Start Lublin – AMW Arka Gdynia 96:72
W zespole z Gdyni coś nie gra, bardzo nie gra. Wypowiedź Artura Gronka po tym meczu sugerująca, że gdyby wiedział, że tak to będzie wyglądać, wolałby do Lublina w ogóle nie przyjeżdżać świetnie obrazuje poziom bezradności tego zespołu.
Start? Udowodnił, że jeśli tylko zacznie bronić, dysponując naprawdę dużą mocą ofensywną, może być groźny dla wielu. Także dla tych wyżej notowanych drużyn PLK. Mam tylko problem z rozgryzieniem gry Manu Lacomte’a. Niby Belg zagrał w czwartek dobry mecz, niby nieźle organizował grę zespołu, niby miał 6 asyst, ale też zaliczył 6 strat. Za dużo.
Natomiast tak, jak tydzień temu ganiłem Courtneya Rameya za końcówkę starcia z GTK – bo to w dużej mierze po jego błędzie zespół przegrał właściwie wygrany mecz – tak teraz mogę go jedynie pochwalić. To ewidentnie zawodnik, który w zorganizowanej defensywie w europejskiej koszykówce nie jest jeszcze gotów robić różnicy, ale indywidualnie ma spore możliwości.
W czwartek osobiście po zakończeniu meczu gratulowałem mu występu przeciwko Łukaszowi Kolendzie. Ramey zajął się nim 1 na 1 i wyłączył z gry. A przecież mówimy o koszykarzu szerokiego składu reprezentacji Polski, który w poprzednich meczach trafiał do kosza, nawet gdy rzucał krzesłem.
Zastal Zielona Góra – GTK Gliwice 98:83
Prawdziwy test tę drużynę już z Walterem Hodge’em dopiero czeka. Na razie trzeba przyznać, że Portorykańczyk zrobił jednak swoje – wygląda na to, że wkroczył do szatni zespołu i ją wyciągnął z marazmu. Koszykarze z Zielonej Góry wyszli na boisko naprawdę mocno nastawieni na walkę, bardziej chcieli tego zwycięstwa do rywali z Gliwic, więc nic dziwnego, że je wyszarpali.
Czy GTK to będzie w tym sezonie typowy zespół własnego boiska? Przekonamy się niebawem, jeszcze za szybko na wyciągnie tak daleko idących wniosków. Mnie cieszy jedno – gra Kacpra Gordona. A także jego coraz częstsza gra u boku Mario Ihringa, dosłownie. Od dawna jestem fanem tego młodego koszykarza, bo ma w sobie dużo zdrowej, sportowej zadziorności, by nie rzecz bezczelności. W Zielonej Górze był świetny, 15 punktów w jednej połowie nie chodzi piechotą.
Fajnie, że Gordona coraz częściej trener Turkiewicz puszcza na boisko wspólnie z Ihringiem. W Zielonej Górze ten pierwszy zagrał 22 minuty, a drugi 34. Warto ten trend obserwować!
PGE Spójnia Stargard – Arriva Twarde Pierniki Toruń 67:79
Największa niespodzianka tej kolejki. Kacper Borowski wyszedł w pierwszej piątce, ale zagrał tylko 12 minut. Powalczył na deskach, lecz długo nie pograł. Jeśli zawodnik pierwszej piątki dostaje ostatecznie tylko 12 minut, zazwyczaj to oznacza, że coś było nie tak. Najpewniej Andrej Urlep nie ułożył jeszcze nowej hierarchii wśród graczy podkoszowych. To mógł być główny problem Spójni w tym meczu, bo przecież zespół z Toruniu nie imponuje wielką siłą pod koszem. Gospodarze nie byli w stanie wykorzystać bezspornej przewagi pod tym względem.
W Twardych Piernikach w końcu lepiej zagrał polski duet Tomaszewski – Wilczek. Ich 22 punkty, przy problemach rodzimej rotacji w poprzednich meczach były tym zastrzykiem, który spowodował, że ujrzeliśmy kompletnie inny zespół. Michael Ertel nie musiał już zdobywać 30 punktów, by drużyna dobrze funkcjonowała. Zamiast tego dał 8 asyst. Tym razem to Myles był liderem ofensywy Pierników, jeśli chodzi o wykańczanie akcji.
Ale wciąż – porażka Spójni, szczególnie tak wyraźna, to dla mnie ogromna niespodzianka. Nic gościom z Torunia nie ujmując!
Dziki Warszawa – Górnik Zamek Książ Wałbrzych 68:92
Tym wynikiem zdziwiłem się mniej niż zakończeniem meczu w Stargardzie. Powody? Dwa.
Po pierwsze – Górnik jest świetny! Z tego co słychać tu i ówdzie, zespół z Wałbrzycha może mieć w tym momencie najlepszą szatnię w całej PLK. Oczywiście, o to nietrudno po czterech kolejnych zwycięstwach, ale ten zespół także pod względem sportowym imponuje. Alterique Gilbert świetnie dyryguje grą, trener Adamek daje graczom na sporo swobody, a Dariusz Wyka przechodzi samego siebie. Czy jeśli powiem, że to po pierwszych pięciu kolejkach sezonu najlepszym podkoszowym gracz PLK z polskim paszportem to skłamię? Ktoś mnie przekona, że dużo wyżej notowani przed sezonem Aleksander Dziewa czy Adrian Bogucki grają lepiej?
