Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Wchodzę na stronę Polskiej Ligi Koszykówki i widzę zdjęcie z „Wielkimi” polskiego basketu oraz członkiem Zarządu Krajowej Grupy Spożywczej S.A., właścicielem marek Polski Cukier i Polskie Przetwory. Czytam, że Krajowa Grupa Spożywcza S.A. zdecydowała się pozostać sponsorem polskiej koszykówki aż do 2027 roku. Dokładniej – pozostaje sponsorem reprezentacji Polski koszykarek i koszykarzy, kadr narodowych w koszykówce 3×3, a także partnerem Orlen Basket Ligi, Orlen Basket Ligi Kobiet, Turnieju Finałowego Pekao S.A. Pucharu Polski oraz Pekao S.A. Superpucharu Polski kobiet i mężczyzn i Menedżera OBL.
Myślę sobie – brawo! Przecież jako fan polskiej koszykówki chcę, by tzw. polskie dobra narodowe (czyli spółki skarbu państwa) inwestowały w reprezentacje, w tym również te młodzieżowe. Chcę by reprezentantom Polski niczego nie brakowało. Ma być w kadrach dobrobyt!
Chcę także, by nadal dotowano akademie koszykarskie oraz kluby, których misja to wychowywanie koszykarek czy koszykarzy. Nie przeszkadza mi również, gdy SSP inwestują w profesjonalne rozgrywki ligowe, stając się ich sponsorami tytularnymi. Odbieram to w ten sposób – patrząc na Orlen Basket Ligę – że dzięki temu jest szansa np. na więcej szkoleń dla ligowych sędziów. To dobrze, bo w moim przekonaniu poziom ich pracy jest mierny, a ewentualne szkolenia może sfinansować sponsor. Wszystkim by to wyszło na dobre. Kibicom, zawodnikom i – przede wszystkim – sędziom (nie, to nie sarkazm).
Nie mogę natomiast zrozumieć, dlaczego spółki skarbu państwa mają dotować wybrane kluby.
Oczywiście nie jestem naiwny – czuć tu politykę. Przykłady? Zastanawiam się skąd pomysł firmy Enea S.A. na finansowanie – w roli sponsora tytularnego – koszykarskich męskich klubów z Zielonej Góry, Bydgoszczy oraz Poznania (plus żeńskiego z Gorzowa Wielkopolskiego), do których oczywiście nic nie mam. Zadaję tylko głośno pytanie – dlaczego państwowa Enea, skoro jest taka hojna, nie zostanie też sponsorem tytularnym pozostałych piętnastu innych klubów ekstraklasy mężczyzn i szesnastu pierwszoligowych? Każdy mógłby się nazywać Enea… i wszyscy byliby zadowoleni (chyba).
Jeżeli Enea działa tylko w centralnej i zachodniej Polsce (patrząc na wymienione miasta), to dlaczego pozostali polscy giganci energetyczni nie dokładają się do wszystkich innych klubów (słowo kluczowe – „wszystkich”)?
Abstrahując od powyższych rozważań, zastanawia mnie fenomen reklamowania firmy produkującej prąd, na który i tak wszyscy jesteśmy skazani. Czy rzeczywiście ten produkt wymaga reklamy poprzez zawodowe kluby? Ale zostawiam to, bo to tylko odbieganie od tematu.
Dziś w samej Orlen Basket Lidze mamy następujące kluby z państwowym sponsorem tytularnym:
– Anwil Włocławek
– Enea Stelmet Zastal BC Zielona Góra
– Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia
– PGE Spójnia Stargard
– Polski Cukier Start Lublin
– Tauron GTK Gliwice
Oprócz wymienionych są też inne, czerpiące garściami ze spółek skarbu państwa. Ale mamy też rodzynki traktowane po macoszemu. Czy zatem „nasze wspólne pieniądze” (wszak spółki są nasze – społeczeństwa!) winny być przeznaczane na działalność tylko wybranych klubów sportowych?
Oczywiście mogą być wyjątki. Konkretna spółka może mieć potrzebę reklamowania się poprzez dany klub, gdyż jej strategia przewiduje ekspansję na inny rynek, a klub – chociażby grając w rozgrywkach europejskich – może w niej pomóc.
