Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Chociaż nie był to wybitny mecz „Wilków Morskich”, kibicom klubu ze Szczecina mógł dostarczyć wielu powodów do radości. Po pierwsze – choć niespecjalnie udanie (15 minut bez punktu) zadebiutował w Kingu Przemysław Żołnierewicz. Gdy reprezentant Polski zgra się z zespołem i wdroży w system, powinien być realnym wzmocnieniem zespołu Arkadiusza Miłoszewskiego.
Po drugie – miały miejsce ważny powrót i nie miał on związku z kontuzjami czy przerwami w grze. Wreszcie do formy wrócił bowiem Tony Meier, kluczowy gracz Kina w ubiegłym sezonie, który w tym dość długo nie mógł znaleźć strzeleckiego rytmu. Amerykanin zdobył 22 punkty, na znakomitej skuteczności 9/14 z gry (64%). Bez jego gry na takim poziomie, szczecinianom będzie bardzo trudno myśleć o obronie mistrzowskiego tytułu.
King był o kilka posiadań lepszy, ponieważ Dziki nie miały odpowiedzi na jeszcze dwóch – obok Meiera – kluczowych graczy w tym meczu. Pod koszem godnego siebie siłacza nie miał Morris Udeze, który zdobył swoje najlepsze w sezonie 21 punktów w 29 minut, trafiając aż 8/10 z gry, notując 5 bloków i wymuszając 6 fauli. Demolka!
Nie byłoby też zwycięstwa Kinga bez boiskowego reżysera, Andy’ego Mazurczaka, imponującego i jakością boiskowych decyzji, i twardością, kiedy trzeba. Lider gości miał 12 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst, a zespół z nim na parkiecie, w całkiem przecież wyrównanym meczu, był „+15”.
Dziki się stawiały, walczyły, ale w decydujących momentach widać było, że tym razem jednak nie będą w stanie sprawić sensacji, bo King to inny rozmiar kapelusza. Bardzo dobry mecz zagrał Dominic Green (23 pkt.), gorzej niż zazwyczaj wypadli polscy zawodnicy. Mateusz Szlachetka trafił tylko 2/10 z gry, Grzegorz Grochowski miał 0/3, Michał Aleksandrowicz uzbierał 3 punkty, a Jarosław Mokros nie dał rady zdobyć żadnego.
W zespole Krzysztofa Szablowskiego zadebiutował już nowy Amerykanin Isaiah Crawley. Trudno go oceniać po 6-minutowym epizodzie, ale aż 4 jego faule w tak krótkim czasie przykuły uwagę.
King z bilansem 6-3 pozostanie blisko czołówki tabeli, a za tydzień zagra na własnym parkiecie z Czarnymi Słupsk. Dziki (4-5) przegrały już czwarty mecz z rzędu. O przerwanie złej passy może być bardzo, bardzo ciężko, ponieważ beniaminek z Warszawy w następnej kolejce wybiera się do Włocławka, na mecz z niepokonanym w tym sezonie Anwilem.
Statystyki z meczu Dziki Warszawa – King Szczecin >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Crawley wyglądał straaaasznie słabo. Zwłaszcza w kontekście decyzyjności, rozumienia gry.