Po drugie – porażka Dzików mnie nie zdziwiła, bo wiem jak wiele dla tej drużyny znaczy nieco niedoceniany Grzegorz Grochowski. W sobotę zagrać nie mógł. Na dodatek już w trakcie meczu urazu wykluczającego go z walki doznał Michał Aleksandrowicz. Dziki zostały pozbawione dwóch naprawdę ważnych graczy polskiej rotacji, a o tym jak duże znaczenie mają dla wyników swoich drużyn nasi rodzimi gracze nie muszę chyba nikogo przekonywać.
Rozmiary zwycięstwa gości z Wałbrzycha, aż 24 punkty przewagi, to jednak spora niespodzianka. Warto też podkreślić, że w Warszawie znakomicie zaprezentowali się nie tylko koszykarze Górnika. Brawa także dla jego kibiców – zjawiło się ich w stolicy wielu i zrobili solidny hałas. Oby więcej takich obrazów w PLK!
Stal Ostrów Wielkopolski – Anwil Włocławek 85:87
Obiecałem sobie, że w tym sezonie będę się dużo rzadziej odnosił do decyzji sędziowskich, szczególnie takich, które mogły zadecydować o losach meczów. Gdybym ja był sędzią, odgwizdałbym faul Petraska przy kończącym mecz rzucie Rolona.
Opinii na temat tej akcji jest jednak wiele i wszystkie szanuję. Uważam, że najsprawiedliwszym rozwiązaniem byłyby trzy wolne dla Rolona. Skoro to gracz, który trafia 70 procent takich rzutów – najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten, że doszłoby do dogrywki. Mecz był świetny. Jak mało który w tym sezonie zasłużył na dogrywkę!
Kibice we Włocławku mają powody do zadowolenia nie tylko ze względu na zwycięstwo i dobry, szczególnie w czwartej kwarcie, mecz zastępującego Nelsona Kamila Łączyńskiego. Ronald Jackson jr i jego dwie trójki w czwartej kwarcie też trzeba zapamiętać na dłużej!
Jasne, rywale zostawili nowemu koszykarzowi Anwilu wiele miejsca. Ale Jackson bez wahania te rzuty na siebie wziął, choć wcześniej niczym nie imponował. Widać, że gość nie pęka! Że trafił to jeszcze lepiej, ale samo wzięcie na siebie ciężaru odpowiedzialności sugeruje, że Anwil mógł wybrać dobrego zastępcę Emmanuela Akota.
Stal jest bez dwóch zdań najlepiej wyglądającym zespołem spośród tych, które sezon rozpoczęły od 1-4. Już niebawem do tej drużyny dołączą Damian Kulig i David Brembly. Nie zdziwię się, jeśli później szefowie ostrowskiego klubu jeszcze sięgną głębiej do kieszeni i w połowie sezonu uzupełnią skład jakimś koszykarzem przez większe „K” i bliżej playoff drużyny z Ostrowa będą się jeszcze bali niemal wszyscy.
Tak – mimo 1-4 wiosną 2025 roku spodziewam się ujrzeć Stal Ostrów Wielkopolski w playoff!
Śląsk Wrocław – MKS Dąbrowa Górnicza 78:93
Przemysław Frasunkiewicz kiedyś podsumował grę prowadzonego przez siebie Anwilu słynnym „streetball fucking shit”. Obecnie to stwierdzenie idealnie obrazuje grę Śląska. Nie ma tam nic. Zalążka drużyny nie widać, taktyki nie widać.
Słyszałem te narzekania trenera Rajkovicia, że to nie jego wina, iż w zespole nie ma rozgrywającego. Nawet rozumiem, tak mogło być! Nie zawsze tylko trener w zespołach PLK podejmuje ostateczne decyzje personalne. Zawsze jednak na końcu to on bierze odpowiedzialność za to jak gra zespół, więc choć zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja nie musiała być wcale taka zero-jedynkowa, ostatecznie odbieram te wypowiedzi Serba jako lekką próbę wybielania się.
Nie wiem co bym zrobił, decydując obecnie o dalszych ruchach kadrowych Śląska. Mają we Wrocławiu twardy orzech do zgryzienia. Jedna kosmetyczna zmiana może tej drużyny nie odmienić. Czy może ją odmienić zmiana trenera? Jeśli na tym zmiany się skończą – nie sądzę.
Sytuację w zespole Śląska idealnie podsumował Maciej Zieliński.
Jeśli Górnik Wałbrzych ma obecnie najlepszą szatnię w PLK, to Śląsk może mieć najgorszą. Słabo, bardzo słabo to wygląda. W takich sytuacjach zawsze jeden z graczy, potencjalny lider szatni, powinien do niej wejść i wrzucić przysłowiowy granat. Kto przeżyje wybuch – gra w zespole dalej. Słabe elementy odpadają. Pytanie czy Śląsk ma takiego lidera szatni?
