Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Żan Tabak – szukając ataku, znalazł Zyskowskiego
Rola Jarosława Zyskowskiego w półfinałowej rywalizacji ze Śląskiem Wrocław została zmarginalizowana. W finałach jednak „Zyzio” powoli wraca do łask – w meczu numer 2 zagrał 19 minut i zdobył 11 punktów. Skąd taka zmiana? Sztab Trefla najpewniej uznał, że akurat przeciwko Kingowi samą obroną serii się nie uda wygrać i trzeba znaleźć pewne opcje w ataku. Ktoś punkty musi dostarczać, bo King bez względu na poziom obrony sopocian „swoje rzuci”.
Zyskowski jest celem numer 1 w obronie dla każdego rywala Trefla, ale po drugiej stronie parkietu jest często w stanie odrobić to z nawiązką. Żan Tabak zdecydował się go przesunąć na pozycję numer 3 i tym samym zamaskować nieco jego braki defensywne. W efekcie reprezentant Polski był w stanie przetrwać na parkiecie i wymiernie dołożyć się do dorobku zespołu. W piątek Trefl zdobył 73 punkty, w niedzielę, już z Zyskowskim w pierwszej piątce – 84.
Różnica? Wielka niczym 11 punktów zdobytych przez Zyskowskiego.
King dobry bez Mazurczaka, ale..
Po dwóch meczach rubryka +/- pokazuje, że King jakoś sobie radzi bez Mazurczaka na parkiecie, a można było się o to przecież bardzo mocno przed serią martwić. Duża w tym zasługa Przemysława Żołnierewicza, który częściej niż Matt Mobley przejmuje rolę kozłującego w minutach „bez Mazurczaka”. Reprezentant Polski gra bardzo dobrze, ale nie zmienia to faktu, że King potrzebuje lepszego Mobleya.
Tymczasem Amerykanin w 24 minuty gry w finale nie zdobył jeszcze punktu.
Ciągle te post upy
W trakcie dwóch finałowych spotkań mogliśmy obejrzeć więcej akcji typu post up niż przez wcześniejsze całe dwie rundy playoff. Trefl uparł się, że pod koszem ma wielką przewagę i do znudzenia właśnie przez środkowych próbuje konstruować atak. Bez względu na to, czy jest to piękne dla oka czy nie – dla mnie zdecydowanie nie – jest w tym jakaś metoda. W końcu kluczowe punkty w meczu numer 2 padały właśnie po tego typu zagraniach.
King też dłużny nie jest i jak tylko ma odrobinę przewagi fizycznej, gdy tylko wymusi jakiś mismatch, to stara się go atakować właśnie w grze tyłem do obręczy. Michał Nowakowski, Tony Meier, Żołnierewicz – oni wszyscy lubią tego typu sytuacje. W tej serii mało jest gry 1 na 1 z obwodu, głównie widzimy właśnie upychających się wysokich. Wszystko to jest poprzedzone kilkoma sekundami walki o dogranie do nich piłki.
Old school basketball welcome to!
Obrona 1 na 1 – będzie zmiana koncepcji Kinga?
Trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski póki co zdania nie zmienił – jeśli nie ma mismatchu (zmiany krycia, w której np. przeciwko Groselle’owi zostawałby Woodson), to nie ma pomocy. Centrzy, silni skrzydłowi Kinga, muszą sobie poradzić ze swoimi vis-a-vis – tego od nich oczekuje ich szkoleniowiec.
Ta obrona 1 na 1 w grze tyłem do kosza była jednak problemem w meczu numer 2. Szybko faule złapał Meier, nie najlepiej wyglądali także środkowi, Morris Udeze i Michale Kyser. Jeśli dalej wysocy Kinga będą tak ogrywani, możliwe, że doczekamy się zmiany koncepcji defensywnej po stronie ekipy ze Szczecina.
Prowokacje Jakuba Schenka
Nielubianym, ale też nieodzownym elementem sportu są prowokacje czy nieczyste zagrywki. W meczu numer 1 zobaczyliśmy aż 6 fauli niesportowych, co – jak sprawdził Puls Basketu – jest rekordem PLK (przynajmniej od czasu wprowadzenia zapisu akcja po akcji). Jednym z nich było to głupie zagranie Tony’ego Meiera a’la Draymond Green, kiedy prawie podeptał rywala.
W meczu numer 2 mieliśmy z kolei dość oczywiste prowokacje Jakuba Schenka na Udeze, a potem wobec Zaca Cuthbertsona.
Ta seria jest fizyczna, są w niej też podteksty, przez co trochę brudnej gry już widzieliśmy. Czy koszykarskie bagno jest dla któreś strony korzystne? Dla tej słabszej w ataku zawsze taka opcja jest na plus, czyli w tym przypadku dla Trefla. Takie zapasy pozwalają trochę wyrównać potencjał ofensywny. Nie zakładam, że Trefl specjalnie „podostrza”, gra niesportowo, ale jestem dość mocno przekonany, że w założeniach na tę serię było podkręcenie fizyczności do granic możliwości.
To się póki co sopocianom udaje.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
5 komentarzy
Schenka nie da się już oglądać. Ile można zachowywać się jak burak?
Ten finał ma poziom jak cała liga, tragiczny. A w europejskich pucharach znowu nic nie pokażą i tą swoją fizyczność będą mogli sobie schować… Schenk jak brak umiejętności to musi się zachowywać jak typowy dres – janusz koszykówki, no ale skoro sędziowie pozwalają. I te peany na cześć Tabaka, który jest przeciętnym trenerem, dla mnie ten sam typ co Kamiński i Frasunkiewicz
Bardzo negatywnie zaskoczył mnie Tabak, oglądanie czasów uzmysłowiło mi że to nie jest materiał na 1 trenera… facet powinien być asystentem od obrony. I tyle
3 lata temu Schenk był wyrzucony z Kinga za sianie fermentu w szatni. Dołożył do tego nieczyste momentami bandyckie zachowanie na parkiecie (uderzenie Cuthbertsona_ w meczu drugim poza grą). Sędziowie zachowują się jak Stevie Wonder nawet patrząc w ekran IRS. Panie Schenk szacunek na boisku zdobywa się umiejętnościami a nie brudną grą.
Brudna, brzydka koszykówka w wykonaniu Trefla. Akt desperacji? Możliwe.
J. Schenk- ten przeciętny gracz wyleciał z Kinga, bo siał ferment w szatni. Otarł się o kadrę, ego urosło i zaczął się wozić. Nikogo nie słuchał, bo przecież on już kadrowicz. King w końcu znajdzie sposób na jego brudne zagrania i ordynarne wymuszanie fauli, z głową w dół na kontakcie.
Gdyby Mobley odpalił i trafiał to już byłoby 2-0. brakuje jego punktów.