Aleksandra Samborska: Wróćmy jeszcze do drugiej połowy rozegranego kilka dni temu meczu w Sopocie. Co spowodowało tak diametralny zastój w waszej grze?
Toddrick Gotcher: Trefl zmienił swoją rotację, obniżył skład, oddawał mnóstwo rzutów, a do tego zaczął nas bardzo mocno naciskać. Nie zdołaliśmy odpowiedzieć na ich fizyczność. Grałem przeciwko Nickowi Johnsonowi w przeszłości wielokrotnie – w college’u, czy w Turcji. To bardzo agresywny, atletyczny obrońca. Nie dostosowaliśmy się, choć plan i założenia były inne.
Zgodzisz się ze mną, że tamten mecz był starciem poukładanej, europejskiej drużyny z ekipą, która przede wszystkim bazuje na przewagach?
Zdecydowanie! Trefl to drużyna z EuroCup, tam nie forsuje się aż tak mocno gry 1 na 1, trenerzy układają swoje zespoły w systemach, gdzie każdy musi odgrywać swoją rolę. My też mamy swój system i styl gry – każdy z nas musi dużo biegać, a w defensywie polujemy na przechwyty, po czym uruchamiamy kontry, Mamy jednak w porównaniu do Trefla zupełnie inaczej ułożony atak. On odpowiada naszym charakterom!
Do Polski trafiłeś z rumuńskiej Oradei. Drużyny z tego kraju w trwającym sezonie radzą sobie w przeciwieństwie do polskich w rozgrywkach o europejskie puchary bardzo dobrze. Czy to znaczy, że nasza liga jest słabsza od rumuńskiej?
Nie, bo polska liga ma większą głębie składów, sumarycznie jest w niej na pewno więcej koszykarskiego talentu. W Oradei w ubiegłym sezonie grałem m.in. z Nikolą Markoviciem, który o PLK wypowiadał się w wielu superlatywach. Spędzał już piąty sezon w Oradei, ale bardzo dobrze wspominał życie w Polsce i szalone wymagania waszej ekstraklasy. Podpowiedział, czego mogę oczekiwać i na co się mam nastawiać.
Liga jest szalenie wyrównana, każda kolejka stanowi wielkie wyzwanie, a ja kocham taką rywalizację. Moim zdaniem jest silniejsza od ligi rumuńskiej, bo tam masz tylko 3 drużyny, które wyrastają poziomem sportowym i organizacyjnym nad resztę. Tylko je stać na naprawdę poważne granie, podczas gdy w Polsce praktycznie każda drużyna jest gotowa wejść na poziom klubów z pucharów i bić liderów. Najlepsze przykłady tego mieliśmy w zeszły weekend, praktycznie przez całą ostatnią kolejkę.
Głębi składu i talentu absolutnie nie można odmówić twoim Mavs. Czy chłopak urodzony i wychowany w Dallas wierzył w to, że duet Irving – Doncić ma sens? Czy sam, grając w Wałbrzychu w jednej drużynie z Gilbertem i Smithem nie masz problemu z tym, że w koszykówkę gra się tylko jedną piłką?
Wierzyłem w Mavs, bo Kyrie i Luka są w ataku tak różnymi zawodnikami, że to prawdziwe błogosławieństwo dla klubu, że może mieć ich obu. Oni naprawdę świetnie pasują do tego, jak grają i jak mogą grać Mavs.
Jeżeli chodzi o Ala, Ike’a i o mnie – każdy z nas też preferuje zupełnie co innego. Ode mnie liczyć możesz na off-spring, trójkę w szybkim ataku. Ike potrafi zdobywać punktu po izolacjach także z odległości bliższej od kosza, nawet z pomalowanego. Al to z kolei król półdystansu. Oczywiście, jeśli przychodzi nam grać z taką drużyną jak Trefl, w którym skauting stoi na bardzo wysokim poziomie – musimy trochę modyfikować nasze przyzwyczajenia i ulubione zachowania, próbując zaskoczyć rywala. Myślę jednak, że pierwotnie było to tak poukładane, aby w ataku każdy miał i wykorzystywał inne atuty. Dlatego też jedna piłka spokojnie nam wystarcza. (śmiech)
Ostatni finał dla Dallas to był przypadek?
Trochę tak! Nie spodziewałem się, że wygrają na Zachodzie. Wydaje mi się, że w tym sezonie nie powtórzą tego wyczynu. OK, ich skład wygląda dobrze i gdy Luka wróci do zdrowia i gry na pewno będą rosnąć jako drużyna, tuż przed playoff, ale ciężko prognozować kolejny sukces, choć jak mało kto w lidze od 25 lat mamy szczęście do europejskich liderów, którzy zmieniają oblicze basketu.
Dzięki Dirkowi Nowizkiemu i Donciciowi Ameryka już w pełni zrozumiała, że w Europie naprawdę potrafimy grać w kosza?
Tak, dokładnie. Prekursorem był oczywiście Dirk. Wszyscy go kochaliśmy, naprawdę bardzo mocno. Siostra mojego kolegi z dzieciństwa była w zespole cheerleaderek Mavericks, więc załatwiała nam wejściówki na domowe mecze. W szkole średniej chodziłem na nie, oglądałem Dirka i resztę chłopaków. Czułem ciary na plecach! Myślałem sobie wtedy – gdybym to kiedyś mógł być ja…
Potem te zachwyty przeniosłem się w kierunku pobliskiego San Antonio. Spurs kibicuje od lat mój tata. Oni mieli nosa nie tylko do Europejczyków, wyławiali przecież talenty z całego świata, a my patrzyliśmy po sobie i kiwaliśmy z uznaniem głową, że grają tak jak my. A przyznanie się do tego nie wszystkim Amerykanom przychodzi tak łatwo.
Po erze Dream Teamu z Barcelony amerykańska dominacja koszykarska była tak duża, że w zasadzie mało kto chciał dostrzec rodzącą się konkurencję. O tym, jak jest poważna przekonał się każdy Amerykanin podczas półfinału tegorocznych igrzysk i meczu Stany Zjednoczone – Serbia. Sam jestem już wręcz fanem europejskiej koszykówki. Muszę się przyznać, że większą ekscytacją czekam na Final Four Euroligi niż playoff NBA! 4 drużyny w jednym turnieju i dwa dni meczowe kontra siedmiomeczowe serie? Daj spokój, poziom adrenaliny jest nieporównywalny, Europa górą!
Gdybyś był menedżerem klubu NBA i mógł obecnie zakontraktować tylko jednego zawodnika – po którego byś sięgnął? Luka czy Wemby?
Wembanyama! To, co on wyczynia to są rzeczy, których dziecka nigdy nie nauczysz. 7 lat temu, kiedy grałem we Francji, on miał może ze 13 lat. Widziałem go wtedy na żywo. Był bardzo, bardzo chudy, ale ruchy miał takie, że wszyscy już wtedy wiedzieli, że będzie spektakularną gwiazdą. I jest!
Ze sfery marzeń i gwiazd NBA wróćmy na polską ziemię. Górnik trochę się w tym sezonie rozkręcał, wyglądacie coraz pewniej – ty w obronie, a Gilbert nawet za linią 6,75…
Zupełnie inaczej wyglądaliśmy w okresie przygotowawczym, inaczej w pierwszych meczach, a inaczej chcemy wyglądać docelowo. Al na treningach seriami rzucał i trafiał, więc to musiało przyjść także w meczach. Wciąż poznajemy się. Wiem, co każdy z moich kolegów może wnieść do zespołu i z tego chcemy czerpać jako drużyna.
Górnik to drużyna z czterema Amerykanami w podstawowym składzie, z których jesteś najbardziej doświadczony. Odgrywasz w szatni rolę starszego brata?
Tak i chcę się z niej wywiązywać jak najlepiej! Nle nie tylko względem chłopaków ze Stanów. Polacy, Janis i my – tworzymy kolektywem, co w klubach nie jest takie powszechne, bo często Amerykanie tworzą swoje osobne grupki. Nie ma ze mną żony i dzieci. Córeczka zdecydowała, że chce być w tym sezonie w swoim pokoju i wśród swoich koleżanek, dlatego żeby nie odczuwać tęsknoty za rodziną czas wolny w dużej mierze poświęcam na wycieczki i książki, ale chcę mieć też zobowiązania wobec chłopaków.
To prawda, że Dariusz Wyka jest tak samo dobrym stand-uperem jak centrem?
Idę o zakład, że jest najlepszym stand-uperem w całej PLK! Naprawdę uważam, że to jest ścieżka, którą powinien pójść po zakończeniu kariery.
A trener Adamek? Rzeczywiście tak holistycznie podchodzi do koszykówki?
Tak, to świetny facet, który bardzo dba o zawodników i uczy ich nie tylko gdy w basket, ale także życia. Pilnuje, żebyśmy łykali witaminę D3, sprawdza po przystanku na stacji w drodze z meczu, czy wzięliśmy jakieś śmieciowe słodycze czy jednak batonika proteinowego. To są te małe rzeczy, ale mają naprawdę duży wpływ na twoją kondycję. Trener Adamek dba o najmniejsze szczegóły.
Uzupełnianie witaminy D3 w tak mało słonecznym okresie jesienno-zimowym jest szczególnie istotne, chociaż widząc reakcje waszych kibiców w hali AQUA ZDRÓJ i nie tylko – w Wałbrzychu chyba cały czas jest gorąco?
Pod względem koszykarskim – upał! Grałem dla kilku naprawdę dobrych klubów z zaangażowanymi kibicami, ale żadna z tych grup nie mogła się równać z fanami Górnika. Mam do nich ogromny szacunek! Jeżdżą za nami wszędzie, wspierają po każdej końcowej syrenie, bez względu na wynik. Ostatnio w kawiarni ktoś podszedł i zagadał: „Cześć Gotcher, świetnie ostatnio zagrałeś”. Niby nic, a jak miło. Robimy sobie dużo zdjęć z fanami, to nas bardzo nakręca do codziennej pracy.
Czego życzyć tobie na nowy rok. Czego ty życzysz kibicom?
Mi, a w zasadzie nam – całej ekipie Górnika Zamek Książ – tylko tego, żebyśmy coraz lepiej wykonywali to, co robimy, a fanom, by PLK dostarczała im całej masy niespodziewanych radości. To naprawdę wyjątkowe i szalone rozgrywki i cieszę się, że tu trafiłem. Szczęśliwego Nowego Roku!
Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie
3 komentarze
Ciekawy gość, serio.
I czyta książki.
W towarzystwie, gdzie 90 procent marnuje wolny czas w życiu na debilowate gry komputerowe to ewenement, godny szacunku. Facet ma horyzonty i to widac nawet w tym wywiadzie.
Pełna zgoda .
też tobie i całemu teamowi medalu mistrzostw Polski do boju górnik Wałbrzych