Póki co zwróćmy jednak uwagę na to kto, oprócz wspomnianych spółek państwowych, wspomaga nasze kluby. Są to przede wszystkim samorządy (pomagające w różnoraki sposób, od dotacji finansowej po preferencyjne użyczenie hal) i prywatni sponsorzy. To ma rację bytu! W końcu samorząd (gmina) jest reklamowana w nazwie klubu, a klub staje się wizytówką miasta. Lokalni prywatni sponsorzy, silnie związani z regionem, w ten sposób stają się zauważalni wśród miejscowych kibiców. Taka reklama przynosi obopólne korzyści.
Osobny akapit należy się prywatnym właścicielom klubów, którzy traktują je jako swego rodzaju hobby. Kochają koszykówkę i chcą się swoją pasją dzielić z kibicami. Mam dla tych osób wiele szacunku.
Dla mnie zdrowy mechanizm polega jednak na tym, że albo wszyscy ligowcy dostają taką samą pomoc od państwa (np. poprzez dystrybuującą środki ligę) albo nie dostaje jej nikt. Kluby nie powinny być bezpośrednio sponsorowane przez spółki skarbu państwa. Jeżeli taki podmiot ma możliwość przeznaczenia sporej kwoty na działalność pro publico bono – wolę by dotował lokalny samorząd. Jest w Polsce wiele sektorów życia publicznego wymagających poprawy. Drogi, oświata, bezpieczeństwo, zdrowie… Tak też możemy przecież „kupić obywatela”, który doceni gest przy urnie wyborczej. Albo i nie.
By nie być gołosłownym, wspomnę o sprawie którą znam doskonale. Otóż Koszykarski Klub Kibica MKS Dąbrowa Górnicza rozpoczął zbieranie podpisów pod petycją do państwowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej S.A. Miałaby ona nakłonić spółkę zależną od JSW S.A. czyli JSW Koks S.A. (z siedzibą w Dąbrowie Górniczej) do wsparcia klubu. Argument podnoszony przez kibiców jest znany – bo inne spółki skarbu państwa wspierają lokalne drużyny.
Jestem kibicem MKS, ale ww. petycji nie podpisałem. Kłóci się z moim credo. Ostatnio jeden kibic klubu koszykarskiego z państwowym sponsorem tytularnym zapytał mnie czy zazdroszczę mu tego, bo w „moim” klubie nie ma takiego. Nie mam z tym problemu. Mówię od dawna głośno – w ekstraklasie nie musi grać każdy! Niech grają ci, których na to stać. Tylko na uczciwych zasadach!
Dofinansowanie ze SSP powinni dostawać wszyscy. Albo nikt.
Niedawno opublikowałem na łamach jednego z koszykarskich portali artykuł o klubie z Radomia, który w czasach prosperity był wicemistrzem Polski, grał w Lidze MIstrzów, a dziś występuje w 1 lidze. Kiedyś Rosa, dziś HydroTruck. Oba podmioty prywatne. Lokalni sponsorzy je dotowali i dotują – na miarę swoich możliwości. Kluczowe jest właśnie sformułowanie „na miarę możliwości”. Obecne HydroTrucka są takie, że wystarczają na 1. ligę. Jego prezes non stop „pielgrzymuje” do lokalnego biznesu, co widać w social mediach klubu. Walczy o wsparcie. Chce poprawić sytuację klubu.
Dokładnie tak właśnie widzę rolę ludzi pracujących w klubach sportowych. Skupcie się na zjednoczeniu lokalnego biznesu i kibiców. Twórzcie grupy socios. Niech każdy z nas wspiera swój klub, ofiarując rocznie dowolny datek.
„Gdyby nie pieniądze spółek skarbu państwa zainwestowane w ekstraklasowe kluby, nasza liga byłaby na poziomie np. tej z Kosowa” – napisał mi ostatnio kolega. „A my przecież chcemy być w czołówce Europy” – dodał!
Podczas transmisji meczu Stal – Arka redaktorzy komentujący zawody podkreślali, że jesteśmy 9.-10. ligą Europy. To ja się pytam – a jak bylibyśmy ligą nr 13. to czy stałoby się coś naprawdę złego? Owszem, mamy sporo „kibiców sukcesu”, którzy chętnie przychodzą tylko na mecze zespołu, gdy ten wygrywa. Trudno, taki jest świat, tego nie zmienimy. Koszykówka w Polsce jest za siatkówką, co specjalnie nie dziwi, biorąc pod uwagę sukcesy międzynarodowe siatkarzy.
