Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Bywały w tym meczu momenty, gdy wydawało się, że chorwacki trener Trefla się złamał i zrezygnuje choćby z części planu na finałową rywalizację z Kingiem przyjętego przed meczem nr 1.
Tak było, gdy już w pierwszej kwarcie wypuścił do boju przyspawanego ostatnio do końca ławki rezerwowych Jarosława Zyskowskiego. Kapitan drużyny szybko odwdzięczył się dwoma trójkami. Ale szybko też złapał trzy faule i mecz zakończył z dorobkiem 11 punktów. To o 11 więcej niż w dwóch poprzednich meczach, lecz po mocnym wejściu mecz zanosiło się na bardziej efektowne fajerwerki z jego strony.
Tak było także, gdy nagle w trzeciej kwarcie można było przez chwilę odnieść wrażenie, że ktoś tu odpalił fajerwerki, gdy niespodziewanie przyspieszyło tempo gry. Ale gdy tylko na horyzoncie pojawiły się kontrataki Kinga nawet po straconych punktach, Tabak momentalnie poprosił o przerwę. Chciał ewidentnie przypomnieć drużynie, że w starciu z mistrzem Polski Trefl ma szansę jedynie wtedy, gdy zdoła sprowadzić koszykówkę do błotnej walki na wyniszczenie.
Plan się powiódł. Gospodarze zdołali doprowadzić do wyrównanej końcówki, w której przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Najpierw najlepszy tego wieczoru w zespole Jakub Schenk (13 punktów, 5 asyst i 4 zbiórki) 90 sekund przed końcem dopadł do bezpańskiej piłki pod koszem rywali przy ich prowadzeniu 79:78 i mimo obecności podkoszowych graczy Kinga zdobył dwa punkty równo z końcową syreną, oznaczająca koniec czasu na akcję. Szczęście? Na pewno, ale Schenk potrafił mu pomóc.
W ostatniej minucie wygraną Trefla przypieczętował dwoma celnymi rzutami z gry Geoffrey Groselle. Amerykanin jeszcze chwilę wcześniej w lekko kuriozalny sposób zrezygnował z wykończenia składnej akcji drużyny, mając przeciwko sobie jedynie na drodze do kosza Andrzeja Mazurczaka (18 punktów, 12 asyst). W decydujących momentach, mając gigantyczną przewagę fizyczną nad rywalami i otwartą drogę do kosza wziął odpowiedzialność na siebie i przesądził o wygranej ekipy z Sopotu.
King miał jeszcze szanse, by doprowadzić do dogrywki. Nawet dwie, obie całkiem niezłe. Tym razem jednak Darryl Woodson i Zac Cuthbertson spudłowali.
W finale jest remis 1:1, więc zyskaliśmy pewność, że seria na pewno wróci jeszcze do Sopotu. Przynajmniej raz – na mecz nr 5. Kolejne dwa starcia będą miały miejsce w Szczecinie w środę oraz w piątek. Oba rozpoczną się o godzinie 20, a transmisję przeprowadzi Polsat Sport 1.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
1 komentarz
Brawo sędziowie gratuluję wygranej. Jaki groselle? To sędziowie podnieśli Trefl, gdyby wyrzucili z boiska chuligana to trefl by przegrał, a grosell tylko wiecznie tym swoim łokciem przesuwa zawodników na co sędziowie nie reagują