrakt na kolejny sezon. Nigdzie się stąd nie ruszam! – zapewniał Wyka.
– Górnik zmusił nas dzisiaj do krańcowego wysiłku, mam dla niego ogromny szacunek, bo pojawił się na boisku z dobrym planem gry. W pierwszej połowie karali nas także dlatego, że kilku moich graczy wykazywało oznaki zmęczenia. Na szczęście w drugiej połowie pokazaliśmy wielkie serce do walki i udało się wygrać. Jeśli chodzi wynik całej serii – zadecydowała po prostu większa jakość graczy, których mamy w składzie – nie owijał w bawełnę trener Legii Heiko Rannula.
Dla jego drużyny wygrane mecze w Wałbrzychu były już dziewiątym i dziesiątym (!) z rzędu wyjazdowym sukcesem odniesionym w tym sezonie na parkietach PLK. Po raz ostatni Legia przegrała w hali rywali 11 stycznia ze Śląskiem we Wrocławiu, gdy jej rozgrywającym był jeszcze Jawun Evans, a trenerem Ivica Skelin. Kolejny mecz rozpędzona stołeczna ekipa zagra we wtorek we włocławskiej Hali Mistrzów.
Trzy lata temu w tej samej fazie rozgrywek wyżej notowany (3) Anwil także miał w starciu z Legia (6) przewagę własnego parkietu, lecz przegrał 0:3.
6 komentarzy
Stary Kałesiak leży w biedaszybie i sra pod siebie. Wypił tyle fioletowej ambrozji, że zwieracze nie wytrzymały i puściły. Szynks niesamowity, jebie aż do Chełmca. Do tego konkubina wkurwiona bo cała jej wypłatę przejebal u buka, postawił na to że górnik będzie mistrzem Polski. I znowu zostaje mu tylko nienawiść do potężnego Śląska Wrocław.
Chuj ci w pysk, na imię i na grób, Kałesiak.
cała Polska jebie śląsk
Jaka jest różnica między Juwentusem Turyn i koszykarskim Śląskiem Wrocław
Juwentus Turyn to „stara dama”, a Śląsk Wrocław to stara qrwa
A to nie ty ciulu śląski pisałeś, że Ślunsk będzie mistrz . Nie śmiej się gagatku z czyjegoś przypadku .
Jeszcze nie zaczęli grać a już postraszyła Anwil??? Chyba postraszyła redaktora starą ponieważ legia już czeka na nią.
Mądrale z WKS i Górnika. Wasze wielkie zespoły zrobiły papapa.
Miłych wakacji krzykacze.