Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Sześć prób i sześć porażek już w ćwierćfinale – tak prezentował się dorobek Legii z występów w turniejach finałowych o Puchar Polski z XXI wieku. Przed rozpoczęciem rywalizacji w Sosnowcu niewiele wskazywało, by to się miało zmienić – przecież warszawski zespół przyjechał tuż po ligowej porażce z Arką w Gdyni z tymczasowym trenerem. Na pierwszym, czwartkowym meczu Legii ze Startem Lublin nie było nawet prezesa klubu Jarosława Jankowskiego, który w ostatnich dniach zajmował się głównie poszukiwaniami nowego trenera.
Tymczasem Legia nagle zaczęła grać jak z nut. W czwartek rozgromiła 112:83 wyżej notowany w tabeli PLK zespół z Lublina, a dzisiaj bez większych problemów poradziła sobie z Treflem.
Grę Legii świetnie napędzał kwartet Amerykanów. Loren Jackson był zbyt szybki dla naciskających go naprawdę mocno koszykarzy obwodowych Trefla i już w pierwszej połowie zdobył 19 ze swoich 23 punktów. Christian Vital świetnie bronił i zaskakująco często jak na siebie podawał – zaliczył aż 8 asyst. Aric Holman przy okazji kolejnych wsadów z taką agresją atakował obręcz kosz rywali, jakby na punkt honoru stawiał sobie urwanie jednej z nich.
🔥 Paczka z plecaka! Aric Holman! #PLKPL pic.twitter.com/zA55FgdM4M
— ORLEN Basket Liga (@PLKpl) February 17, 2024
Holman trafił też aż cztery rzuty za 3 punkty i był ostatecznie najlepszym strzelcem zespołu (24 pkt). Ponieważ jeszcze skuteczniejszy w rzutach z dystansu był Raymond Cowels (4/4) atak Legii – która w trzech poprzednich meczach zdobywała 99, 102 i 112 punktów – ponownie przypominał dobrze naoliwioną maszynę.
W pierwszej połowie zespół z Sopotu jeszcze nawiązywał walkę. Po 20 minutach przegrywał tylko 47:51 głównie dzięki skutecznym akcjom Aarona Besta i Jarosława Zyskowskiego (a także świetnie wykonywanym rzutom wolnym przez Geoffreya Groselle’a – 6/6!). Wrażenie, że to jednak Legia kontroluje przebieg meczu i dzięki popisom swoich gwiazd wyznacza warunki gry potwierdziło się jednak szybko po przerwie. Amerykańscy liderzy warszawskiego ekipy otrzymali nieco pomocy (głównie od Michała Kolendy i Josipa Sobina) i szybko zyskała ona kilkunastopunktową przewagę.
W czwartej kwarcie emocji już nie zanotowano – Trefl był tego dnia bezradny. W końcowych sekundach trybuny ożywiły się tylko raz – gdy kibice ze… Szczecina zaczęli skandować imię i nazwisko trenera Legii. Trudno powiedzieć czy ewentualne zdobycie Pekao S.A. Pucharu Polski mogłoby zmienić decyzję prezesa klubu o zatrudnieniu nowego szkoleniowca. Wiemy natomiast, że byłoby to pierwsze trofeum zdobyte przez warszawski zespół od 1970 roku, gdy Legia po raz ostatni – i jedyny w historii – sięgnęła po to trofeum.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>