PLK wymaga głębszej reformy. Zaszło to za daleko. Dziś zespół może posiadać aż sześciu zagranicznych zawodników. Jesteśmy jeszcze Polską Ligą Koszykówki czy jednak już zagraniczną? Dbamy o atrakcyjność rozgrywek i kibiców, a nie myślimy o przyszłości polskiej reprezentacji. Dlaczego w męskiej ekstraklasie nie wprowadzić przepisu, jak w 1 lidze czy w kobiecej ekstraklasie, by na parkiecie musiał przebywać jeden „młodzieżowiec”?
Przywróciliśmy przepis o obowiązkowym Polaku na parkiecie? Pójdźmy jeszcze dalej. To przyczyni się do rozwoju polskiej koszykówki, nawet kosztem zmniejszenia atrakcyjności rozgrywek.
Dlaczego piszę o tym w tym miejscu? Bo tak właśnie widzę rolę bogatych spółek skarbu państwa. Niech fundują stypendia dla najzdolniejszych, niech opłacają polską zdolną młodzież (juniorów). Wtedy argument, że ceny za usługi Polaków – w tym tych młodych – „po zmianie przepisów poszły do góry”, nie będzie miał dla klubów żadnego znaczenia.
Albo jeszcze inaczej – niech Polska Liga Koszykówki wprowadzi system bonusów finansowych (ale takich z prawdziwego zdarzenia) dla klubów, które będą promować w ekstraklasie wychowanków. Oczywiście, środki te również mogłyby pochodzić od sponsora PLK, czyli spółki państwowej.
Pisząc te słowa nie liczę na zrozumienie kibiców klubów czerpiących od spółek skarbu państwa. Wiem, że większość z nich myśli tylko o interesie własnego klubu oraz swoim dobrym samopoczuciu. Przecież to miło, gdy ukochany klub wygrywa prestiżowe europejskie rozgrywki. Nawet, jeśli wygrywa je dla niego sześciu zagranicznych zawodników opłacanych przez spółkę skarbu państwa.
Mam też jednak nadzieję, że są też ludzie myślący jak ja, którym obecny stan rzeczy się nie podoba. W moim idealnym świecie mamy bogate państwowe spółki dotujące reprezentację, szkolenie młodzieży i funkcjonowanie ligi – tak by ta stawała się jeszcze bardziej profesjonalna.
Niestety dla mnie, idealnego świata w polskiej koszykówce nie ma.
Autor jest administratorem ORLEN BASKET LIGA – grupa dyskusyjna.
Jesteś kibicem, pracownikiem klubu, albo i spółki skarbu państwa? Masz inne zdanie i chciałbyś się nim podzielić? Pisz na redakcja@super-basket.pl. Oczywiście, że najciekawsze głosy w dyskusji opublikujemy,
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
7 komentarzy
Cała prawda
60 procent pieniędzy ze spółek skarbu państwa pompowanych w basket wyjeżdża z Polski w kieszeniach Jonesów, Szrotoviciów i innych gwiazd koszykówki. Kolejne 10 procent zostaje w kieszeniach różnych dziwnych ludzi, którzy dzięki temu, że „załatwili” te pieniądze, dostają swoją dolę, choćby poprzez tworzenie dziwnych stanowisk w klubach (bądź przy klubach)…
„Dlaczego w męskiej ekstraklasie nie wprowadzić przepisu, jak w 1 lidze czy w kobiecej ekstraklasie, by na parkiecie musiał przebywać jeden „młodzieżowiec”? Przywróciliśmy przepis o obowiązkowym Polaku na parkiecie? Pójdźmy jeszcze dalej. To przyczyni się do rozwoju polskiej koszykówki.”
Bzdura. Nonsens. Powoływanie się na przykład kobiecej ekstraklasy to strzał kulą w płot. PZKosz majstruje przy przepisach w tej lidze od ponad 10 lat (jedna Polka na boisku, dwie Polki na boisku, młoda Polka na boisku, 1+1, itp.). Efekt jest żaden. Reprezentacja nie przeszła od ośmiu lat eliminacji do mistrzostw Europy, a europejskie kluby jakoś dziwnym trafem nie zabijają się o Polki (liczba Polek w Eurolidze w tym sezonie – ZERO. Nie liczę rzecz jasna tych grających w polskich klubach). Sztucznie pompowane zawodniczki, które dostają minuty tylko ze względu na to, że spełniają kryteria wiekowe narzucone przez PZKosz, po skończeniu wieku młodzieżowca trafiają na śmietnik historii… To jest przepalony czas i pieniądze. I żaden przepis o obowiązkowych 10 Polakach czy Polkach w składzie tego nie zmieni.
