Anwil faktycznie stawił się w Hali Ludowej gotowy na wojnę. Taki fajerwerków w ataku w tym sezonie jeszcze nie pokazał. Luke Petrasek wreszcie agresywnie atakował obręcz, Phil Greene trafiał trójkę za trójką (4 do przerwy), Malik Williams okazywał się realnym zagrożeniem nawet na dystansie, a Maciej Bojanowski wykorzystywał każdy błąd obrony.
Ale to „tylko” armia, żołnierze, którymi dyrygował marszałek – Kamil Łączyński. Aż 9 asyst kapitana Anwilu do przerwy najlepsze potwierdzenie wpływu na zespół. To stąd były czyste pozycje do rzutów z dystansu (8/16 w 1. połowie), to przez to sypała się obrona Śląska, dotąd przecież jedna z najlepszych w PLK.
Ekipa Andreja Urlepa cierpiała bez dwóch swoich najważniejszych graczy w obronie – Ivana Ramljaka i Daniela Gołębiowskiego. W grze z rozpędzonym Martinem Śląsk trzymały: skuteczność Łukasza Kolendy oraz, wyszarpywane ciężką pracą, punkty Jeremiaha Martina. W trudnych momentach kilkoma karkołomnymi trafieniami pomógł Jakub Nizioł.
Goście skutecznie wyłączyli z gry Conora Morgana i liczyli, że przerzucą mistrzów w ataku. Do przerwy w tej efektownej wymianie ciosów zasłużenie prowadzili 52:46.
Czy Andrej Urlep wymyślił na to jakiś patent w przerwie? Nie.
Anwil bawił się dalej. „Łączka” kolekcjonował asystę za asystą, kolejne trzy trójki trafił Greene, a gdy Malik Williams, ku szokowi całej koszykarskiej Polski, też ponownie przymierzył zza łuku, pod graczami Śląska ugięły się nogi, a Urlep brał czas przy wyniku 58:70.
Czy trener Urlep wymyślił coś w ostatnich minutach? Nie. Do końca meczu nie potrafił odnaleźć Dziewy i Morgana, swoich kluczowych zawodników w ataku. Anwil za to dalej trafiał swoje trójki – po rzutach Greene’a (8/14 w meczu, 30 pkt), Nowakowskiego i Woronieckiego „mecz „święta wojna” była rozstrzygnięta już kilka minut przed końcem.
Po tym zwycięstwie Anwil ma bilans 9-9, trzyma się miejsca w playoff, a przede wszystkim dostał olbrzymi impuls psychologiczny – jednak potrafi grać świetnie w ataku i wygrać z każdym, nawet z faworytem do mistrzostwa. Z tak grającym Kamilem Łączyńskim (15 asyst) wszystko jest możliwe.
*
Najlepsze akcje z meczu: