Strona główna » Karolak: King basketball mistrz może wziąć Puchar Polski

Karolak: King basketball mistrz może wziąć Puchar Polski

0 komentarz
– Mówi się o tym zbyt rzadko i cicho, a czas najwyższy zespół ze Szczecina przestać traktować jako efemerydę. King to poważny kandydat do zdobycia medalu. I cichy faworyt zbliżającego się turnieju finałowego o Pucharu Polski – twierdzi nas ekspert Piotr Karolak.

Pamiętacie Czarnych Słupsk z poprzedniego sezonu? Ten zespół, który dominował w rundzie zasadniczej i wszyscy zastanawiali się na co go będzie stać, gdy przyjdzie czas play-off? W obecnym sezonie dla mnie tego samego typu drużyną jest King Szczecin. Z jedną różnicą: daję jej większe szanse na sprawienie sensacji i awans do wielkiego finału niż słupszczanom. Powód? Jeden: na imię ma Arkadiusz, a na nazwisko Miłoszewski.

Bardzo lubię trenera Czarnych Mantasa Cesnauskisa i cenię na wiele osiągnięć podczas nie tak długiej jeszcze kariery. Za odwrócenie losów obecnego sezonu w wykonaniu swojego zespołu – także, już o tym na tych łamach wspominałem. Ale Arkadiusz Miłoszewski to po prostu dużo bardziej doświadczony szkoleniowiec niż Cesnauskis. Moim zdaniem szczególnie w fazie play-off to może procentować.

Miłoszewskiego doskonale pamiętam z derbów Podkarpacia z lat 90. minionego wieku. Ja byłem graczem Stali Stalowa Wola, a on grał w Polonii Przemyśl. Piękne czasy. Ale dla Arka obecne – też rysują się pięknie. W roli samodzielnego trenera w ekstraklasie zadebiutował niedługo przed skończeniem 50. roku życia. Ale za to jak! Lata doświadczeń w roli asystenta wielu dobrych trenerów robią swoje.

Może i ósme miejsce oraz 1:3 z Czarnymi Słupsk w poprzednim sezonie nie powaliły nikogo na kolana, lecz obecny sezon w wykonaniu Kinga jest imponujący. Nawet nie chodzi o trzecie miejsce w tabeli po pierwszej rundzie rozgrywek, choć ono też robiło wrażenie. Jeszcze większe zrobiły jednak na mnie dwa kolejne mecze ekipy ze Szczecina – wyjazdowe, przegrane po dogrywce ze Stalą Ostrów Wielkopolski i wygrane w dramatycznych okolicznościach w Zielonej Górze.

Pal licho wyniki – King mi w tych meczach zaimponował grą. Naprawdę niewiele zabrakło, by wywiózł 2-0 z dwóch trudnych do zdobycia hal. Atak drużyny ze Szczecina wręcz płynie, przyjemnie się to ogląda. Zdobywają mnóstwo punktów – więcej w PLK notują tylko Śląsk i Stal – ale też czynią to w dość wyrafinowany sposób.

Najmniej rzutów za 3 w lidze (21,2) przy ich drugiej najlepszej skuteczności (40,7 proc., wyższą ma jedynie dzięki niesamowitemu Jarosławowi Zyskowskiemu Trefl Sopot)? Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem. Tu widać rękę trenera.

Phil Fayne nie jest klasycznym środkowym. Jak na zawodnika grającego na tej pozycji jest dość lekki. Czy może być podstawową opcją pod koszem drużyny, która może odegrać ważną rolę w play-off? Jestem o tym przekonany. Bądźmy szczerzy – w PLK nie ma obecnie dobrych, dominujących środkowych. Naszej ligi na takich graczy po prostu nie stać. Nie sądzę, by Fayne mógł mieć wielkie problemy w play-off w starciu z takim Damianem Kuligiem czy Aleksanderem Dziewą. Oni mogą się okazać od niego koszykarsko lepsi, lecz nie ze względu na gabaryty.

Pod ich względem jest w PLK obecnie tylko jeden zawodnik, który w grze 1 na 1 może obecnie nad Fayne’em górować. To Geoffrey Groselle. Ale nie sądzę, by Amerykanin z polskim paszportem był w stanie wykorzystać swoją przewagę fizyczną. Ma zbyt słabe nogi. W koszykówce same centymetry to nie wszystko.

Cierpliwość to cecha dość często niedoceniana. Bardzo często w sporcie XXI wieku, także w koszykówce pod znaku PLK. To nie jest słowo, które bywa regularnie odmieniane przez wszystkie przypadki. Powiedzmy sobie szczerze: większość klubów naszej ulubionej ligi żyje z dnia na dzień, z kolejki na kolejkę, z miesiąca na miesiąc, od początku okienka transferowego do jego zamknięcia. Zmiana goni zmianę.

I nagle w tej lidze pojawia się on: Krzysztof Król. Ma pieniądze, wydaje ja wedle własnego uznania, czasami naprawdę spore – jak wtedy, gdy kilka lat temu sprowadzał do Szczecina Macieja Lampego. Ale brakuje mu wyników. Pierwsza czwórka PLK pozostaje dla jego ekipy poza zasięgiem. Bez względu na to, ile wyda. Na którego trenera postawi. Jakich zawodników wybierze.

Ale w końcu cierpliwość procentuje. To musi być budujące.

Dokąd doprowadzi w tym sezonie swój zespół Arkadiusz Miłoszewski? Nie będę w szoku, jeśli ujrzę szczeciński zespół w finale play-off, serio. Ale to daleka perspektywa, składy wielu drużyn mogą się jeszcze do czasu rozpoczęcia ćwierćfinałów mocno zmienić.

Natomiast finał Pucharu Polski już niebawem, w połowie lutego. Jak dla mnie King będzie jego cichym faworytem – w ćwierćfinale zmierzy się ze Spójnią i będzie wyraźnym faworytem. W półfinale zagra ze zwycięzcą meczu Legia – Start i też, co najmniej, nie będzie bez szans. A ewentualny finał to już tylko jeden mecz, decydujący o wszystkim. Jeśli w połowie lutego w moim rodzinnym Lublinie będzie królował King, nie będę zdziwiony.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet