Strona główna » Golden State Warriors – czy to już koniec tej dynastii?

Golden State Warriors – czy to już koniec tej dynastii?

0 komentarzy
Wielkie dynastie często kończą się mało spodziewanych momentach. Czy Sacramento Kings już w pierwszej rundzie play-off mogą w sensacyjny sposób pozbawić szans na obronę tytułu Stephena Curry’ego i spółkę? Pierwszy mecz to jak najbardziej potwierdził.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Żeby była jasność – Warriors, mimo porażki w pierwszym spotkaniu w Sacramento, wciąż pozostają faworytami serii. Przynajmniej dla bukmacherów. FORTUNA za awans mistrzów NBA do kolejnej rundy proponuje obecnie kurs 1,64, a za końcowy sukces Kings aż 2,20. Ale po zaplanowanym na dzisiejszą noc meczu nr 2 wiele się może w tej kwestii zmienić.

Pewne jest tylko jedno – nie znajdziemy w tym sezonie w trakcie play-off w NBA hali z głośniejszymi i bardziej podekscytowanymi kibicami od tych, na których po 16 latach nieobecności w finałowej fazie sezonu mają obecnie liczyć Kings.

https://twitter.com/SacramentoKings/status/1644566385220284416?s=20

Ale wracając do Warriors – oni naprawdę mogą mieć w serii w Kings problem. Fizyczny. W pierwszym, przegranym 123:126 meczu mistrzowie NBA z kretesem polegli w walce pod koszem, pozwalając rywalom na aż 17 zbiórek w ataku. Steve Kerr w składzie ma właściwie tylko jednego specjalistę od podkoszowych przepychanek – Kevona Looneya. W pierwszym meczu Kings skakali jego zawodnikom po głowach. Nie tylko Domantas Sabonis (12 punktów i 16 zbiórek), ale także nadspodziewanie istotny w rotacji gospodarzy Alex Len (7 zbiórek w 13 minut). Kings w odniesieniu zwycięstwa nie przeszkodził nawet fakt, że specjalizujący się z trafieniach za 3 gracze drugiego planu (Keegan Murray i Kevin Huerter) nie trafili żadnego z ośmiu rzutów z dystansu.

– Steve Kerr przespał pierwszy mecz. Powinien częściej korzystać z Jonathana Kumingi, a ten zagrał tylko 9 minut – psioczyli dziennikarze z San Francisco.

Bohaterem pierwszego meczu był duet dawnych gwiazd Kentucky Wildcats. De’Aaron Fox i Malik Monk zostali dopiero drugimi kolegami klubowymi z czasów gry w NCAA, którzy później w tym samym meczu play-off NBA zdobyli dla swojej drużyny po ponad 30 punktów (odpowiednio – 38 i 32). Jeko pierwszy dokonał tej sztuki niemal 30 lat temu legendarny duet Houston Rockets.

https://twitter.com/espnnba/status/1647596630781181954?s=46&t=TzSydJRpGD8q4yP7mH86mw&fbclid=IwAR14PnmZL5L-jo4MQyKb5nqssPAIyu-azU7tLQsoBra1a_J47ftaIu6Bpy0

Hakeem Olajuwon i Clyde Drexler zdobyli dla Rakiet tytuł mistrzowski. Fox i Monk, aby powtórzyć ich wyczyn, muszą jeszcze w rozpoczętym play-off wygrać 15 meczów. Drugi z Warriors zagrają dziś w nocy. FORTUNA upiera się, że także faworytem tego starcia będą Warriors – za ich zwycięstwo nasz partner proponuje kurs 1,89. Za wygraną Kings – 2,12.

Zapowiada się koszykarska uczta. Początek walki o godzinie 4 nad ranem czasu polskiego. Wątpliwe, by Steph miał zamiar z założonymi rękoma oglądać kolejne popisy Foxa i Monka.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet