Jeśli ktoś jeszcze wciąż nie dowierzał, czy sukcesy Górnika Zamek Książ w tym sezonie są kwestią przypadku – po piątkowym występie zespołu z Wałbrzycha w Gdyni mógł się ich pozbyć. Nie jest przypadkiem, że to właśnie zespół Andrzeja Adamka jako trzeci w kolejności zagwarantował sobie „przepustkę do Sosnowca”, gdzie w dniach 13-16 lutego osiem najlepszych drużyn I rundy sezonu stoczy walkę o Puchar Polski.
– Występ w tym turnieju to dla nas nobilitacja, już zapraszam wszystkich naszych kibiców do Sosnowca – mówił po meczu w Gdyni trener wałbrzyszan.
Po niespełna pięciu minutach piątkowego meczu Arka prowadziła 12:9, ale wszyscy kibice z Trójmiasta, którzy spodziewali się, że to będzie zwiastun wielkich emocji przeżyli po chwili srogie rozczarowanie. Od tego momentu przez kolejny kwadrans goście wrzucili w ataku drugi bieg – co już im się zdarzało podczas meczów wyjazdowych w Lublinie czy Warszawie – a w defensywie zagrali tak, jak we własnej hali, czyli zabójczo twardo i skutecznie.
Przez kolejnych 15 minut Górnik Zamek Książ – m.in. dzięki skutecznym akcjom swojego tercetu amerykańskich gwiazd obwodowych, czyli Ike’a Smitha (23 punkty), Alterique’a Gilberta (22) i Toddricka Gotchera (15) zdobył aż 41 punktów, tracąc jedynie 15. To był nokaut.
Gospodarze przystąpili do tego meczu bez swojego podstawowego środkowego Stefana Djordjevicia, który doznał kontuzji nadgarstka wykluczającej go z gry na dłuższy czas. Górnik na indywidualne akcje Łukasza Kolendy i Nemanji Nenadicia był przygotowany – obaj zdobyli dla Arki wspólnie 30 punktów, ale potrzebowali do tego aż 27 rzutów z gry. Jordan Watson, który miał przecież w zamyśle sztabu szkoleniowego pomagać w organizacji gry zespołu, spędził na boisku jedynie 9 bezproduktywnych minut (0 punktów, 0 asyst, 0/5 z gry).
Bardzo skuteczny był tym razem Jakub Garbacz (21 punktów, 6/9 z gry), ale zwycięstwo Górnika nawet przez chwilę nie było zagrożone. Zastępujący Djordjevicia Adam Hrycaniuk, zbliżając się do zaplanowanych na marzec 41. urodzin, robił co mógł – zdobył 9 punktów i miał 8 zbiórek w trakcie 20 minut.
– Adam grał w tym meczu tak dobrze, że można z nim podpisać kontrakt na kolejne dwa lata. Muszę się nad tym zastanowić – uśmiechał się po meczu trener Adamek.
W końcówce meczu kibice z Wałbrzycha mieli powody do radości nie tylko ze względu na niezagrożone niczym zwycięstwo, ale także fakt, że po raz pierwszy w tym sezonie zobaczyli w akcji swojego ulubieńca Piotra Niedźwiedzkiego (2 minuty, 1 blok, 1 faul).
Trener Górnika ma bardzo komfortową sytuację – patrząc na zdecydowaną większość ligowych rywali z góry tabeli może spokojnie przygotowywać zespół nie tylko do występu w Sosnowcu, ale także do najbliższego, niezwykle prestiżowego meczu derbowego ze Śląskiem. Ma na to aż osiem dni. W kolejną niedzielę w Wałbrzychu emocje sięgną zenitu. Przecież póki co także na swojego bardziej utytułowanego lokalnego rywala Górnik może spoglądać z góry!
Sprzedaż biletów na derbowe starcie rusza już w sobotę w południe. Mogą zostać wyprzedane na pniu!
Dla Arki było to już dziewiąte spotkanie w tym sezonie we własnej hali i siódma porażka. Póki co lepiej drużyna prowadzona obecnie przez Nikolę Vasilieva prezentuje się w halach rywali (3-2). Górnik w swojej hali przegrał dotychczas tylko raz (4-1). Na wyjeździe beniaminek walczy z rywalami jak równy z równym (4-4).
1 komentarz
jestem w szoku !