Super artykuł i super komentarz
Ta super sprawa powiedz to takiemu Anwilowi który od 20 ponad lat sponsorem jest i był nim zanim wykupił go Orlen. To teraz duży zakład pracy miałby przestać wspierać basket we Włocławku bo ktoś inny dostaje coś tylko po znajomości.
Podpisuję się oboma rękami pod ww. artykułem. Jeśli już SSP chcą wspierać sport, to niech to robią w odniesieniu do młodzieży i dzieci. Jeśli ktoś chce się „bawić” w sport zawodowy, to niech to robi za swoje pieniądze. Ewentualnie przy wsparciu samorządu, jeśli ten uzna, że np. dotowanie drużyny koszykarskiej jest dobrą formą promocji miasta/regionu.
Moim zdaniem to co jest jest teraz w PLK to już jakaś forma patologii, którą w dużej mierze zawdzięczamy obecnym władzom PZKosz. I raczej nie przekonuje mnie tłumaczenie, że bez tych pieniędzy nasza liga byłaby gorsza. Być może była. Ale teraz też nie grają u nas jakieś gwiazdy. I tak jak słusznie zauważył „Kibic” większość pieniędzy trafia do kieszeni grajków, którzy tylko przymykają przez PLK.
Z calym szacunkiem, ale zupelnie nie zgadzam sie z tym punktem widzenia.
Po pierwsze najbardziej przeplacani sa wlasnie polscy zawodnicy! Skad ta teza ze SSP oplacaja stranieri??? Nasza liga to dla nich przystanek/trampolina by gra w lepszych ligach. Kluby podejmuja ryzyko zatrudniajac graczy bez doswiadczenia/po przejsciach/kontuzjach za mniejsze stawki.
Biznes lokalny nie jest wstanie zastapic w stosunku 1:1 sponsorow panstwowych.
Zachwycamy sie sukcesami Partizana, a wiecie skad oni biora na to fundusze?
Co do przepisow nadajacym przywileje rodzimym graczom. Tak jak najbardziej tak, ale najpierw program szkolenia dzieciakow/mlodziezy ogolnokrajowy (moze nawet finasowany przez SSP) a nastepnie nowe regulacje dla klubow .
Mielismy juz ekperymenty z nakazem jednego polskiego gracza na boisku, modziezowca itp. Niestety przy braku dobrych graczy liga tracila na kazdym kroku (brak jakichkolwiek sukcesow/jakosciowo nie do ogladania)
Skoro SSP wyklada grube pieniadze na inne dyscypliny dlaczego koszykowka miala by z tego nie korzystac?
Bardzo trafna analiza.
Również uważam, że wypracowane zyski SSP powinny być, jako wspólne dobro narodowe, skierowane po równo do sportu zawodowego różnych dyscyplin, w zakresie rozwoju młodzieży i kosztów Kadr Narodowych oraz wspólnego funduszu promocji różnych klas rozgrywkowych, po równo. Poziom spotkań jak widzimy, poza wyjątkami, nie zależy od udziału SSP w budżecie danego klubu.
Od lat niestety fundusze będąc upolitycznionymi, trafiają do wybranych podmiotów. W tych podmiotach zanika naturalna potrzeba pozyskiwania funduszy sektora prywatnego. To trochę jak z gospodarką sterowaną centralnie, póki jest jest dobrze, a później jakoś to będzie.
Udział Polaków i wybitnej młodzieży w rozgrywkach regulujemy coraz to innymi przepisami. Tu należy kierować te środki poprze ewentualne bonusy dla klubów.
Kasa SSP na turystykę obcokrajowców nie powinna mieć miejsca. Dobry zagraniczny koszykarz powinien sam przyciągać prywatny kapitał i oglądalność spotkań.
Politycy nie muszą pomagać biznesowi, wystarczy, że przestaną przeszkadzać swoimi decyzjami gospodarczymi.
Chciałbym doczekać czasów w których koszykówka w Polsce rozwinie się w podobny sposób jak choćby świeży pomysł biznesu beniaminka ekstraklasy.