Loren Jackson podszedł do meczu z byłym pracodawcą personalnie – zdobył 10 punktów w samej pierwszej kwarcie (19 w całym meczu), które celebrował trash talkiem w stronę ławki gości. Dobra dyspozycja lidera w przypadku Czarnych przekładała się na grę całego zespołu. Zdobyli 8 oczek z szybkiego ataku już w pierwszych 10 minutach, grając przyjemnie dla oka. Choć nie obyło się bez problemów gospodarzy – Jamelle Hagins, który obroną nie grzeszył już w ostatnich spotkaniach, miał spore problemy z Mate Vuciciem. Duet środkowych słupszczan w samej pierwszej kwarcie zanotował pięć przewinień.
Zmusiło to Mantasa Cesnauskisa do spróbowania gry z Quincym Fordem na “piątce”. Ten eksperyment przynajmniej na podstawie pięciu minut z nim na pozycji centra można uznać za udany. W tym czasie Legia praktycznie nie istniała w ataku, w całej drugiej kwarcie zdobywając zaledwie 10 punktów. Do przerwy świetnie zatrzymany został lider “Zielonych Kanonierów”, Kameron McGusty. Agresywna obrona Czarnych, przede wszystkim w akcjach pick&roll, zmuszała Amerykanina do oddawania piłek innym. A inni pudłowali.
Coraz większą wartością dodaną Czarnych z każdym meczem staje się Justice Sueing. Ostatnio w Toruniu zdobył 16 punktów, z Legią był równie aktywny w ofensywie (14 punktów, 6/11 z gry), a w dodatku pełnił też ważną rolę w defensywie, zaliczając 4 przechwyty. Amerykanin w poprzednim sezonie współpracował z Ivicą Skelinem w belgijskiej Antwerpi, lecz trener Legii nie potrafił na jego świetną grę zareagować.
Czarni o pierwszych trzech porażkach już chyba powoli przestają pamiętać. Loren Jackson prezentuje poziom, którego od niego oczekiwano, a Alex Stein szuka dla siebie najłatwiejszych rzutów, czyli tych z półdystansu po koźle. Kuleje tylko wciąż nieco strefa podkoszowa. Mimo zwycięstwa 23 punktami Czarni przegrali minimalnie zbiórkę (37:39), jest to jednak też konsekwencja budowy jednego z niższych obwodów w całej lidze.
Nie sposób nie wspomnieć o nieocenionej roli Mirosława Lisztwana, z którym słupszczanie na ławce jeszcze nie przegrali. To on dołączył do sztabu szkoleniowego Mantasa Cesnauskisa i odpowiada za grę w obronie. W w meczu z Legią często starał się dyrygować zawodnikami. Cichy bohater!
Prowadzenie 13 oczkami Czarnych (44:31) po pierwszej połowie dawało nieco swobody na drugą część spotkania. Legia otrząsnęła się dopiero, gdy na tablica wyników wskazywała niemal dwudziestopunktową zaliczkę gospodarzy. Legia posiada zawodników do gry nieco mniej schematycznej, ale nie korzystała z tych walorów. Andrzej Pluta Jr oddał tylko dwie “trójki”, żadnej nie trafiając. McGusty jako jeden z najlepszych strzelców ligi rzucał zaledwie 9 razy z gry. Goście grali też zbyt wolno, by móc odwrócić losy meczu. W całym meczu trafili tylko 31 proc. rzutów z gry i 18 proc. za 3. Auć.
Ekipa Mantasa Cesnauskisa, podobnie jak w poprzednim meczu z Twardymi Piernikami, nie oddała ani na chwilę dwucyfrowego prowadzenia w drugiej połowie, pewnie krocząc po drugą wygraną z rzędu. O przedłużenie zwycięskiej serii łatwo jednak Czarnym nie będzie – w sobotę zagrają z rewelacją tego sezonu, beniaminkiem z Wałbrzycha.
3 komentarze
Wrąbią biedaszybom
Mecz będzie w piątek nie w sobotę (08.11)
Legia gra w old school basketball, który mógłby działać w 2010 roku. Roster jest zbudowany dla zupełnie innego stylu koszykówki. To całkowite marnowanie talentu zawodników. Nie mają duszy, brakuje im doświadczonego przywództwa, nie ma woli do obrony, a ofensywa jest bardzo stagnacyjna. Straszna koszykówka, ciężko to oglądać. Nie sądzę, żeby ci staroświeccy trenerzy mogli być rozwiązaniem dla nowoczesnego składu, który zbudowali.