– O wyniku poniedziałkowego meczu zadecyduje wysiłek włożony w grę. Tak po prostu. Kto będzie chciał więcej, bardziej i mocniej – ten wygra. Zmiany i poprawki taktyczne są już tylko kosmetyczne, wszystko sprowadza się do intensywności – mówi w rozmowie z Aleksandrą Samborską przed trzecim meczem półfinału PGE Start – Trefl rozgrywający lubelskiego klubu Emmanuel Lecomte.
Nie rzucał słów na wiatr! Jego zespół od pierwszej minuty meczu nr 3 z Treflem „chciał więcej„. Tymczasem mistrzowie Polski nie sprawiali wrażenia koszykarzy, do których słowa krytyki o niewystarczającym zaangażowaniu i koncentracji, które padają niemal po każdym meczu ze strony trenera Żana Tabaka docierały.
Już w pierwszej kwarcie goście z Sopotu stracili 29 punktów. Schodząc na przerwę z 6-punktową stratą mogli się czuć… zadowoleni. Grą Startu świetnie dyrygował Lecomte (11 punktów i 4 asysty już do przerwy) i gdy w trzeciej kwarcie gospodarze powiększyli prowadzenie do kilkunastu punktów, przez chwilę można było odnieść wrażenie, że Trefl nawet nie podejmie walki.
Ale mistrzów Polski stać było na zryw. A nawet dwa! W ostatniej części gry goście nawet przez chwilę prowadzili (72:71), a w końcówce, gdy rywale ponownie im uciekli na 8 punktów (83:75) do gry wkroczył Nick Johnson. Niewidoczny przez niemal cały mecz Amerykanin w ciągu kilkudziesięciu sekund zdobył 8 punktów i doprowadził do remisu.
Gdy już-już wydawało się, że Trefl w ostatniej chwili zerwie się ze stryczka, odpowiedzialność za wynik swojej drużyny w ostatniej minucie wziął Tevin Brown.
Były klubowy kolega Ja Moranta z czasów wspólnej gry w NCAA 40 sekund przed końcem trafił być może – póki co – najważniejszy rzut w XXI-wiecznej historii koszykówki w Lublinie.
Amerykanin wyprowadził po raz kolejny swój zespół na prowadzenie, a później jeszcze wykorzystał sześć kolejnych rzutów wolnych przypieczętował sukces Startu. 9 punktów w 40 sekund? Solidny wynik.
Brown i Lecomte zakończyli występ z dorobkiem 17 punktów, ale też aż czterech innych graczy z Lublina miało dwucyfrowy dorobek.
Trefl? Tak naprawdę nie zaprezentował w trzecim meczu właściwie niczego, co mogłoby napawać jego kibiców optymizmem przed kolejnym starciem. W drugiej połowie mistrzowie Polski odrabiali straty m.in. dzięki skutecznym rzutom za 3 Marcusa Weathersa (16 punktów, 4/6 za 3). Trudno sądzić, by to był gracz, który może odwrócić losy serii. Kolejny bardzo słaby mecz w tej serii rozegrał Jakub Schenk (14 minut, 4 punkty, 1/7 z gry).
– Mam wrażenie, że z wysoką frekwencją, przy pomocy naszych kibiców w Globusie ta seria mogłaby skończyć się już w środę w Lublinie – mówił przed poniedziałkowym meczem w rozmowie z nami Lecomte.
Trefl jeszcze przed poniedziałkowym meczem był faworytem bukmacherów do zdobycia mistrzostwa Polski – ale to obecnie całkiem realny scenariusz. W poniedziałek na trybunach hali Globus pojawiła się rekordowa w tym sezonie liczba widzów, ponad 2,5 tysiąca. W środę na pewno będzie ich więcej.
Start może tego dnia zostać najbardziej sensacyjnym finalistą playoff w XXI-wiecznej historii PLK!
2 komentarze
Trefl wygląda jakby przechodził trochę obok meczów, Śląsk też tak grał. To jest jakiś problem mentalny, brak motywacji czy co.
Krok od sensacji którego wieku? Że niby Anwil z pierwszego miał mniej szans niż Czarni lub Spójnia z ósmego niż Start z trzeciego? Brawo trener Kamiński a autor niech da sobie spokój z pisaniem