A jeśli tym sezonem Boris Baliberea nie zapracuje na to, aby ktoś w PLK dał mu do prowadzenia drużynę z większym budżetem niż MKS to ja się nie znam na koszykówce.
King Szczecin – Trefl Sopot 96:99
Ktoś jest tym wynikiem zaskoczony? Od dawna wiadomo, że King jest tak dobry, jak dobry jest Andrzej Mazurczak. W sobotę nie grał. Problemy zdrowotne tego zawodnika, jeśli okazałoby się poważniejsze, stanowiłyby ogromny problem dla drużyny Arkadiusza Miłoszewskiego.
Bez względu na powyższe – King powinien szukać i możliwie szybko zakontraktować gracza na pozycję 2/1. Takiego, który mógłby w stanie Mazurczakowi pomóc, bądź go ewentualnie zastąpić. Teyvon Myers raczej się w tej roli nie sprawdzi. To nie ten rozmiar sportowego kapelusza.
Trefl ma świetną parę Tarik Phillip – Jakub Schenk, Anwil Luke’a Nelsona, Kamila Łączyńskiego i pomagającego im Michała Michalaka. King pod tym względem od tych, na chwilę obecną od najgroźniejszych ligowych rywali dość wyraźnie odstaje.
Phillipa oglądam w tym sezonie w każdym praktycznie meczu z prawdziwą przyjemnością. To może być obecnie najlepszy koszykarz PLK.
Energa Icon Sea Czarni Słupsk – Legia Warszawa 83:60
Legia na parzyste kwarty jakby została w szatni, brytyjska wycieczka w trakcie minionego tygodnia może zespół Ivicy Skelina tłumaczyć, ale tylko do pewnego stopnia.
A propos mojej teorii, że każda drużyna PLK jest zazwyczaj tak dobra, jak dobrze gra jej polska część rotacji – rodzimi koszykarze Legii byli w niedzielę po prostu słabi. Trafili 4 z 25 rzutów z gry. Ci ze Słupska też nie imponowali – 5/16 – ale jednak, aż tyle razy nie zrywali farby z obręczy.
Mantas Cesnauskis chodzi uśmiechnięty od ucha do ucha, więc po kryzysie na początku sezonu w jego drużynie chyba nie ma już śladu. Czarni znów grają agresywnie i skutecznie w obronie, jak często mieli to w zwyczaju pod okiem tego trenera. Przynajmniej w starciu ze słabą Legią ich atak też funkcjonował całkiem fajnie. Zespół ze Słupska zaimponował energią. Sponsor tytularny powinien być zadowolony!
8 komentarzy
A jak się ma ten „niby” faul Petraska do faulu Sandersa, który w zeszłym sezonie za takie zagrania dostawał właśnie faule?
Redaktor zazwyczaj opiniuje swoje widzimisię więc czym się przejmujesz
nikt ci nie każe czytać
Faul jest wtedy, kiedy sędziowie zagwiżdżą.
W tej sytuacji nie zagwizdali:” Co nam Pan zrobi, jak nie mamy pańskiego płaszcza?”
Sędziowie szybciutko udali się do szatni i tyle było ich widać. Przykłady floperów z ligi można przytaczać, ale po co? Uważam, że faul był oczywisty, niestety nie pierwszy i nie ostatni w nieodgwizdany w tej lidze. BTW: nie jestem kibicem Stali, wręcz mi do niej daleko, ale nie lubię oszukiwania.
Hmm.. niestety jesteś kibicem Stali. Jak nie realnie, to mentalnie. Ta sama „logika”. Była to ewidentna próba wymuszenia faulu, to wywalanie nóg do przodu. W NBA krółował w tym Harden ale tam się to skończyło. U nas, jak widać, też się kończy.
Zawodnik rzucajacywyraźnie odskakuje w tył, a Petrasek i tak na niego spada. Nogi nie mają tu żadnego znaczenia. I tyle. Jako kibica Anwilu, rozumiem komentarz, ale nie popieram.
Tylko pamiętaj że rzucający to też lisek który wiedział lub nawet było to ćwiczone na treningach – jeśli dochodzi do tz piłki meczowej że rzut może zdecydować o ostatecznym wyniku to trzeba też szukać faulu gdyby jednak piłka nie wpadła do kosza. Trochę gry aktorskiej w tym było a myślę że nawet gdyby LP go nie dotknął to i tak by tego nie ustal , to był rzut rozpaczy . Jak się traci przewagę +15 to trzeba błędów szukać u siebie a nie u sędziów. Moim zdaniem decyzja była słuszna bo sam kontakt nastąpił i tak już po rzucie a przecież koszykówka to gra kontaktowa. oczywiście szanuje twoją opinię ale mam inne zdanie na temat tej sytuacji.
Widać, że się znasz na koszykówce i na przepisach… Żenujący człowieku zamilcz !!!